Discussion:
Kiście!
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
i***@gazeta.pl
2018-02-03 12:56:04 UTC
Permalink
Kiście!
Wcale nie trzeba beki kapuchy kisić jesienią. Ja kiszę po kilka kg co jakiś czas, jesienią i całą zimę. W sezonie grypowym kiszonki to zbawienie, bomba witaminowa, szybki dodatek do obiadu i najlepszy z probiotyków jelitowych dla każdego i tych innych, „dla dziewczyn” :-)

Pyszną kiszoną kapustką zajadamy się prawie codziennie - w postaci ulubionej surówki najprostszej na świecie (kapusta pokrojona drobniej, starta na drobnych „wiórkooczkach” marchewka, jabłko na tych grubszych - plus łyżeczka cukru i kilka łyżek oleju rzepakowego: wymieszać, lekko ugnieść dla zmacerowania, odczekać godzinkę, wymieszać dla puszystości - voila).
Kiszę w większym pojemniku, po ukiszeniu ugniatam w wekach i trzymam w zimnej puwnicy (Wy możecie w lodówce - dobra, dobra, teraz nie ma wymówek, że miejsca brak, bo każdy w swojej kuchni na olbrzymią lodówę z hamerykanckiego filmu jako wręcz punkt honoru).
Po upchnięciu w słoiki zostaje z tej kapusty duzo nadmiarowego soku, który warto wypić. Ja, ponieważ kapustę jemy w postaci... kapusty ;-), ten sok rozlewam w najmniejsze butelki PET po wodzie mineralnej i wysyłam córce, fance tegoż. Niech dziewczyna się szczepi na zdrowie :-)

No i teraz mi przyszło na myśl, żeby zakisić buraki, których pełna skrzynka czeka w piwnicy na zmiłowanie. Buraków pieczonych, startych na wiórki, takich na jarzynkę, cudownych, mam ze 40 słoików, więc wyciągam te gotowce, a surowizna w skrzynce smętnie wysycha...
A toż ukiszę jak kapustę: zetrę na wiórki, posolę, zaszczepię kapuścianym sokiem - i pysznie będzie, i zdrowo! Suróweczki zwłaszcza. Barszczyk też wyjdzie pyszny, no ale my tu o probiotyki wojujem :-))
Polecam!

PS. Tak, tak, kiszenie bez dodatku wody, we własnym soku - jak kapustę :-)
Trefniś
2018-02-04 17:57:05 UTC
Permalink
Pyszn=C4=85 kiszon=C4=85 kapustk=C4=85 zajadamy si=C4=99 prawie codzie=
nnie - w postaci =
ulubionej sur=C3=B3wki najprostszej na =C5=9Bwiecie (kapusta pokrojona=
drobniej, =
starta na drobnych =E2=80=9Ewi=C3=B3rkooczkach=E2=80=9D marchewka, jab=
=C5=82ko na tych grubszych - =
plus =C5=82y=C5=BCeczka cukru i kilka =C5=82y=C5=BCek oleju rzepakoweg=
o: wymiesza=C4=87, lekko =
ugnie=C5=9B=C4=87 dla zmacerowania, odczeka=C4=87 godzink=C4=99, wymie=
sza=C4=87 dla puszysto=C5=9Bci - =
voila).
Stanowczo odradzam "moczenie" tej sa=C5=82atki w oleju przez godzin=C4=99=
!
Niech ci=C4=99 wszystko przegryzie, czemu nie. Ale olejem pokropi=C4=87 =
tu=C5=BC przed =

podaniem - wtedy czu=C4=87 niezak=C5=82=C3=B3cony smak wszystkich sk=C5=82=
adnik=C3=B3w, poza tym s=C4=85 =

nadal chrupi=C4=85ce...

-- =

Trefni=C5=9B
Animka
2018-02-04 21:57:47 UTC
Permalink
Post by i***@gazeta.pl
Pyszną kiszoną kapustką zajadamy się prawie codziennie - w postaci
ulubionej surówki najprostszej na świecie (kapusta pokrojona drobniej,
starta na drobnych „wiórkooczkach” marchewka, jabłko na tych grubszych
- plus łyżeczka cukru i kilka łyżek oleju rzepakowego: wymieszać,
lekko ugnieść dla zmacerowania, odczekać godzinkę, wymieszać dla
puszystości - voila).
Stanowczo odradzam "moczenie" tej sałatki w oleju przez godzinę!
Niech cię wszystko przegryzie, czemu nie. Ale olejem pokropić tuż przed
podaniem - wtedy czuć niezakłócony smak wszystkich składników, poza tym
są nadal chrupiące...
W Warszawie sprzedają taka kapustą kwaszoną, że jej pogryźć nie można.
Jak sie z musu (żeby się nie zmarnowała) wrzuci do garnka i chce zrobic
z tego kapuśniak, to gotuje się ze 3 godziny.
Nie ma co jeść przez tych wszystkich oszukańców.
--
animka
Jarosław Sokołowski
2018-02-04 22:54:27 UTC
Permalink
Post by Animka
Nie ma co jeść przez tych wszystkich oszukańców.
Winogrona. Tak jak w temacie napisano.

Jarek
--
Jeszcze mi tylko z oczu jasnych
spływa do warg kropelka słona,
a ty mi nic nie odpowiadasz
i jesz zielone winogrona.
i***@gazeta.pl
2018-02-05 10:22:58 UTC
Permalink
Winogrona - jak w temacie
A kiś! A kiś!
😊
Roman Rogóż
2018-02-05 12:58:58 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by i***@gazeta.pl
Pyszną kiszoną kapustką zajadamy się prawie codziennie - w postaci
ulubionej surówki najprostszej na świecie (kapusta pokrojona drobniej,
starta na drobnych „wiórkooczkach” marchewka, jabłko na tych grubszych
- plus łyżeczka cukru i kilka łyżek oleju rzepakowego: wymieszać,
lekko ugnieść dla zmacerowania, odczekać godzinkę, wymieszać dla
puszystości - voila).
Stanowczo odradzam "moczenie" tej sałatki w oleju przez godzinę!
Niech cię wszystko przegryzie, czemu nie. Ale olejem pokropić tuż przed
podaniem - wtedy czuć niezakłócony smak wszystkich składników, poza tym
są nadal chrupiące...
W Warszawie sprzedają taka kapustą kwaszoną, że jej pogryźć nie można.
Jak sie z musu (żeby się nie zmarnowała) wrzuci do garnka i chce zrobic
z tego kapuśniak, to gotuje się ze 3 godziny.
Nie ma co jeść przez tych wszystkich oszukańców.
Kiszona to nie to samo co kwaszona

kiszona jest naturalnie (bakterie kwasu mlekowego) a kwaszona dodawanymi
kwasami np octem

to samo tyczy się ogórków
Animka
2018-02-05 20:10:27 UTC
Permalink
Post by Roman Rogóż
Post by Animka
Post by i***@gazeta.pl
Pyszną kiszoną kapustką zajadamy się prawie codziennie - w postaci
ulubionej surówki najprostszej na świecie (kapusta pokrojona drobniej,
starta na drobnych „wiórkooczkach” marchewka, jabłko na tych grubszych
- plus łyżeczka cukru i kilka łyżek oleju rzepakowego: wymieszać,
lekko ugnieść dla zmacerowania, odczekać godzinkę, wymieszać dla
puszystości - voila).
Stanowczo odradzam "moczenie" tej sałatki w oleju przez godzinę!
Niech cię wszystko przegryzie, czemu nie. Ale olejem pokropić tuż przed
podaniem - wtedy czuć niezakłócony smak wszystkich składników, poza tym
są nadal chrupiące...
W Warszawie sprzedają taka kapustą kwaszoną, że jej pogryźć nie można.
Jak sie z musu (żeby się nie zmarnowała) wrzuci do garnka i chce
zrobic z tego kapuśniak, to gotuje się ze 3 godziny.
Nie ma co jeść przez tych wszystkich oszukańców.
Kiszona to nie to samo co kwaszona
Wiem, wiem.
--
animka
Jarosław Sokołowski
2018-02-05 21:11:53 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by Roman Rogóż
Post by Animka
W Warszawie sprzedają taka kapustą kwaszoną, że jej pogryźć nie
można. Jak sie z musu (żeby się nie zmarnowała) wrzuci do garnka
i chce zrobic z tego kapuśniak, to gotuje się ze 3 godziny. Nie
ma co jeść przez tych wszystkich oszukańców.
Kiszona to nie to samo co kwaszona
Wiem, wiem.
A ja nie wiem.

Klient od siedmiu boleści i ósmego smutku, za pięć złotych kilo,
psia jego nędza! Najlepsza królewską grepsztyną żełądek sobie
za pół darmo wyłoży i jeszcze narzeka łatek galarowy, że za mało
romianie. A on znowóż romiany, że do trumny go kłaść łachmytę.
Albo się pyta pętaczyna, czy nie za mało sosiste. Za pięć złotych
chce się witamin nawtrajać i jeszcze sosem ich pipić. Jak chcesz
śmieciarzu, to kup sobie kwaszonych ogórków, a nie delikatesowego
owocu pierwszej klasy, ofiaro kwaterunkowego zagęszczenia. Taki
królewski towar za pięć złotych, to jeszcze jem drogo, zaczem
błogosławić te klęskie owocowe. Szpagowata inteligencja, taka
ich w te i nazad!

W dialekcie warszawskim kapusta i ogórki były kwaszone, a nie kiszone.
Nie inaczej by powiedział Grzesiuk, czy ten drugi, Wielanek, tak też
zawsze pisał Wiech. A to wszystko za czasów, kiedy nikomu do głowy by
nie przyszło, aby kapusta od czego innego kwasu nabrała, jak od stania
w beczce. To dopiero dzisiaj do kiszenia vel kwaszenia dorabiają
ideologie kucharze od siedmiu boleści, smakosze psia ich nędza.

Jarek
--
Na Czerniakowskiej numer jeden
mieszka z żoną brat mój Edek
Na Czerniakowskiej numer dwa
mieszkam z teściową właśnie ja
Roman Rogóż
2018-02-05 21:29:40 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Animka
Post by Roman Rogóż
Post by Animka
W Warszawie sprzedają taka kapustą kwaszoną, że jej pogryźć nie
można. Jak sie z musu (żeby się nie zmarnowała) wrzuci do garnka
i chce zrobic z tego kapuśniak, to gotuje się ze 3 godziny. Nie
ma co jeść przez tych wszystkich oszukańców.
Kiszona to nie to samo co kwaszona
Wiem, wiem.
A ja nie wiem.
Klient od siedmiu boleści i ósmego smutku, za pięć złotych kilo,
psia jego nędza! Najlepsza królewską grepsztyną żełądek sobie
za pół darmo wyłoży i jeszcze narzeka łatek galarowy, że za mało
romianie. A on znowóż romiany, że do trumny go kłaść łachmytę.
Albo się pyta pętaczyna, czy nie za mało sosiste. Za pięć złotych
chce się witamin nawtrajać i jeszcze sosem ich pipić. Jak chcesz
śmieciarzu, to kup sobie kwaszonych ogórków, a nie delikatesowego
owocu pierwszej klasy, ofiaro kwaterunkowego zagęszczenia. Taki
królewski towar za pięć złotych, to jeszcze jem drogo, zaczem
błogosławić te klęskie owocowe. Szpagowata inteligencja, taka
ich w te i nazad!
W dialekcie warszawskim kapusta i ogórki były kwaszone, a nie kiszone.
Nie inaczej by powiedział Grzesiuk, czy ten drugi, Wielanek, tak też
zawsze pisał Wiech. A to wszystko za czasów, kiedy nikomu do głowy by
nie przyszło, aby kapusta od czego innego kwasu nabrała, jak od stania
w beczce. To dopiero dzisiaj do kiszenia vel kwaszenia dorabiają
ideologie kucharze od siedmiu boleści, smakosze psia ich nędza.
Jarek
to nie kucharze ale byznesmeni i cwaniaki unijne którzy g... w papierku
będą sprzedawać jeśli tylko ma odpowiedni certyfikat i normę trzyma.
Jarosław Sokołowski
2018-02-05 22:36:45 UTC
Permalink
Post by Roman Rogóż
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Animka
Post by Roman Rogóż
Kiszona to nie to samo co kwaszona
Wiem, wiem.
A ja nie wiem.
Klient od siedmiu boleści i ósmego smutku, za pięć złotych kilo,
psia jego nędza! Najlepsza królewską grepsztyną żełądek sobie
za pół darmo wyłoży i jeszcze narzeka łatek galarowy, że za mało
romianie. A on znowóż romiany, że do trumny go kłaść łachmytę.
Albo się pyta pętaczyna, czy nie za mało sosiste. Za pięć złotych
chce się witamin nawtrajać i jeszcze sosem ich pipić. Jak chcesz
śmieciarzu, to kup sobie kwaszonych ogórków, a nie delikatesowego
owocu pierwszej klasy, ofiaro kwaterunkowego zagęszczenia. Taki
królewski towar za pięć złotych, to jeszcze jem drogo, zaczem
błogosławić te klęskie owocowe. Szpagowata inteligencja, taka
ich w te i nazad!
W dialekcie warszawskim kapusta i ogórki były kwaszone, a nie kiszone.
Nie inaczej by powiedział Grzesiuk, czy ten drugi, Wielanek, tak też
zawsze pisał Wiech. A to wszystko za czasów, kiedy nikomu do głowy by
nie przyszło, aby kapusta od czego innego kwasu nabrała, jak od stania
w beczce. To dopiero dzisiaj do kiszenia vel kwaszenia dorabiają
ideologie kucharze od siedmiu boleści, smakosze psia ich nędza.
to nie kucharze ale byznesmeni i cwaniaki unijne którzy g... w papierku
będą sprzedawać jeśli tylko ma odpowiedni certyfikat i normę trzyma.
Trzeba zajrzeć na pl.misc.byznes i zobaczyć o czym ONI tam piszą. Bo
tu piszą o różnicach między "kapustą kiszoną", a "kapustą kwaszoną".
Że niby jedna lepsza, druga gorsza. Ta prawdziwa, a ta nieprawdziwa.
Tymczasem różnica jest taka, jak między ziemniakiem a kartoflem.
Co rzecz jasna nie znaczy, że nie istnije kapucha, w której naturalna
fermentacja została zastąpiona (lub wspomożona) dodaniem kwasu.
Tym bardziej nie znaczy to, że nie da się nigdzie kupić prawdziwych
kiszonek.

Co do unijnego nazewnictwa o jedno mam żal -- o wypaczenie znaczenia
słowa "nektar". Kiedyś był to gęsty aksamitny sok z najlepszych owoców,
lub zgoła jakiś niebiański napój. Dzisiaj to słowo w regulacjach
handlowych oznacza gorszy rozcieńcony wodą sok owocowy z dodatkiem
cukru.
--
Jarek
Akarm
2018-02-06 14:01:28 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Roman Rogóż
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Roman Rogóż
Kiszona to nie to samo co kwaszona
To dopiero dzisiaj do kiszenia vel kwaszenia dorabiają
ideologie kucharze od siedmiu boleści, smakosze psia ich nędza.
to nie kucharze ale byznesmeni i cwaniaki unijne którzy g... w papierku
będą sprzedawać jeśli tylko ma odpowiedni certyfikat i normę trzyma.
Trzeba zajrzeć na pl.misc.byznes i zobaczyć o czym ONI tam piszą. Bo
tu piszą o różnicach między "kapustą kiszoną", a "kapustą kwaszoną".
A ja nie wierzyłem, że to naprawdę czytam. :D
--
Akarm
http://bykom-stop.cba.pl/
Nie trawię chamstwa, nieuctwa, bydła wszelakiego
Animka
2018-02-06 10:57:39 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Animka
Post by Roman Rogóż
Post by Animka
W Warszawie sprzedają taka kapustą kwaszoną, że jej pogryźć nie
można. Jak sie z musu (żeby się nie zmarnowała) wrzuci do garnka
i chce zrobic z tego kapuśniak, to gotuje się ze 3 godziny. Nie
ma co jeść przez tych wszystkich oszukańców.
Kiszona to nie to samo co kwaszona
Wiem, wiem.
A ja nie wiem.
Klient od siedmiu boleści i ósmego smutku, za pięć złotych kilo,
psia jego nędza! Najlepsza królewską grepsztyną żełądek sobie
za pół darmo wyłoży i jeszcze narzeka łatek galarowy, że za mało
romianie. A on znowóż romiany, że do trumny go kłaść łachmytę.
Albo się pyta pętaczyna, czy nie za mało sosiste. Za pięć złotych
chce się witamin nawtrajać i jeszcze sosem ich pipić. Jak chcesz
śmieciarzu, to kup sobie kwaszonych ogórków, a nie delikatesowego
owocu pierwszej klasy, ofiaro kwaterunkowego zagęszczenia. Taki
królewski towar za pięć złotych, to jeszcze jem drogo, zaczem
błogosławić te klęskie owocowe. Szpagowata inteligencja, taka
ich w te i nazad!
:-)
Post by Jarosław Sokołowski
W dialekcie warszawskim kapusta i ogórki były kwaszone, a nie kiszone.
Nie inaczej by powiedział Grzesiuk, czy ten drugi, Wielanek, tak też
zawsze pisał Wiech. A to wszystko za czasów, kiedy nikomu do głowy by
nie przyszło, aby kapusta od czego innego kwasu nabrała, jak od stania
w beczce. To dopiero dzisiaj do kiszenia vel kwaszenia dorabiają
ideologie kucharze od siedmiu boleści, smakosze psia ich nędza.
Dopiero od niedawna (chyba) ten proceder stosują i nawet nie wszyscy
wiedzą jak jesteśmy oszukiwani.
--
animka
Jarosław Sokołowski
2018-02-06 22:06:28 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by Jarosław Sokołowski
W dialekcie warszawskim kapusta i ogórki były kwaszone, a nie kiszone.
Nie inaczej by powiedział Grzesiuk, czy ten drugi, Wielanek, tak też
zawsze pisał Wiech. A to wszystko za czasów, kiedy nikomu do głowy by
nie przyszło, aby kapusta od czego innego kwasu nabrała, jak od stania
w beczce. To dopiero dzisiaj do kiszenia vel kwaszenia dorabiają
ideologie kucharze od siedmiu boleści, smakosze psia ich nędza.
Dopiero od niedawna (chyba) ten proceder stosują i nawet nie wszyscy
wiedzą jak jesteśmy oszukiwani.
Jedni oszukują podniebienie tymi swoimi kwasami, a inni oszukują język
źle dobierając słowa do rzeczy nazwania. Nie wiadomo którzy gorsi.
--
Jarek
i***@gazeta.pl
2018-03-09 20:41:51 UTC
Permalink
Kiszenie i kwaszenie to to samo. Funkcjonuje jednak coś, co jest określane jako ZAKWASZANIE. I to jest to, o czym mówisz - to właśnie wlewanie roztworu kwasu mlekowego do kapusty.
i***@gazeta.pl
2018-02-05 00:36:02 UTC
Permalink
Olej musi mieć czas na rozpuszczenie prowitaminy A z marchewki. Nie wystarczy chwila.
A chrupiące jest i tak.
Trefniś
2018-02-05 10:46:55 UTC
Permalink
Olej musi mie=E6 czas na rozpuszczenie prowitaminy A z marchewki. Nie =
=
wystarczy chwila.
A chrupi=B1ce jest i tak.
Ikselka jak zwykle wie lepiej :)

Zalej olejem marchewk=EA, kapust=EA dodaj tu=BF przed podaniem, proste.
Kapusta nasi=B1ka olejem i zwyczajnie staje si=EA g=B1bk=B1 nas=B1czon=B1=
olejem - =

traci smak i chrupko=B6=E6. To s=B1 fakty, kt=F3re mo=BFesz zaobserwowa=E6=
na w=B3asnym =

talerzu, jak tego ja do=B6wiadczy=B3em.

Zreszt=B1 w=B1trobie jest doskonale oboj=EAtne, czy beta karoten rozpu=B6=
ci=B3 si=EA w =

oleju na talerzu, czy w =BFo=B3=B1dku, czy gdziekolwiek indziej. Znaczni=
e =

wi=EAksze znaczenie ma stopie=F1 rozdrobnienia tej marchewki, to ma wi=EA=
ksze =

znaczenie dla przyswajalno=B6ci. Zreszt=B1 organizm wit. A z beta karote=
nu =

przyswoi tylko tyle, ile potrzebuje - dlatego suplementowanie, czy =

przyjmowanie z produkt=F3w zwierz=EAcych jest mniej zdrowe ze wzgl=EAdu =
na =

przedawkowanie.
Poczytajcie:
http://www.punktzdrowia.pl/zdrowie/witamina-a-dobry-wzrok-i-zadbana-skor=
a

-- =

Trefni=B6
i***@gazeta.pl
2018-02-05 11:34:29 UTC
Permalink
Kapusta nasiąka olejem
Chyba Twoja - ze sklepu, zakwaszana octem i zleżała. Współczuję doświadczeń.
Trefniś
2018-02-05 12:03:20 UTC
Permalink
Post by Trefniś
Kapusta nasi=B1ka olejem
Chyba Twoja - ze sklepu, zakwaszana octem i zle=BFa=B3a. Wsp=F3=B3czuj=
=EA =
do=B6wiadcze=F1.
Byle co jesz, byle co wiesz, a ba=B3wochwalczy samozachwyt zaciemnia ci =
=

=B6wiadomo=B6=E6.
Akurat na grupie kuchennej najch=EAtniej dyskutuj=EA w=B3a=B6nie o kiszo=
nkach.
Dlatego dziwi mnie np. ci=B1g=B3e utyskiwania Animki nt. kapusty kiszone=
j ze =

sklepu, kiedy opisali=B6my jej (bodaj ze stefanem) najprostsze kiszenie =
=

w=B3asnor=EAczne w s=B3oikach i zadeklarowali=B6my pomoc.
=A3atwiej p=F3j=B6=E6 do sklepu i narzeka=E6 - bardzo modne!

Nb. narzekasz na nadwag=EA - tego oleju wcale do sa=B3atki dodawa=E6 nie=
musisz, =

wystarczaj=B1co wiele spo=BFywasz go w innych produktach. Zreszt=B1 wita=
mina A i =

beta-karoten to nie tylko marchewka, jest sporo innych ich =BCr=F3de=B3.=
Na =

przyswajalno=B6=E6 beta-karotenu nie ma wp=B3ywu nas=B1czona olejem kapu=
sta.
EOT.

-- =

Trefni=B6
Animka
2018-02-05 20:06:58 UTC
Permalink
Dlatego dziwi mnie np. ciągłe utyskiwania Animki nt. kapusty kiszonej ze
sklepu, kiedy opisaliśmy jej (bodaj ze stefanem) najprostsze kiszenie
własnoręczne w słoikach i zadeklarowaliśmy pomoc.
Łatwiej pójść do sklepu i narzekać - bardzo modne!
Dziękuję bardzo. Zrobię taką kiszonkę. Bardzo chcę, ale narazie nie
miałam natchnienia oraz czasu.
Ostatnio usmażyłam faworki (pierwszy raz), bo mialam na własne faworki
wielką ochotę.
Wyszły za bardzo usmażone i chyba dlatego były inne niż normalne.
Ale nic to-nastpnym razem będą takie jakie powinny być.
--
animka
FEniks
2018-02-05 12:14:59 UTC
Permalink
Zresztą wątrobie jest doskonale obojętne, czy beta karoten rozpuścił
się w oleju na talerzu, czy w żołądku, czy gdziekolwiek indziej.
Znacznie większe znaczenie ma stopień rozdrobnienia tej marchewki, to
ma większe znaczenie dla przyswajalności.
Też mnie bawi ten przesąd, że koniecznie do surówki z marchewki trzeba
dodać tłuszcz. Zwłaszcza że samej się tej surówki zazwyczaj nie spożywa,
a razem z jakimś tłustym mięchem typu kotlet.

Ewa
Trefniś
2018-02-05 17:36:16 UTC
Permalink
Zreszt=B1 w=B1trobie jest doskonale oboj=EAtne, czy beta karoten rozp=
u=B6ci=B3 =
si=EA w oleju na talerzu, czy w =BFo=B3=B1dku, czy gdziekolwiek indzi=
ej. =
Znacznie wi=EAksze znaczenie ma stopie=F1 rozdrobnienia tej marchewki=
, to =
ma wi=EAksze znaczenie dla przyswajalno=B6ci.
Te=BF mnie bawi ten przes=B1d, =BFe koniecznie do sur=F3wki z marchewk=
i trzeba =
doda=E6 t=B3uszcz. Zw=B3aszcza =BFe samej si=EA tej sur=F3wki zazwycza=
j nie spo=BFywa, =
a razem z jakim=B6 t=B3ustym mi=EAchem typu kotlet.
Oczywi=B6cie!

To zalewanie olejem ca=B3ej sa=B3atki (sama marchewka p=F3=B3 biedy) na =
godzin=EA =

przypomina mi pewne zabawne wydarzenia.
W latach osiemdziesi=B1tych ub. wieku ca=B3=B1 ekip=B1 je=BCdzili=B6my n=
a obozy =

harcerskie (nie ca=B3e ZHP by=B3o zindoktrynowane, zw=B3aszcza we Wroc=B3=
awiu).
Jeden z naszych koleg=F3w tradycyjnie urz=B1dza=B3 tzw. obrzydzane czwar=
tki.
Na obiad ustawia=B3 si=EA z miednic=B1 i do niej nabiera=B3 zup=EA, drug=
ie danie, =

kompot i co tam jeszcze zdarzy=B3o si=EA na podwieczorek. Miesza=B3 wszy=
stko =

dok=B3adnie i zjada=B3.
Przekonywa=B3, =BFe nie ma znaczenia gdzie si=EA wszystko po=B3=B1czy.

BTW mo=BFe lepiej po=B3=B1czy=E6 ca=B3y obiad i zala=E6 olejem na godzin=
=EA, beta =

karoten zewsz=B1d i sk=B1dkolwiek rozpu=B6ci si=EA w t=B3uszczu :)

-- =

Trefni=B6
i***@gazeta.pl
2018-02-05 19:06:26 UTC
Permalink
zalewanie olejem całej sałatki
Nie wiem, ile Ty robisz tej sałatki (ja - pełną salaterkę). No ale skoro te 4 łyżki oleju są w stanie Ci ją „zalać”, to pewnie jak ognia unikasz także winegreta!
LOL
FEniks
2018-02-05 21:26:47 UTC
Permalink
Oczywiście!
To zalewanie olejem całej sałatki (sama marchewka pół biedy) na godzinę
Marchewka i kapusta to jeszcze jeszcze. Znacznie gorzej wypada sałata
potraktowana olejem, albo co gorsza winegretem, na godzinę przed spożyciem.
przypomina mi pewne zabawne wydarzenia.
W latach osiemdziesiątych ub. wieku całą ekipą jeździliśmy na obozy
harcerskie (nie całe ZHP było zindoktrynowane, zwłaszcza we Wrocławiu).
Jeden z naszych kolegów tradycyjnie urządzał tzw. obrzydzane czwartki.
Na obiad ustawiał się z miednicą i do niej nabierał zupę, drugie
danie, kompot i co tam jeszcze zdarzyło się na podwieczorek. Mieszał
wszystko dokładnie i zjadał.
Przekonywał, że nie ma znaczenia gdzie się wszystko połączy.
Zboczenia chadzają różnymi ścieżkami, często skrajnymi. Ja znam (i to
bardzo dobrze!)  takich, którym się na talerzu NIC nie może ze sobą
połączyć. Bo nie i już. A już zwłaszcza jakaś rozlana z surówki ciecz.

Ewa
i***@gazeta.pl
2018-02-05 23:20:15 UTC
Permalink
Post by FEniks
Znacznie gorzej wypada sałata
potraktowana olejem, albo co gorsza winegretem, na godzinę przed spożyciem.
Ciekawe doświadczenie. Często tak eksperymentujesz?
i***@gazeta.pl
2018-02-05 19:24:28 UTC
Permalink
Zwłaszcza kotlet z piersi kurzęcej, na parze.
Kapie od tłuszczu, że hej.

Poza tym paniusia najwyraźniej nie wie, że w żołądku to już sporo za późno na rozpuszczanie czegokolwiek w tłuszczu - na szczęście producenci preparatów witaminowych to wiedzą, ładując do kapsułek wcześniej sporządzone tłuszczowe roztwory witamin.
Loading...