Discussion:
Urodzaj 😍
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
XL
2018-08-17 21:29:22 UTC
Permalink
Istna klęska urodzaju!
Po przerobieniu (jakiś czas temu) dwóch wiaderek czarnej porzeczki, wiadra
czerwonego agrestu, kilkudziesięciu kg owoców białej śliwy, ktorej gałęzie
obciążone owocami leżały dosłownie na ziemi, aktualnie przeżywam potop
mirabelek i rajskich jabłuszek. Moja rajska jabłonka wygląda jak kopka
jabłek - gałazki ma szczelnie oblepione owocami i przygięte do ziemi!
Z mirabelek robię esencjonalne kompoty, tj. maksimum owoców, minimum wody.
Z rajskich jabłuszek - konfiturę w syropie i suchą, czyli kandyzowane
owocki obsypane cukrem. Może będzie też marmolada do pączków i ciasta - bo
jabłuszka cudne, ciemnorubinowe, pyszne!
O ile oczywiście wydolę to wszystko zrobić równocześnie 😄

Białe śliwki po prostu zamroziłam - część wraz z pestkami, na powidła, do
czasu, kiedy wreszcie znowu zacznę palić w mojej ukochanej kuchni kaflowej
pod fajerkami, a część odpestkowałam i zamroziłam w połówkach z
przeznaczeniem do ciasta.
I tu podzielę się moim wynalazkiem w sposobie mrożenia połówek śliwek tak,
aby każda połówka była osobno, co bardzo ułatwia późniejsze ułożenie na
cieście bez rozmrazania.

JAK ZAMRAŻAĆ ŚLIWKI DO CIASTA:
połówki odpestkowanych śliwek układać skorką do góry, dosyc blisko siebie,
w kilku rzędach, na arkuszu przezroczystej folii kuchennej, zostawiając jej
wszystkie 4 brzegi wolne z duzym zapasem (wzdłuż po około około 10 cm, a na
początku i końcu po 20 cm). Kiedy już porcja śliwek (na jedno ciasto)
została ułożona w prostokąt, zakładamy wolne DŁUZSZE brzegi folii na
śliwki, po czym zaczynając od założenia krótszego brzegu (początku folii)
także na śliwki, rozpoczynamy zwijanie jej wraz z owocami jak makowiec az
po drugi krótszy wolny brzeg (koniec), który posłuży do sklejenia i
zamknięcia powstałego rulonu.
Rulon ostrożnie umieszczamy w zamrażarce. Można go przedtem dodatkowo
opakować - folią aluminiową lub zwyklą torebką foliową.
Taki sposob mrożenia jest wygodny, bo nie wymaga stosowania tac, więc i
mniej zajmuje miejsca zanim śliwki się zamrożą.
Rulon rozwijamy przed samym użyciem sliwek - wygodnie wyjmujemy niezlepione
połówki.
--
XL
Trybun
2018-08-18 10:29:06 UTC
Permalink
Post by XL
Istna klęska urodzaju!
Po przerobieniu (jakiś czas temu) dwóch wiaderek czarnej porzeczki, wiadra
czerwonego agrestu, kilkudziesięciu kg owoców białej śliwy, ktorej gałęzie
obciążone owocami leżały dosłownie na ziemi, aktualnie przeżywam potop
mirabelek i rajskich jabłuszek. Moja rajska jabłonka wygląda jak kopka
jabłek - gałazki ma szczelnie oblepione owocami i przygięte do ziemi!
Z mirabelek robię esencjonalne kompoty, tj. maksimum owoców, minimum wody.
Z rajskich jabłuszek - konfiturę w syropie i suchą, czyli kandyzowane
owocki obsypane cukrem. Może będzie też marmolada do pączków i ciasta - bo
jabłuszka cudne, ciemnorubinowe, pyszne!
O ile oczywiście wydolę to wszystko zrobić równocześnie 😄
Białe śliwki po prostu zamroziłam - część wraz z pestkami, na powidła, do
czasu, kiedy wreszcie znowu zacznę palić w mojej ukochanej kuchni kaflowej
pod fajerkami, a część odpestkowałam i zamroziłam w połówkach z
przeznaczeniem do ciasta.
I tu podzielę się moim wynalazkiem w sposobie mrożenia połówek śliwek tak,
aby każda połówka była osobno, co bardzo ułatwia późniejsze ułożenie na
cieście bez rozmrazania.
połówki odpestkowanych śliwek układać skorką do góry, dosyc blisko siebie,
w kilku rzędach, na arkuszu przezroczystej folii kuchennej, zostawiając jej
wszystkie 4 brzegi wolne z duzym zapasem (wzdłuż po około około 10 cm, a na
początku i końcu po 20 cm). Kiedy już porcja śliwek (na jedno ciasto)
została ułożona w prostokąt, zakładamy wolne DŁUZSZE brzegi folii na
śliwki, po czym zaczynając od założenia krótszego brzegu (początku folii)
także na śliwki, rozpoczynamy zwijanie jej wraz z owocami jak makowiec az
po drugi krótszy wolny brzeg (koniec), który posłuży do sklejenia i
zamknięcia powstałego rulonu.
Rulon ostrożnie umieszczamy w zamrażarce. Można go przedtem dodatkowo
opakować - folią aluminiową lub zwyklą torebką foliową.
Taki sposob mrożenia jest wygodny, bo nie wymaga stosowania tac, więc i
mniej zajmuje miejsca zanim śliwki się zamrożą.
Rulon rozwijamy przed samym użyciem sliwek - wygodnie wyjmujemy niezlepione
połówki.
Powiedziałbym - armagedon urodzaju. Mało które drzewo nie ma połamanych
gałęzi od nadmiaru owoców. Ty jeszcze masz "wolne moce przerobowe",
natomiast u mnie pozostaje tylko wysypywać dziesiątki kilogramów
dorodnych brzoskwiń, śliw, jabłek czy gruszy na pryzmę kompostową.
XL
2018-08-18 10:33:27 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Istna klęska urodzaju!
Po przerobieniu (jakiś czas temu) dwóch wiaderek czarnej porzeczki, wiadra
czerwonego agrestu, kilkudziesięciu kg owoców białej śliwy, ktorej gałęzie
obciążone owocami leżały dosłownie na ziemi, aktualnie przeżywam potop
mirabelek i rajskich jabłuszek. Moja rajska jabłonka wygląda jak kopka
jabłek - gałazki ma szczelnie oblepione owocami i przygięte do ziemi!
Z mirabelek robię esencjonalne kompoty, tj. maksimum owoców, minimum wody.
Z rajskich jabłuszek - konfiturę w syropie i suchą, czyli kandyzowane
owocki obsypane cukrem. Może będzie też marmolada do pączków i ciasta - bo
jabłuszka cudne, ciemnorubinowe, pyszne!
O ile oczywiście wydolę to wszystko zrobić równocześnie 😄
Białe śliwki po prostu zamroziłam - część wraz z pestkami, na powidła, do
czasu, kiedy wreszcie znowu zacznę palić w mojej ukochanej kuchni kaflowej
pod fajerkami, a część odpestkowałam i zamroziłam w połówkach z
przeznaczeniem do ciasta.
I tu podzielę się moim wynalazkiem w sposobie mrożenia połówek śliwek tak,
aby każda połówka była osobno, co bardzo ułatwia późniejsze ułożenie na
cieście bez rozmrazania.
połówki odpestkowanych śliwek układać skorką do góry, dosyc blisko siebie,
w kilku rzędach, na arkuszu przezroczystej folii kuchennej, zostawiając jej
wszystkie 4 brzegi wolne z duzym zapasem (wzdłuż po około około 10 cm, a na
początku i końcu po 20 cm). Kiedy już porcja śliwek (na jedno ciasto)
została ułożona w prostokąt, zakładamy wolne DŁUZSZE brzegi folii na
śliwki, po czym zaczynając od założenia krótszego brzegu (początku folii)
także na śliwki, rozpoczynamy zwijanie jej wraz z owocami jak makowiec az
po drugi krótszy wolny brzeg (koniec), który posłuży do sklejenia i
zamknięcia powstałego rulonu.
Rulon ostrożnie umieszczamy w zamrażarce. Można go przedtem dodatkowo
opakować - folią aluminiową lub zwyklą torebką foliową.
Taki sposob mrożenia jest wygodny, bo nie wymaga stosowania tac, więc i
mniej zajmuje miejsca zanim śliwki się zamrożą.
Rulon rozwijamy przed samym użyciem sliwek - wygodnie wyjmujemy niezlepione
połówki.
Powiedziałbym - armagedon urodzaju. Mało które drzewo nie ma połamanych
gałęzi od nadmiaru owoców. Ty jeszcze masz "wolne moce przerobowe",
natomiast u mnie pozostaje tylko wysypywać dziesiątki kilogramów
dorodnych brzoskwiń, śliw, jabłek czy gruszy na pryzmę kompostową.
Kup dymiony!
Jak możesz marnować tyle dobra!!!
:-))
--
XL
Trybun
2018-08-19 07:34:29 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Trybun
Powiedziałbym - armagedon urodzaju. Mało które drzewo nie ma połamanych
gałęzi od nadmiaru owoców. Ty jeszcze masz "wolne moce przerobowe",
natomiast u mnie pozostaje tylko wysypywać dziesiątki kilogramów
dorodnych brzoskwiń, śliw, jabłek czy gruszy na pryzmę kompostową.
Kup dymiony!
Jak możesz marnować tyle dobra!!!
:-))
Nie znam terminu, cóż to takiego ten "dymiony"?

Niestety nie da się nic zrobić, normalny armagedon.
XL
2018-08-19 19:58:14 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Powiedziałbym - armagedon urodzaju. Mało które drzewo nie ma połamanych
gałęzi od nadmiaru owoców. Ty jeszcze masz "wolne moce przerobowe",
natomiast u mnie pozostaje tylko wysypywać dziesiątki kilogramów
dorodnych brzoskwiń, śliw, jabłek czy gruszy na pryzmę kompostową.
Kup dymiony!
Jak możesz marnować tyle dobra!!!
:-))
Nie znam terminu, cóż to takiego ten "dymiony"?
Dymion.
Balon.
Gąsior.
Post by Trybun
Niestety nie da się nic zrobić, normalny armagedon.
Da się. Zaproś biednych, emerytów, samotnych rodzicow...
U nas w okolicy kościelna akcja tego typu.
--
XL
Trybun
2018-08-20 13:46:32 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Powiedziałbym - armagedon urodzaju. Mało które drzewo nie ma połamanych
gałęzi od nadmiaru owoców. Ty jeszcze masz "wolne moce przerobowe",
natomiast u mnie pozostaje tylko wysypywać dziesiątki kilogramów
dorodnych brzoskwiń, śliw, jabłek czy gruszy na pryzmę kompostową.
Kup dymiony!
Jak możesz marnować tyle dobra!!!
:-))
Nie znam terminu, cóż to takiego ten "dymiony"?
Dymion.
Balon.
Gąsior.
No tak. Prawdę pisząc to już od dawna o tym myślałem, ale jakoś nigdy
nie mogę znaleźć czasu. Na małą skalę próbowałem kiedyś zrobić ocet z
jabłek, wyszła jakaś ciecz która mało w smaku przypominała ten (winny)
ocet ze sklepu.
Post by XL
Post by Trybun
Niestety nie da się nic zrobić, normalny armagedon.
Da się. Zaproś biednych, emerytów, samotnych rodzicow...
U nas w okolicy kościelna akcja tego typu.
Jakiś rok temu czy dwa była akcja rozdawania jabłek przez gminę,. nawet
się ustawiały kolejki chetnych. Teraz jednak i ci biedni i ci bogaci w
mojej okolicy mają dosyć własnych owoców.
Animka
2018-08-18 21:04:37 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Istna klęska urodzaju!
Po przerobieniu (jakiś czas temu) dwóch wiaderek czarnej porzeczki, wiadra
czerwonego agrestu, kilkudziesięciu kg owoców białej śliwy, ktorej gałęzie
obciążone owocami leżały dosłownie na ziemi, aktualnie przeżywam potop
mirabelek i rajskich jabłuszek. Moja rajska jabłonka wygląda jak kopka
jabłek - gałazki ma szczelnie oblepione owocami i przygięte do ziemi!
Z mirabelek robię esencjonalne kompoty, tj. maksimum owoców, minimum wody.
Z rajskich jabłuszek - konfiturę w syropie i suchą, czyli kandyzowane
owocki obsypane cukrem. Może będzie też marmolada do pączków i ciasta - bo
jabłuszka cudne, ciemnorubinowe, pyszne!
O ile oczywiście wydolę to wszystko zrobić równocześnie 😄
Białe śliwki po prostu zamroziłam - część wraz z pestkami, na powidła, do
czasu, kiedy wreszcie znowu zacznę palić w mojej ukochanej kuchni kaflowej
pod fajerkami, a część odpestkowałam i zamroziłam w połówkach z
przeznaczeniem do ciasta.
I tu podzielę się moim wynalazkiem w sposobie mrożenia połówek śliwek tak,
aby każda połówka była osobno, co bardzo ułatwia późniejsze ułożenie na
cieście bez rozmrazania.
połówki odpestkowanych śliwek układać skorką do góry, dosyc blisko siebie,
w kilku rzędach, na arkuszu przezroczystej folii kuchennej,
zostawiając jej
wszystkie 4 brzegi wolne z duzym zapasem (wzdłuż po około około 10 cm, a na
początku i końcu po 20 cm). Kiedy już porcja śliwek (na jedno ciasto)
została ułożona w prostokąt, zakładamy wolne DŁUZSZE brzegi folii na
śliwki, po czym zaczynając od założenia krótszego brzegu (początku folii)
także na śliwki, rozpoczynamy zwijanie jej wraz z owocami jak makowiec az
po drugi krótszy wolny brzeg (koniec), który posłuży do sklejenia i
zamknięcia powstałego rulonu.
Rulon ostrożnie umieszczamy w zamrażarce. Można go przedtem dodatkowo
opakować - folią aluminiową lub zwyklą torebką foliową.
Taki sposob mrożenia jest wygodny, bo nie wymaga stosowania tac, więc i
mniej zajmuje miejsca zanim śliwki się zamrożą.
Rulon rozwijamy przed samym użyciem sliwek - wygodnie wyjmujemy niezlepione
połówki.
Powiedziałbym - armagedon urodzaju. Mało które drzewo nie ma połamanych
gałęzi od nadmiaru owoców. Ty jeszcze masz "wolne moce przerobowe",
natomiast u mnie pozostaje tylko wysypywać dziesiątki kilogramów
dorodnych brzoskwiń, śliw, jabłek czy gruszy na pryzmę kompostową.
Grzeszysz. Strasznie grzeszysz. Ile ludzi, w tym i ja kupiłoby prawdziwe
polskie owoce.
Nieraz chciałoby się kupić owoców takich i takich, ale człowiek się
zastanawia czy to jest z polskich sadów, zastanawia się czy starczy
pieniędzy na coś innego jeszcze. Nawet jakbyś za grosze sprzedał to
biedniejsi ludzie, emeryci by Cię jeszcze w rękę pocałowali. Kupiłam
ostatnio pół kilo morel i nie wiem czy one polskie czy zza granicy.
Bolał mnie po nich brzuch. Jakiś czas temu, gdy żyła moja matka sąsiedzi
z naprzeciwka mieli duże drzewo moreli. Sąsiadka zawsze przynosiła mojej
matce dużo pysznych morelek. Nie marnowały się przynajmniej i człowiek
się cieszył. A mój ojciec reperował wszystkim z okolicy zegarki za
darmo. To było jego hobby, więc mu te zegarki znosili.
Kupiłam też kilo czarnych porzeczek, bo ładnie wyglądały. Kobieta miała
pełno łubianek z porzeczkami i truskawkami. W domu, po umyciu jak jadłam
te porzeczki to normalnie czułam stęchliznę. Potem się zorientowałam, że
wszystko było spryskane jakimś sprajem konserwującym, żeby toto wygladu
nie straciło. Tak, że ja mogę sobie tylko popatrzeć, ale kupić to się
boję. Kiedyś jeszcze jako dzieciak biegałam do znajomych, jak tylko
czereśnie u nich na drzewach dojrzały i kupowałam u nich. Sprzedawali mi
grzecznościowo, bo handlu nie prowadzili. Ech! to były czasy.
Przyjedż do Warszawy i popatrz na ludzi oglądających owoce na bazarkach.
Ludzi którzy może by i kupili, ale nie mają pieniedzy, żeby kupić, a
potem wyrzucić ten zakup. Tu jest najgorsze dzadostwo i oszustwo. W
marketach niepolskie, na bazarkach zaczynaja Ukrainki. Kupią w jakiejś
wielkiej hurtowni nie wiadomo co i sprzedają.
Tak strasznie lubię owoce, ale zanim coś kupię to długo oglądam i się
zastanawiam i sprzedawcy jak na głupią na mnie patrzą. A niech sobie
myślą co chcą, nie chcę dać się oszukać jakimś świństwem.
Ostatnio w programie Elżbiety Jaworowicz byli rolnicy i mówili, że w
skupie biorą od nich za złotówkę za kilogram czegoś tam, więc nie maja
pieniędzy. Owoce i warzywa im się marnują, wyrzucają. Elzbieta J. jak
widziałam mało co się nie popłakała (ja zresztą też) i pewnie też
pomyślała dlaczego wyrzucają zamiast przywieźć do W-wy i sprzedać, że
kiedyś był handel obwoźny, ale go zlikwidowano i należałoby taki handel
w Warszawie znowu przywrocić.
Moja koleżanka chwalila mi się zdjęciami posadzonymi krzakami pomidorów
(podobno sama sadziła) na wielkim polu na działce pod Wyszkowem.
Myślałam, że przywiezie mi chociaż jednego pachnącego pomidorka (bo nie
pamietam kiedy takiego jadłam). Nie przywiozła....ale wcześniej
przyjechała do mnie z mężem po piekną glazurę, której sporo zostało mi
po remoncie. Oni upiększali swój ładny domek na działce wtedy.
Powiedziała to przyjedż do mnie na działkę, albo do domu to Ci dam, jak
pojechałam do niej do domu to okazało się, ze nie ma w domu ani jednego
pomidora. Nie miała nic z tej działki. Niepotrzebnie wlokłam sie przez
całą Warszawę do niej na Bielany, a miałam jakieś przeczucie i nie
chciało mi sie tam jechać. Po wielu latach znajomości dopiero otworzyły
mi się oczy na niektóre sprawy i jej kłamstwa. Po co było gadać:
przyjedź dam Ci pomidorków z działki (wielkiego pola). Nie cierpię
kłamczuchów i przestałam myśleć, że to dobra koleżanka.
--
animka
Trybun
2018-08-19 07:36:24 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by Trybun
Post by XL
Istna klęska urodzaju!
Po przerobieniu (jakiś czas temu) dwóch wiaderek czarnej porzeczki, wiadra
czerwonego agrestu, kilkudziesięciu kg owoców białej śliwy, ktorej gałęzie
obciążone owocami leżały dosłownie na ziemi, aktualnie przeżywam potop
mirabelek i rajskich jabłuszek. Moja rajska jabłonka wygląda jak kopka
jabłek - gałazki ma szczelnie oblepione owocami i przygięte do ziemi!
Z mirabelek robię esencjonalne kompoty, tj. maksimum owoców, minimum wody.
Z rajskich jabłuszek - konfiturę w syropie i suchą, czyli kandyzowane
owocki obsypane cukrem. Może będzie też marmolada do pączków i ciasta - bo
jabłuszka cudne, ciemnorubinowe, pyszne!
O ile oczywiście wydolę to wszystko zrobić równocześnie 😄
Białe śliwki po prostu zamroziłam - część wraz z pestkami, na powidła, do
czasu, kiedy wreszcie znowu zacznę palić w mojej ukochanej kuchni kaflowej
pod fajerkami, a część odpestkowałam i zamroziłam w połówkach z
przeznaczeniem do ciasta.
I tu podzielę się moim wynalazkiem w sposobie mrożenia połówek śliwek tak,
aby każda połówka była osobno, co bardzo ułatwia późniejsze ułożenie na
cieście bez rozmrazania.
połówki odpestkowanych śliwek układać skorką do góry, dosyc blisko siebie,
w kilku rzędach, na arkuszu przezroczystej folii kuchennej,
zostawiając jej
wszystkie 4 brzegi wolne z duzym zapasem (wzdłuż po około około 10 cm, a na
początku i końcu po 20 cm). Kiedy już porcja śliwek (na jedno ciasto)
została ułożona w prostokąt, zakładamy wolne DŁUZSZE brzegi folii na
śliwki, po czym zaczynając od założenia krótszego brzegu (początku folii)
także na śliwki, rozpoczynamy zwijanie jej wraz z owocami jak makowiec az
po drugi krótszy wolny brzeg (koniec), który posłuży do sklejenia i
zamknięcia powstałego rulonu.
Rulon ostrożnie umieszczamy w zamrażarce. Można go przedtem dodatkowo
opakować - folią aluminiową lub zwyklą torebką foliową.
Taki sposob mrożenia jest wygodny, bo nie wymaga stosowania tac, więc i
mniej zajmuje miejsca zanim śliwki się zamrożą.
Rulon rozwijamy przed samym użyciem sliwek - wygodnie wyjmujemy niezlepione
połówki.
Powiedziałbym - armagedon urodzaju. Mało które drzewo nie ma
połamanych gałęzi od nadmiaru owoców. Ty jeszcze masz "wolne moce
przerobowe", natomiast u mnie pozostaje tylko wysypywać dziesiątki
kilogramów dorodnych brzoskwiń, śliw, jabłek czy gruszy na pryzmę
kompostową.
Grzeszysz. Strasznie grzeszysz. Ile ludzi, w tym i ja kupiłoby
prawdziwe polskie owoce.
Nieraz chciałoby się kupić owoców takich i takich, ale człowiek się
zastanawia czy to jest z polskich sadów, zastanawia się czy starczy
pieniędzy na coś innego jeszcze. Nawet jakbyś za grosze sprzedał to
biedniejsi ludzie, emeryci by Cię jeszcze w rękę pocałowali. Kupiłam
ostatnio pół kilo morel i nie wiem czy one polskie czy zza granicy.
Bolał mnie po nich brzuch. Jakiś czas temu, gdy żyła moja matka
sąsiedzi z naprzeciwka mieli duże drzewo moreli. Sąsiadka zawsze
przynosiła mojej matce dużo pysznych morelek. Nie marnowały się
przynajmniej i człowiek się cieszył. A mój ojciec reperował wszystkim
z okolicy zegarki za darmo. To było jego hobby, więc mu te zegarki
znosili.
Kupiłam też kilo czarnych porzeczek, bo ładnie wyglądały. Kobieta
miała pełno łubianek z porzeczkami i truskawkami. W domu, po umyciu
jak jadłam te porzeczki to normalnie czułam stęchliznę. Potem się
zorientowałam, że wszystko było spryskane jakimś sprajem
konserwującym, żeby toto wygladu nie straciło. Tak, że ja mogę sobie
tylko popatrzeć, ale kupić to się boję. Kiedyś jeszcze jako dzieciak
biegałam do znajomych, jak tylko czereśnie u nich na drzewach dojrzały
i kupowałam u nich. Sprzedawali mi grzecznościowo, bo handlu nie
prowadzili. Ech! to były czasy.
Przyjedż do Warszawy i popatrz na ludzi oglądających owoce na
bazarkach. Ludzi którzy może by i kupili, ale nie mają pieniedzy, żeby
kupić, a potem wyrzucić ten zakup. Tu jest najgorsze dzadostwo i
oszustwo. W marketach niepolskie, na bazarkach zaczynaja Ukrainki.
Kupią w jakiejś wielkiej hurtowni nie wiadomo co i sprzedają.
Tak strasznie lubię owoce, ale zanim coś kupię to długo oglądam i się
zastanawiam i sprzedawcy jak na głupią na mnie patrzą. A niech sobie
myślą co chcą, nie chcę dać się oszukać jakimś świństwem.
Ostatnio w programie Elżbiety Jaworowicz byli rolnicy i mówili, że w
skupie biorą od nich za złotówkę za kilogram czegoś tam, więc nie maja
pieniędzy. Owoce i warzywa im się marnują, wyrzucają. Elzbieta J. jak
widziałam mało co się nie popłakała (ja zresztą też) i pewnie też
pomyślała dlaczego wyrzucają zamiast przywieźć do W-wy i sprzedać, że
kiedyś był handel obwoźny, ale go zlikwidowano i należałoby taki
handel w Warszawie znowu przywrocić.
Moja koleżanka chwalila mi się zdjęciami posadzonymi krzakami
pomidorów (podobno sama sadziła) na wielkim polu na działce pod
Wyszkowem. Myślałam, że przywiezie mi chociaż jednego pachnącego
pomidorka (bo nie pamietam kiedy takiego jadłam). Nie
przywiozła....ale wcześniej przyjechała do mnie z mężem po piekną
glazurę, której sporo zostało mi po remoncie. Oni upiększali swój
ładny domek na działce wtedy.
Powiedziała to przyjedż do mnie na działkę, albo do domu to Ci dam,
jak pojechałam do niej do domu to okazało się, ze nie ma w domu ani
jednego pomidora. Nie miała nic z tej działki. Niepotrzebnie wlokłam
sie przez całą Warszawę do niej na Bielany, a miałam jakieś przeczucie
i nie chciało mi sie tam jechać. Po wielu latach znajomości dopiero
otworzyły mi się oczy na niektóre sprawy i jej kłamstwa. Po co było
gadać: przyjedź dam Ci pomidorków z działki (wielkiego pola). Nie
cierpię kłamczuchów i przestałam myśleć, że to dobra koleżanka.
Nie ma wyjścia, nie można nic zrobić,. Sąsiedzi i cała wieś taka sama
sytuacja - maja dosyć własnych owoców.

Szkoda że nie mieszkasz gdzieś bliżej podrzuciłbym Ci parę koszy owoców.
Ale Warszawa to kawał drogi, paliwo więcej by kosztowało niż te owoce.
Animka
2018-08-19 11:20:15 UTC
Permalink
Post by Trybun
Nie ma wyjścia, nie można nic zrobić,. Sąsiedzi i cała wieś taka sama
sytuacja - maja dosyć własnych owoców.
Zawsze mżna komuś za swoją okolicą podarować. Np. oddać do jakiegoś domu
dziecka czy domu starców.
Post by Trybun
Szkoda że nie mieszkasz gdzieś bliżej podrzuciłbym Ci parę koszy owoców.
Ale Warszawa to kawał drogi, paliwo więcej by kosztowało niż te owoce.
Dzięki. Mnie nie chodziło w szczególności o mnie samą. Dużo jest ludzi.
Nawet bliżej Twojej miejscowości, którzy nie mają ogrodów z owocami.
Szkoda, żeby takie dobra Ziemii marnowały się.
--
animka
Trybun
2018-08-20 13:47:16 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by Trybun
Nie ma wyjścia, nie można nic zrobić,. Sąsiedzi i cała wieś taka sama
sytuacja - maja dosyć własnych owoców.
Zawsze mżna komuś za swoją okolicą podarować. Np. oddać do jakiegoś
domu dziecka czy domu starców.
To już prawdziwa piramida trudności, potrzebne atesty i inne urzędnicze
bzdety.
Post by Animka
Post by Trybun
Szkoda że nie mieszkasz gdzieś bliżej podrzuciłbym Ci parę koszy
owoców. Ale Warszawa to kawał drogi, paliwo więcej by kosztowało niż
te owoce.
Dzięki. Mnie nie chodziło w szczególności o mnie samą. Dużo jest ludzi.
Nawet bliżej Twojej miejscowości, którzy nie mają ogrodów z owocami.
Szkoda, żeby takie dobra Ziemii marnowały się.
Ano szkoda.

Loading...