Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskiPost by dwa cepelinyPost by FEniksPyr z gzikiem nigdy nie jadłam.
Ziemniaki z twarogiem to specyficzna rzecz.
Pierogi ruskie też na tym polegają, więc trudno tu o specyfice
poznańskiej mówić.
Owszem, jest to bardzo specyficzne połączenie, którego ja w
dzieciństwie w ogóle nie zaznałam. Pierogi ruskie poznałam
dopiero we Wrocławiu, po raz pierwszy jako pierogi domowe.
W kultowym barze Miś. Postanowiłam zamówić to, co zamawiała
większość i mocno mnie zdziwiło, że te pierogi wypełnione
są masą ziemniaczaną z dodatkiem twarogu. Współbiesiadnicy
patrzyli na mnie z równym zdziwieniem, co ja na te pierogi.
A te pierogi z dzieciństwa z czym były? Dla mnie ruskie to piewsze
poznane. No i jeszcze z jagodami. Potem długo, długo nic.
Co do szybkiej śląskiej strawy, to też wróciły do mnie wspomnienia
z dzieciństwa. Z miejsc, które dzisiaj są w województwie śląskim,
a wtedy były ziemią krakowską. Ale wiem, że tradycja obecna jest
też na całkiem śląskim Śląsku.
Gdy trzeba było minimalnym wysiłkiem zapewnić obiad, robiło się
"pieczone" w wydaniu domowym. Po śląsku to jest bodaj "maścipula"
-- tę nazwę poznałem dużo później, od ludzi z Katowiec. Piszą też
w internetach o "prażonkach", ale z tym określeniem nie spotkałem
się w naturze. Jeszcze przeczytałem o "ziemniakach po cabańsku"
(łatwo odnaleźć gdzie), ale to już są po prostu duby smalone.
Nikt nigdy tak nie mówił. Stworzyć nazwę w drodze plebiscytu i
od razu wciągnąć ją na listę produktów *tradycyjnych* -- to mi
zakrawa na szczyt bezczewlności.
Tam w wikipedii jest na ten temat więcej głupot -- darń nie służy
jako "docisk", z kociołka nic uciekać nie zamierza, dosiskać nie
trzeba. To stabilizator termiczny. Nawet zdjęcie jest do kitu --
tego nie robi się na ogniu, lecz w wygasającym żarze. Poza tym
rzadko w biały dzień.
No więc takie pieczone bardzo często praktykowano również w domach.
Żeliwny saganek w każdym domu był, napełniało się go ziemniakami,
wędlinami i niezbyt dużym dodatkiem innych warzyw (liść kapusty
na dno i na wierzch) -- a potem jazda z tym do piekarnika kuchni
węglowej, czyli do bratrury. Całość porzygotowań zjamowała może
ze trzy minuty.
W wydaniu plenerowym w powiecie chrzanowskim było to tak polularne,
jak dzisiaj grillowanie. Typowy sposób uczczenia na przykład
imienin. A jak komuś wypadają one na św. Jana, to już w ogóle --
bo jak tu w taką noc nie rozpalić ognia?
Jarek
--
Moja babička pochází z Chrzanowa.