Post by yapannPost by XLz racji kompetencji wynikających z kierowania laboratorium w
płyny i chemia i perfidia przemysłowców zmienia się jak kalejdoskop
efektywność i efektowność jest na pierwszym miejscu - zdrowie jest na żadnym
miejscu - w tym wyścigu
na etykietach z resztą moze się nie pojawić jakiś skłądnik - kto ich wie
jakbyś miała laboranta na pordorędziu - to bym była większejwiary że to na
pewno wystarcza
niektóre owoce/warzywa mają taką strukturę że coś po prostu wniknie i można
sobie myć dla dobrego sampoczucia.
Mój Teść był BARDZO skrupulatny w sprawach zdrowia. W czasach komuny, kiedy
np. o szkodliwości spalania odpadów ze względu na dioksyny nawet się nie
mówiło, on bardzo przestrzegał nas i wszystkich przed tym, prowadził
prywatną akcję uświadamiajacą, segregowaliśmy śmieci kiedy z nas się
śmiano, każdy najmniejszy kawałek folii czy plastiku trafiał do śmieci a
nie do pieca jak robili niemal wszyscy... Oczywiście potem ten nasz i tak
był gdzieś spalany, takie czasy - ale Tesciowi chodziło o to, abyśmy
przynajmniej my nie truli się w domu - wsychając dioksyny wprost z
paleniska pieca przy jego obsłudze choćby. Pamiętam, jak powtarzał: "to tak
rakotwórcze substancje, że nawet minimalna ilość wystarczy!"
Badał bardzo dokładnie także m. in. stężenia detergentu w różnych warunkach
- i dlatego zalecał to końcowe namaczanie w zimnej wodzie, bo nawet jeśli
coś (rozpuszczalnego w wodzie przeciez) "wniknęło" w skórkę, to nie ma
siły, żeby z niej nie wylazło w kąpieli wodnej. Rozpuszczalność i osmoza to
potęzne mechanizmy, warto je wykorzystywać.
--
XL