Discussion:
Czubryca zielona
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
FEniks
2017-02-07 19:02:05 UTC
Permalink
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo dobrze
skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam prawie do wszystkiego.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2017-02-07 20:11:10 UTC
Permalink
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo
dobrze skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam
prawie do wszystkiego.
A to jest mieszanka? Pytam, bo nie widziałem, a słowo dwuznaczne.
Może oznaczać pojedyncze zielsko, któryś z gatunków cząbru, znany
dobrze w kuchniach bałkańskich. Ale może też być mieszanką, w której
czubryca właściwa odgrywa dominującą rolę. Kiedyś taką kupiłem
na targu w Warnie. Można o niej powiedzieć, że była skomponowania
ciekawie. Pod względem wizualnym. Zapakowana w słoik, a w nim widać
było ingrediencje poukładane warstwami. Poza burozieloną czubrycą
wyraziście czerwone pasma mielonej papryki i białej soli. Można rzec,
że to protomieszanka -- gdy kto chciał, mógł sobie słoik wstrząsnąć.

Jarek
--
Bułgar to też słowianin, choć bardziej od nas czarny,
Żeby mu sprawić przyjemność, jeździmy często do Warny
I każdy jakiś kożuszek przywieźć się stamtąd stara
Żeby się Bułgar nie przegrzał, bo my kochamy Bułgara!!!
FEniks
2017-02-07 20:46:19 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo
dobrze skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam
prawie do wszystkiego.
A to jest mieszanka? Pytam, bo nie widziałem, a słowo dwuznaczne.
Może oznaczać pojedyncze zielsko, któryś z gatunków cząbru, znany
dobrze w kuchniach bałkańskich. Ale może też być mieszanką, w której
czubryca właściwa odgrywa dominującą rolę.
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała smaku
ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś taką kupiłem
na targu w Warnie. Można o niej powiedzieć, że była skomponowania
ciekawie. Pod względem wizualnym. Zapakowana w słoik, a w nim widać
było ingrediencje poukładane warstwami. Poza burozieloną czubrycą
wyraziście czerwone pasma mielonej papryki i białej soli. Można rzec,
że to protomieszanka -- gdy kto chciał, mógł sobie słoik wstrząsnąć.
Albo dozować składniki według własnych upodobań. Też ciekawie.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2017-02-08 10:08:09 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo
dobrze skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam
prawie do wszystkiego.
A to jest mieszanka? Pytam, bo nie widziałem, a słowo dwuznaczne.
Może oznaczać pojedyncze zielsko, któryś z gatunków cząbru, znany
dobrze w kuchniach bałkańskich. Ale może też być mieszanką, w której
czubryca właściwa odgrywa dominującą rolę.
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa. No jeszcze Macedończycy mają podobne
słówko, czemu trudno się dziwić. Z tamtych kręgów dotarło do mnie
nazywanie w ten sposób samej rośliny przyprawowej, choćby i świeża była.
Można więc rzec, że to co Kotanyi sypie w torebkę i to co ja kupiłem
w słoiku na targu w Warnie, to jest "cząber z dodatkiem przypraw".
Post by FEniks
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała smaku
ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś taką kupiłem na targu w Warnie. Można o niej powiedzieć,
że była skomponowania ciekawie. Pod względem wizualnym. Zapakowana
w słoik, a w nim widać było ingrediencje poukładane warstwami. Poza
burozieloną czubrycą wyraziście czerwone pasma mielonej papryki
i białej soli. Można rzec, że to protomieszanka -- gdy kto chciał,
mógł sobie słoik wstrząsnąć.
Albo dozować składniki według własnych upodobań. Też ciekawie.
Bardzo ciekawie. Intruzje solne i papryczane miały miąższość niewielką
i znajdowały się w słoiku na sporej głębokości. Eksplotacja tych zasobów
metodą odkrywkową musiała być poprzedzona dłuższą konsumpcją czubrycy
właściwej. Pozostają jeszcze metody głębinowe, ale do tego potrzeba
specjalnej technologii.

Jarek
--
A jeśli ci ktoś powie, że masz dodać wanilii, to mu daj w pysk.
FEniks
2017-02-08 14:29:25 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo
dobrze skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam
prawie do wszystkiego.
A to jest mieszanka? Pytam, bo nie widziałem, a słowo dwuznaczne.
Może oznaczać pojedyncze zielsko, któryś z gatunków cząbru, znany
dobrze w kuchniach bałkańskich. Ale może też być mieszanką, w której
czubryca właściwa odgrywa dominującą rolę.
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa. No jeszcze Macedończycy mają podobne
słówko, czemu trudno się dziwić. Z tamtych kręgów dotarło do mnie
nazywanie w ten sposób samej rośliny przyprawowej, choćby i świeża była.
Można więc rzec, że to co Kotanyi sypie w torebkę i to co ja kupiłem
w słoiku na targu w Warnie, to jest "cząber z dodatkiem przypraw".
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca. Jak
się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co pewnie
zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było pewnie
czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała smaku
ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Albo dozować składniki według własnych upodobań. Też ciekawie.
Bardzo ciekawie. Intruzje solne i papryczane miały miąższość niewielką
i znajdowały się w słoiku na sporej głębokości. Eksplotacja tych zasobów
metodą odkrywkową musiała być poprzedzona dłuższą konsumpcją czubrycy
właściwej. Pozostają jeszcze metody głębinowe, ale do tego potrzeba
specjalnej technologii.
Wystarczy łyżeczka. Chyba że słoik długi a wąski, wtedy rurka do napojów.

Ewa
FEniks
2017-02-08 14:34:18 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Bo jako dodatek do twarożku na pewno się nadaje.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2017-02-08 15:38:14 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa. No jeszcze Macedończycy mają podobne
słówko, czemu trudno się dziwić. Z tamtych kręgów dotarło do mnie
nazywanie w ten sposób samej rośliny przyprawowej, choćby i świeża była.
Można więc rzec, że to co Kotanyi sypie w torebkę i to co ja kupiłem
w słoiku na targu w Warnie, to jest "cząber z dodatkiem przypraw".
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca.
Jednak Bułgarzy nie mają tego komfortu rozróżniania przy nazywaniu
-- co chciałem odnotować. A przecież to oni dali światu czubrycę.
Post by FEniks
Jak się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co
pewnie zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było
pewnie czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Zawsze można próbować coś samemu namieszać. W tym momencie powstaje
pytanie: mieszać w słoiku, czy od razu w garze. Sytuacja przypomnina
nieco tę, jaką mamy z curry. Ten proszek, który mamy w kuchni, jest
wymysłem Anglików. Hindusi niczego takiego do gara nie sypią, curry
jest u nich potrawą, która swój smak zawdzięcza wielu indywidualnym
składnikom, świeżym i suszonym, które spotykają się ze sobą dopiero
w kotle. Proszek curry jest próbą wyeksportowania indyjskich smaków
poza miejsce pochodzenia. Takoż czubryca z torebki przynosi nam
bałkański powiew tu, do naszych talerzy. I nie tak, że Bułgarzy
cząbru w słoiku nie mieszają. Mieszają (choć nie zawsze dokładnie),
ale i z niezmieszanej czubrycy to i owo uwarzą.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała
smaku ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Albo dozować składniki według własnych upodobań. Też ciekawie.
Bardzo ciekawie. Intruzje solne i papryczane miały miąższość niewielką
i znajdowały się w słoiku na sporej głębokości. Eksplotacja tych zasobów
metodą odkrywkową musiała być poprzedzona dłuższą konsumpcją czubrycy
właściwej. Pozostają jeszcze metody głębinowe, ale do tego potrzeba
specjalnej technologii.
Wystarczy łyżeczka. Chyba że słoik długi a wąski, wtedy rurka do napojów.
Baryłeczka była niewielka, ale gdy po brzegi napełniona, to nie sposób
sięgnąć łyżeczką do samego dna.

Jarek
--
Więc może zrobiłbym lepiej, gdybym zajrzał trochę głębiej... tak tylko,
na wszelki wypadek... na wypadek, gdyby Słonie nie lubiły sera... tak jak
na przykład ja... Aaa! -- westchnął Puchatek z rozkoszą. -- Miałem rację.
Jest to miód aż do samego dna.
Animka
2017-02-08 21:54:45 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa. No jeszcze Macedończycy mają podobne
słówko, czemu trudno się dziwić. Z tamtych kręgów dotarło do mnie
nazywanie w ten sposób samej rośliny przyprawowej, choćby i świeża była.
Można więc rzec, że to co Kotanyi sypie w torebkę i to co ja kupiłem
w słoiku na targu w Warnie, to jest "cząber z dodatkiem przypraw".
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca.
Jednak Bułgarzy nie mają tego komfortu rozróżniania przy nazywaniu
-- co chciałem odnotować. A przecież to oni dali światu czubrycę.
Post by FEniks
Jak się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co
pewnie zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było
pewnie czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Zawsze można próbować coś samemu namieszać. W tym momencie powstaje
pytanie: mieszać w słoiku, czy od razu w garze. Sytuacja przypomnina
nieco tę, jaką mamy z curry. Ten proszek, który mamy w kuchni, jest
wymysłem Anglików. Hindusi niczego takiego do gara nie sypią, curry
jest u nich potrawą, która swój smak zawdzięcza wielu indywidualnym
składnikom, świeżym i suszonym, które spotykają się ze sobą dopiero
w kotle. Proszek curry jest próbą wyeksportowania indyjskich smaków
poza miejsce pochodzenia. Takoż czubryca z torebki przynosi nam
bałkański powiew tu, do naszych talerzy. I nie tak, że Bułgarzy
cząbru w słoiku nie mieszają. Mieszają (choć nie zawsze dokładnie),
ale i z niezmieszanej czubrycy to i owo uwarzą.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała
smaku ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Albo dozować składniki według własnych upodobań. Też ciekawie.
Bardzo ciekawie. Intruzje solne i papryczane miały miąższość niewielką
i znajdowały się w słoiku na sporej głębokości. Eksplotacja tych zasobów
metodą odkrywkową musiała być poprzedzona dłuższą konsumpcją czubrycy
właściwej. Pozostają jeszcze metody głębinowe, ale do tego potrzeba
specjalnej technologii.
Wystarczy łyżeczka. Chyba że słoik długi a wąski, wtedy rurka do napojów.
Baryłeczka była niewielka, ale gdy po brzegi napełniona, to nie sposób
sięgnąć łyżeczką do samego dna.
Nie doceniałam Cię. Teraz wiem, że jesteś mistrzem :-)
--
animka
FEniks
2017-02-08 22:14:07 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa. No jeszcze Macedończycy mają podobne
słówko, czemu trudno się dziwić. Z tamtych kręgów dotarło do mnie
nazywanie w ten sposób samej rośliny przyprawowej, choćby i świeża była.
Można więc rzec, że to co Kotanyi sypie w torebkę i to co ja kupiłem
w słoiku na targu w Warnie, to jest "cząber z dodatkiem przypraw".
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca.
Jednak Bułgarzy nie mają tego komfortu rozróżniania przy nazywaniu
-- co chciałem odnotować. A przecież to oni dali światu czubrycę.
Post by FEniks
Jak się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co
pewnie zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było
pewnie czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Zawsze można próbować coś samemu namieszać. W tym momencie powstaje
pytanie: mieszać w słoiku, czy od razu w garze. Sytuacja przypomnina
nieco tę, jaką mamy z curry. Ten proszek, który mamy w kuchni, jest
wymysłem Anglików. Hindusi niczego takiego do gara nie sypią, curry
jest u nich potrawą, która swój smak zawdzięcza wielu indywidualnym
składnikom, świeżym i suszonym, które spotykają się ze sobą dopiero
w kotle. Proszek curry jest próbą wyeksportowania indyjskich smaków
poza miejsce pochodzenia. Takoż czubryca z torebki przynosi nam
bałkański powiew tu, do naszych talerzy. I nie tak, że Bułgarzy
cząbru w słoiku nie mieszają. Mieszają (choć nie zawsze dokładnie),
ale i z niezmieszanej czubrycy to i owo uwarzą.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała
smaku ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Albo dozować składniki według własnych upodobań. Też ciekawie.
Bardzo ciekawie. Intruzje solne i papryczane miały miąższość niewielką
i znajdowały się w słoiku na sporej głębokości. Eksplotacja tych zasobów
metodą odkrywkową musiała być poprzedzona dłuższą konsumpcją czubrycy
właściwej. Pozostają jeszcze metody głębinowe, ale do tego potrzeba
specjalnej technologii.
Wystarczy łyżeczka. Chyba że słoik długi a wąski, wtedy rurka do napojów.
Baryłeczka była niewielka, ale gdy po brzegi napełniona, to nie sposób
sięgnąć łyżeczką do samego dna.
Nie doceniałam Cię. Teraz wiem, że jesteś mistrzem :-)
Master Chef.

Ewa
Animka
2017-02-08 23:29:56 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Animka
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa. No jeszcze Macedończycy mają podobne
słówko, czemu trudno się dziwić. Z tamtych kręgów dotarło do mnie
nazywanie w ten sposób samej rośliny przyprawowej, choćby i świeża była.
Można więc rzec, że to co Kotanyi sypie w torebkę i to co ja kupiłem
w słoiku na targu w Warnie, to jest "cząber z dodatkiem przypraw".
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca.
Jednak Bułgarzy nie mają tego komfortu rozróżniania przy nazywaniu
-- co chciałem odnotować. A przecież to oni dali światu czubrycę.
Post by FEniks
Jak się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co
pewnie zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było
pewnie czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Zawsze można próbować coś samemu namieszać. W tym momencie powstaje
pytanie: mieszać w słoiku, czy od razu w garze. Sytuacja przypomnina
nieco tę, jaką mamy z curry. Ten proszek, który mamy w kuchni, jest
wymysłem Anglików. Hindusi niczego takiego do gara nie sypią, curry
jest u nich potrawą, która swój smak zawdzięcza wielu indywidualnym
składnikom, świeżym i suszonym, które spotykają się ze sobą dopiero
w kotle. Proszek curry jest próbą wyeksportowania indyjskich smaków
poza miejsce pochodzenia. Takoż czubryca z torebki przynosi nam
bałkański powiew tu, do naszych talerzy. I nie tak, że Bułgarzy
cząbru w słoiku nie mieszają. Mieszają (choć nie zawsze dokładnie),
ale i z niezmieszanej czubrycy to i owo uwarzą.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała
smaku ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można
poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Albo dozować składniki według własnych upodobań. Też ciekawie.
Bardzo ciekawie. Intruzje solne i papryczane miały miąższość niewielką
i znajdowały się w słoiku na sporej głębokości. Eksplotacja tych zasobów
metodą odkrywkową musiała być poprzedzona dłuższą konsumpcją czubrycy
właściwej. Pozostają jeszcze metody głębinowe, ale do tego potrzeba
specjalnej technologii.
Wystarczy łyżeczka. Chyba że słoik długi a wąski, wtedy rurka do napojów.
Baryłeczka była niewielka, ale gdy po brzegi napełniona, to nie sposób
sięgnąć łyżeczką do samego dna.
Nie doceniałam Cię. Teraz wiem, że jesteś mistrzem :-)
Master Chef.
Nie wiem czy występuje w TV w tym progranie, ale czytanie wypowiedzi
J.S. to POEZJA :-)
--
animka
FEniks
2017-02-09 13:32:43 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by FEniks
Post by Animka
Nie doceniałam Cię. Teraz wiem, że jesteś mistrzem :-)
Master Chef.
Nie wiem czy występuje w TV w tym progranie, ale czytanie wypowiedzi
J.S. to POEZJA :-)
Poezja smaku i aromatu. :)

Ewa
FEniks
2017-02-08 22:06:18 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Schodząc nieco z tematu - ciekawe, jak sernik na zimno w wersji słonej
by się sprawdził. Hm, może kiedyś spróbuję.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2017-02-09 11:01:50 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Schodząc nieco z tematu - ciekawe, jak sernik na zimno w wersji słonej
by się sprawdził. Hm, może kiedyś spróbuję.
Sernik na zimno, taki galaretką żelowany? Nieraz się zastanawiałem,
dlaczego na to czasem "pascha" mówią. Ale lubię ten deser, zwłaszcza
gdy dobrze w bakalie zaopatrzony. Natomiast wszelkie galarety wytrawne,
te zimne nóżki, ozorki w marchewkę i groszek zdobne, ryby słodkowodne w
żelu zastygłe -- to wszystko budzi mój wewnętrzny sprzeciw. Podejrzewam,
że to efekt wczesnych skojarzeń. Słodycz w tę konsystencję wdrukowała mi
się już w dzieciństwie. Zatem jeśli na słono, jeśli pascha, to może już
taka jak Pan Bóg przykazał, z baranka? Z tym że ona nie może być z seram,
a to oznacza dalsze odejście od tematu.

Kiedyś podano mi rybę wegetariańską. Zmajstrowana była z selera i sera
(doceniam ponysł dobierania składników pod względem podobieństwa nazw).
Ona była w wydaniu "po grecku". Ale może pójść dalej tą drogą i spróbować
takiej ryby w galarecie. Przy odrobinie fantazji powinna się udać.

Jarek
--
Szuja -- pióra by pożyczyć od Anouilh'a
Szuja -- by opisać co to jest za typ
Szuja -- kawał matrymonialnego zbója
Z pieszczot dwója, nieudana galareta z ryb
FEniks
2017-02-09 13:31:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Schodząc nieco z tematu - ciekawe, jak sernik na zimno w wersji słonej
by się sprawdził. Hm, może kiedyś spróbuję.
Sernik na zimno, taki galaretką żelowany? Nieraz się zastanawiałem,
dlaczego na to czasem "pascha" mówią. Ale lubię ten deser, zwłaszcza
gdy dobrze w bakalie zaopatrzony.
No właśnie, pascha to mówią na deser, czyli na słodkie.
Mnie natomiast zaciekawiła wersja słona sernika na zimno. Tak, takiego
żelowanego galaretką, ale zamiast cukru i przypraw typowych dla
słodkiego (np. wanilii) miałby w sobie sól i zioła ,choćby tę czubrycę.
Mógłby być nawet na kruchym spodzie i przybrany z góry galaretką z
kurczaka lub nóżek, hi hi.
Post by Jarosław Sokołowski
Natomiast wszelkie galarety wytrawne,
te zimne nóżki, ozorki w marchewkę i groszek zdobne, ryby słodkowodne w
żelu zastygłe -- to wszystko budzi mój wewnętrzny sprzeciw. Podejrzewam,
że to efekt wczesnych skojarzeń.
Galaretki z nóżek i z ryb też nigdy nie lubiłam. Kurczaka w galarecie lubię.
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś podano mi rybę wegetariańską. Zmajstrowana była z selera i sera
(doceniam ponysł dobierania składników pod względem podobieństwa nazw).
Ona była w wydaniu "po grecku". Ale może pójść dalej tą drogą i spróbować
takiej ryby w galarecie. Przy odrobinie fantazji powinna się udać.
Pomysły typu parówki wegetariańskie, ser żółty z soi itd. trochę mnie
rozczulają. Cenię sobie jednak jasność i konkrety w temacie jedzenia.
Nie ma być ryby ani innego mięcha, to niech nie będzie, także w nazwie.
Choć tym, którzy nazywają, pewnie trochę żal. ;)

Ewa
Jarosław Sokołowski
2017-02-09 15:25:24 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Mam zamiar zrobić sernik na zimno. Nada się ta czubryca?
Jeśli sernik ma być na słono, to czemu by nie. Można poeksperymentować.
Nie musi być bardzo na słono. I nie muszę eksperymentować, by wiedzieć
z praktyki, że cząber do sera jest wyborny. Z tym że zwykle ponad
twarożki przedkładam coś nieco twardszego.
Schodząc nieco z tematu - ciekawe, jak sernik na zimno w wersji słonej
by się sprawdził. Hm, może kiedyś spróbuję.
Sernik na zimno, taki galaretką żelowany? Nieraz się zastanawiałem,
dlaczego na to czasem "pascha" mówią. Ale lubię ten deser, zwłaszcza
gdy dobrze w bakalie zaopatrzony.
No właśnie, pascha to mówią na deser, czyli na słodkie.
Mnie natomiast zaciekawiła wersja słona sernika na zimno. Tak, takiego
żelowanego galaretką, ale zamiast cukru i przypraw typowych dla
słodkiego (np. wanilii) miałby w sobie sól i zioła ,choćby tę czubrycę.
Mógłby być nawet na kruchym spodzie i przybrany z góry galaretką z
kurczaka lub nóżek, hi hi.
Jest taki nurt w sztuce kuchennej, że się przygotowuje dania o wyglądzie
znajomym, smaku być może też, ale zgoła niepasującym do tego, co oczy
widzą. Ten sernik dobrze wpisuje się w taką kulinarną awangardę.

Ale to nie tylko pomysły postrzelonych kucharzy. Kuchnie świata potrafią
zaskakiwać. W krajach Północy, w Islandii, w Szwecji bodaj też, do kanonu
należą torty ze śledziem. Albo z innymi darami mórz i oceanów, jak na
przykład krewetki. W kompozycjach tych nie stroni się od bitej śmietany,
więc wszystko to wygląda tak, jak tort wyglądać powinien. Dlaczego więc
nie twarożek biały i puszysty galaretką podlany?
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Natomiast wszelkie galarety wytrawne, te zimne nóżki, ozorki w marchewkę
i groszek zdobne, ryby słodkowodne w żelu zastygłe -- to wszystko budzi
mój wewnętrzny sprzeciw. Podejrzewam, że to efekt wczesnych skojarzeń.
Galaretki z nóżek i z ryb też nigdy nie lubiłam. Kurczaka w galarecie lubię.
To ten taki w szklance, z zielonym groszkiem, marchewką i różnymi
kolorowymi? Też nigdy nie lubiłem. Ale teraz bym pewnie zjadł, gdyby
już ktoś zrobił i podał. Wracając do sera, to zamiast kurczaka można
tam spróbować kawałki fety wpuścić. No a wtedy oliwki też. Może świeży
cząber.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś podano mi rybę wegetariańską. Zmajstrowana była z selera i sera
(doceniam ponysł dobierania składników pod względem podobieństwa nazw).
Ona była w wydaniu "po grecku". Ale może pójść dalej tą drogą i spróbować
takiej ryby w galarecie. Przy odrobinie fantazji powinna się udać.
Pomysły typu parówki wegetariańskie, ser żółty z soi itd. trochę mnie
rozczulają. Cenię sobie jednak jasność i konkrety w temacie jedzenia.
Nie ma być ryby ani innego mięcha, to niech nie będzie, także w nazwie.
Choć tym, którzy nazywają, pewnie trochę żal. ;)
Też bym sam takiej nazwy nie wymyślił, ale mam bezgraniczną tolerancję
dla wszystkiego, co inni w kuchni wyprawiają. Nie jestem na to uczulony,
więc opisywanie dań w ten sposób mnie nie rozczula. Przyznać też trzeba,
że niektóre potrawy z tradycyjnie wegerariańskich kuchni powodują we mnie
wątpliwości, z czego to jest. Bo ze zwierza też by mogło. Albo ze sera
chociaż. Nie chodzi przy tym o udawanie, albo że ktoś koniecznie chciał
coś naśladować. Same z sienie one takie. Dla równowagi możana wspomnieć
o tradycyjnych kruchych ciasteczkach ze skwarek. Ze dwa razy w życiu
jadłem, ale sam bym się nie domyślił, że to z dużym udziałem świni jest.

Jarek
--
Jutro sztukę pokaż światu; | Aby było, jak należy.
Nie żałować, mocium panie, | Masz do ryby szafran świeży
Cynamonu i muszkatu, | I bakalii po dostatku --
I wszelkiego aromatu, | Niechże będzie dobrze, bratku.
FEniks
2017-02-09 21:24:58 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Galaretki z nóżek i z ryb też nigdy nie lubiłam. Kurczaka w galarecie lubię.
To ten taki w szklance, z zielonym groszkiem, marchewką i różnymi
kolorowymi?
Na przykład taki.
Post by Jarosław Sokołowski
Też nigdy nie lubiłem.
A ja owszem, a ja tak.
Post by Jarosław Sokołowski
Też bym sam takiej nazwy nie wymyślił, ale mam bezgraniczną tolerancję
dla wszystkiego, co inni w kuchni wyprawiają. Nie jestem na to uczulony,
więc opisywanie dań w ten sposób mnie nie rozczula.
Jako że od pół roku nie jadam niemal żadnych przetworów mlecznych, wiem
co znaczy tęsknić. Więc mnie rozczula. Żadne mleczne substytuty w
postaci "mleczek" sojowych, owsianych, migdałowych, jaglanych i tym
podobnych wynalazków nie są satysfakcjonujące niestety, a tym bardziej
sery i inne.
Post by Jarosław Sokołowski
Przyznać też trzeba,
że niektóre potrawy z tradycyjnie wegerariańskich kuchni powodują we mnie
wątpliwości, z czego to jest.
Z ciekawszych rzeczy wegańskich spotkałam (tylko w recepturze) jakąś
sól, która ma imitować smak jajek. Ale nie próbowałam. Nawet nie
pamiętam, jaka to była sól, jakaś rydzowa czy cóś.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2017-02-10 10:30:19 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Kurczaka w galarecie lubię.
To ten taki w szklance, z zielonym groszkiem, marchewką
i różnymi kolorowymi?
Na przykład taki.
Post by Jarosław Sokołowski
Też nigdy nie lubiłem.
A ja owszem, a ja tak.
Wygrzebałem z pamięci taki fakt, że lubiłem zawsze galaretkę w konserwie
ogólnoturystycznej. Ale tę zawsze spożywałem gdzieś na grani, po długim
marszu. Tu nabyte w dolinach przyzwyczajenia idą precz, chwila ważniejsza
jest nad kształtowany latami rozsądek.

Istnienie dań okolicznościowych nie jest dla mnie tajemnicą. Takich, co
ze smakiem spożywa się wyłącznie w określonych warunkach. Są rzeczy,
które lubię, ale nigdy sam ich w domu nie zrobię, nie podam, nie zjem.
Za to gdzieś w gościach, to i owszem.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Też bym sam takiej nazwy nie wymyślił, ale mam bezgraniczną tolerancję
dla wszystkiego, co inni w kuchni wyprawiają. Nie jestem na to uczulony,
więc opisywanie dań w ten sposób mnie nie rozczula.
Jako że od pół roku nie jadam niemal żadnych przetworów mlecznych, wiem
co znaczy tęsknić. Więc mnie rozczula. Żadne mleczne substytuty w
postaci "mleczek" sojowych, owsianych, migdałowych, jaglanych i tym
podobnych wynalazków nie są satysfakcjonujące niestety, a tym bardziej
sery i inne.
Syndrom odstawienia, przymusowa abstynencja. Wygląda podobnie, niezależnie
od tego, czy dotyczy mleka i przetworów, czy czego innego. Inaczej jest,
gdy kto tak z wewnętrznej potrzeby, albo wręcz wzrastał w takiej kulturze
kuchennej od dziecka.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Przyznać też trzeba, że niektóre potrawy z tradycyjnie wegerariańskich
kuchni powodują we mnie wątpliwości, z czego to jest.
Z ciekawszych rzeczy wegańskich spotkałam (tylko w recepturze) jakąś
sól, która ma imitować smak jajek. Ale nie próbowałam. Nawet nie
pamiętam, jaka to była sól, jakaś rydzowa czy cóś.
Da się z tej soli zrobic suflet? Albo jajko na twardo? Smak w jaju to
rzecz daleko mniej istotna od innych jego własności. Całe kopy jajec
giną w zapomnieniu, kończa w potrawach, o których nikt nie powie, że
to "potrawa z jaj". Są dodatkem, spożywanym często nieświadomie. Ale
nie dodatkiem smakowym, lecz strukturalnym.

Jarek

PS
Wśród składników czubrycy wymieniana jest kozieradka (vel kozieratka).
Chciałem zapytać, sondę zrobić, jak ta roślnka ma się obecnie, czy jest
w modzie i w użyciu? Wśród przypraw zajmuje miejsce osobliwe, razem z
lubczykiem. O ile inne zioła i korzenie do miąs dodane sprawiają, że
smak staje się "bardziej roślinny", to z tymi dwoma jest odwrotnie.
Rosołowatość jest tym, co dominuje. Ktoś mógłby się nawet pokusić, by
tym wołu udawać.

Kiedyś nabyłem większe ilości tej przyprawy, w formie nasion. Jest
różnica między nimi, a materiałem sproszkowanym. Wiele w nich jakichś
olejków, które ulatniają się szybko po zmieleniu. Więc najlepiej robić
to bezpośrednio przed użyciem. Ale też mają w sobie ładunek dydaktyczny
-- widać, skąd nazwa. Wyglądem przypominają kozie raciczki (ratki).
Pisownia, która teraz dominuje, zdaje się sugerować, że ma to coś
wspólnego z Kozłem Sobieradkiem, stryjaszkiem Koziołka Matołka.
--
Po grani! Po grani! Nad przepaścią bez łańcuchów, bez wahania!
Tu na trzeźwo diabli wezmą, zdradzi mnie rozsądek -- drań.
W wilczy dół wspomnienia zmienią ostrą grań!
Qrczak
2017-02-09 16:06:20 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś podano mi rybę wegetariańską. Zmajstrowana była z selera i sera
(doceniam ponysł dobierania składników pod względem podobieństwa nazw).
Ona była w wydaniu "po grecku". Ale może pójść dalej tą drogą i spróbować
takiej ryby w galarecie. Przy odrobinie fantazji powinna się udać.
Pomysły typu parówki wegetariańskie, ser żółty z soi itd. trochę mnie
rozczulają. Cenię sobie jednak jasność i konkrety w temacie jedzenia.
Nie ma być ryby ani innego mięcha, to niech nie będzie, także w nazwie.
Choć tym, którzy nazywają, pewnie trochę żal. ;)
Raczej potrzeba skojarzenia ze znajomym.

Q
--
zbytnio się rozgadawszy
Qrczak
2017-02-08 17:39:38 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Głodem jeszcze nie przymieramy.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo
dobrze skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam
prawie do wszystkiego.
A to jest mieszanka? Pytam, bo nie widziałem, a słowo dwuznaczne.
Może oznaczać pojedyncze zielsko, któryś z gatunków cząbru, znany
dobrze w kuchniach bałkańskich. Ale może też być mieszanką, w której
czubryca właściwa odgrywa dominującą rolę.
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa.
No i właśnie. Czy różnica między cząbrem a cząbrem górskim jest taka
sama jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym?
Post by FEniks
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca. Jak
się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co pewnie
zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było pewnie
czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Jak nie jesteś bardzo do tego Kotanyi przywiązana, to poszukaj w
torebkach innych znanych marek, a nawet i nieznanych.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Kiedyś kupiłam kompozycję innego producenta i w ogóle nie miała smaku
ani aromatu, a ta jest świetna, polecam.
Ale nie jest niestety tym samym, co przytrafiło mi się kiedyś nabyć w
torebce bez znanego loga.

Q
--
hurt-ovo
FEniks
2017-02-08 22:12:39 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Głodem jeszcze nie przymieramy.
A Usenet i owszem. Więc dzielić się trzeba.
Post by Qrczak
Jak nie jesteś bardzo do tego Kotanyi przywiązana, to poszukaj w
torebkach innych znanych marek, a nawet i nieznanych.
Przywiązana nie jestem, ale spotkałam jeszcze czubrycę firmy "Ten smak",
a to nie ten smak, a nawet żaden. Czubrycę w sensie mieszankę, bo o sam
dobry cząber jest łatwiej. Uprzedzam - no pewnie, że mogę sama
pomiąchać, ale lubię sobie życie ułatwiać, jak się da.
Post by Qrczak
Ale nie jest niestety tym samym, co przytrafiło mi się kiedyś nabyć w
torebce bez znanego loga.
A może chociaż pamiętasz, gdzie się udało nabyć?

Ewa
Qrczak
2017-02-09 16:19:13 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Qrczak
Jak nie jesteś bardzo do tego Kotanyi przywiązana, to poszukaj w
torebkach innych znanych marek, a nawet i nieznanych.
Przywiązana nie jestem, ale spotkałam jeszcze czubrycę firmy "Ten smak",
a to nie ten smak, a nawet żaden. Czubrycę w sensie mieszankę, bo o sam
dobry cząber jest łatwiej. Uprzedzam - no pewnie, że mogę sama
pomiąchać, ale lubię sobie życie ułatwiać, jak się da.
Tu jest taka jakby najbliższa opowieściom Jarosławowym:
http://www.przyprawyswiata.pl/produkt/czubryca-czerwona
I zielona owszem też bardzo:
http://www.przyprawyswiata.pl/produkt/czubryca-zielona
Post by FEniks
Post by Qrczak
Ale nie jest niestety tym samym, co przytrafiło mi się kiedyś nabyć w
torebce bez znanego loga.
A może chociaż pamiętasz, gdzie się udało nabyć?
Od dziadka straganiarza na jarmarku świątecznym.
Sprawdziłam z necie. Firma już raczej nie istnieje. Skład czerwonej mogę
podać, bo zachowałam papierek (cząber GÓRSKI, kozieradka, sól morska,
chilli, papryka slodka i ostra, czosnek), zielona miała na pewno cząber
GÓRSKI na pierwszym miejscu, miała też kozieradkę, pietruszkę, sól i
czosnek.

Q
--
zbytnio się nie rozgadując
Pomidor
2017-02-09 08:13:23 UTC
Permalink
Użytkownik "Qrczak" napisał w wiadomości grup
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Głodem jeszcze nie przymieramy.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo
dobrze skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam
prawie do wszystkiego.
A to jest mieszanka? Pytam, bo nie widziałem, a słowo dwuznaczne.
Może oznaczać pojedyncze zielsko, któryś z gatunków cząbru, znany
dobrze w kuchniach bałkańskich. Ale może też być mieszanką, w której
czubryca właściwa odgrywa dominującą rolę.
Ta, o której piszę, to mieszanka. Oczywiście z dominującą nutą cząbru.
Poza tym są w mieszance cebula, czosnek, pietruszka, kozieradka, sól.
Sprawdziłem jak to z tymi gatunkami cząbru i z samą nazwą. Cząber ma
być górski, tak piszą, wtedy czubryca najlepsza. Ludy świata rozmaicie
na cząber mówią, ale to Bułgarzy owo ziółko nazywają "czubrycą". Nie
musi być górska, może być ogrodowa.
No i właśnie. Czy różnica między cząbrem a cząbrem górskim jest taka
sama jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym?

==============

Mniej więcej taka.

W ogródku mam różne zioła (bo często używam, a nie akceptuję
kupowanych a zwłaszcza w mieszankach) i zwykle byłem niezadowolony
właśnie z cząbru. Na świeżo w miarę przyjemnie pachnie, ale nadwyżki
ususzone bardzo szybko traciły swoje aromaty.
Na dodatek trzeba było co roku wysiewać na nowo (roślina jest jednoroczna).

Dopiero kiedy kupiłem kilka sadzonek cząbru górskiego stwierdziłem, że to
może
mieć dużo mocniejszy i ciekawszy aromat.
Na dodatek jest to krzaczorek wieloletni i przetrzymuje u nas zimę (no
czasem coś tam wymarznie).
Dlatego polecam cząber górski.
M
Qrczak
2017-02-09 16:20:05 UTC
Permalink
Post by Pomidor
Użytkownik "Qrczak" napisał w wiadomości grup
No i właśnie. Czy różnica między cząbrem a cząbrem górskim jest taka
sama jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym?
==============
Mniej więcej taka.
W ogródku mam różne zioła (bo często używam, a nie akceptuję
kupowanych a zwłaszcza w mieszankach) i zwykle byłem niezadowolony
właśnie z cząbru. Na świeżo w miarę przyjemnie pachnie, ale nadwyżki
ususzone bardzo szybko traciły swoje aromaty.
Na dodatek trzeba było co roku wysiewać na nowo (roślina jest jednoroczna).
Dopiero kiedy kupiłem kilka sadzonek cząbru górskiego stwierdziłem, że
to może
mieć dużo mocniejszy i ciekawszy aromat.
Na dodatek jest to krzaczorek wieloletni i przetrzymuje u nas zimę (no
czasem coś tam wymarznie).
Dlatego polecam cząber górski.
Tak też myślałam.

Q
--
Niektórzy zarzucają mi bycie szowinistą, a ja zawsze w takiej sytuacji
powtarzam, że to nieprawda, bo szowiniści to tacy goście, którzy
uważają, że kobieta powinna siedzieć w kuchni.
Ja natomiast uważam, że w kuchni też może coś popsuć.
Jarosław Sokołowski
2017-02-09 11:06:02 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by FEniks
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca.
Jak się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co
pewnie zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było
pewnie czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Jak nie jesteś bardzo do tego Kotanyi przywiązana, to poszukaj
w torebkach innych znanych marek, a nawet i nieznanych.
Gdyby tak próbować z torebki od każdego z producentów, to by człowiek
z torbami poszedł.

Jarek

PS
Czubryca może też być biała. A także szara. Ta kupiona w Warnie chyba
taką była, a przynajmniej tak wyglądała. I miała opcję przekształcenia
na czerwoną.
--
Pieprzno i szafranno, moja mościa panno.
Qrczak
2017-02-09 16:24:00 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Qrczak
Post by FEniks
Dla mnie samo zielsko to cząber, a po zmieszaniu z czymś - czubryca.
Jak się zorientowałam - czubryca może być zielona lub czerwona, co
pewnie zależy od tych dodatków. To, co Ty kupiłeś w Warnie, było
pewnie czubrycą czerwoną. Szkoda, że Kotanyi takiej nie ma (jeszcze).
Jak nie jesteś bardzo do tego Kotanyi przywiązana, to poszukaj
w torebkach innych znanych marek, a nawet i nieznanych.
Gdyby tak próbować z torebki od każdego z producentów, to by człowiek
z torbami poszedł.
Wystarczy nie brać w hurcie.
Post by Jarosław Sokołowski
PS
Czubryca może też być biała. A także szara. Ta kupiona w Warnie chyba
taką była, a przynajmniej tak wyglądała. I miała opcję przekształcenia
na czerwoną.
Czarnej nie było? Cóż za dyskryminacja rasowa!!!

Q
--
Kilo korzeni potrawy na lepszą nie zmieni.
Anai
2017-03-08 22:44:24 UTC
Permalink
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo dobrze
skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam prawie do wszystkiego.
Ewa
Czerwona też całkiem niezła choć głowy nie dam, że Kotanyi mam ;)
--
Pozdrówki
Anai
"...dla mnie dobroczyńcy zwierząt są jak jacyś chrześcijanie. Wszyscy
tak radośni i pełni dobrych intencji, aż po pewnym czasie człowieka
korci, żeby pójść w świat i odrobinę sobie pogwałcić i poplądrować.
Albo kopnąć kota..." J.M. Coetzee "Hańba"

---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
https://www.avast.com/antivirus
FEniks
2017-03-09 10:52:58 UTC
Permalink
Post by Anai
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo dobrze
skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam prawie do wszystkiego.
Ewa
Czerwona też całkiem niezła choć głowy nie dam, że Kotanyi mam ;)
A możesz to jakoś sprawdzić?

Czerwonej Kotanyi jeszcze nie spotkałam.

Ewa
Anai
2017-03-09 15:31:34 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Anai
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo dobrze
skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam prawie do wszystkiego.
Ewa
Czerwona też całkiem niezła choć głowy nie dam, że Kotanyi mam ;)
A możesz to jakoś sprawdzić?
Mogę ;)

Czerwoną mam marki (lol) "Ten Smak" - przypuszczam, że mogłam ją kupić
na takim zdrowotnym stoisku z przyprawami, egzotycznymi mąkami itp. itd.
w Intermarche. A może w Kauflandzie... Nie pamiętam :/
Loading Image...

Ma w sobie sól, paprykę słodką, chili (sporo, bo ponad 10%), cząber,
tymianek, czosnek, cebulę, imbir (też nieźle - ponad 5%) i kurkumę.
A w opisie podają, ze nadaje się do potraw miłosnych cokolwiek miałoby
to znaczyć ;)
Z Kotanyi chyba czerwonej nie ma.
Jednakowoż zielona lepsza, jakoś mi się tak bałkańsko kojarzy ;)
Co ciekawe porównywałam skład zielonej - Ten Smak vs Kotanyi i różnią
się od siebie całkiem mocno O_o
Pierwsza ma w składzie czosnek, pietruszkę, sól, cebulę, bazylię, imbir
i tymianek a druga: czosnek, pietruszkę, sól, cebulę, cząber i kozieradkę.
Z ciekawych mieszanek mam jeszcze Adżikę - czeskiego Prymatu czyli
Avokado :D
Skład: sól, słodka papryka, suszony czosnek, suszone łodygi kopru,
kolendrę, kozieradkę, chili, cząber, liście selera, bazylię, nać
pietruszki, liść laurowy i majeranek.
http://avokado.cz/produkty/korenici-smesi/adzika-2
--
Pozdrówki
Anai
"...dla mnie dobroczyńcy zwierząt są jak jacyś chrześcijanie. Wszyscy
tak radośni i pełni dobrych intencji, aż po pewnym czasie człowieka
korci, żeby pójść w świat i odrobinę sobie pogwałcić i poplądrować.
Albo kopnąć kota..." J.M. Coetzee "Hańba"

---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
https://www.avast.com/antivirus
Jarosław Sokołowski
2017-03-09 15:54:20 UTC
Permalink
Post by Anai
Post by FEniks
Post by Anai
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo dobrze
skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam prawie do wszystkiego.
Czerwona też całkiem niezła choć głowy nie dam, że Kotanyi mam ;)
A możesz to jakoś sprawdzić?
Mogę ;)
Czerwoną mam marki (lol) "Ten Smak" - przypuszczam, że mogłam ją kupić
na takim zdrowotnym stoisku z przyprawami, egzotycznymi mąkami itp. itd.
w Intermarche. A może w Kauflandzie... Nie pamiętam :/
http://www.wzgorzasmaku.pl/data/catalogue/StLTg3NzMxMy1mb3RvLzg4NzQuanBn.jpg
Ma w sobie sól, paprykę słodką, chili (sporo, bo ponad 10%), cząber,
tymianek, czosnek, cebulę, imbir (też nieźle - ponad 5%) i kurkumę.
Tak mi ten imbir z kurkumą do czubrycy pasuje, jak kwiatek do kożucha.
Post by Anai
Co ciekawe porównywałam skład zielonej - Ten Smak vs Kotanyi i różnią
się od siebie całkiem mocno O_o
Pierwsza ma w składzie czosnek, pietruszkę, sól, cebulę, bazylię, imbir
i tymianek a druga: czosnek, pietruszkę, sól, cebulę, cząber i kozieradkę.
Zrobili czubrycę bez cząbru?! Odważne!

Jarek
--
Czarne na czerwonym jedzie po zielonym.
FEniks
2017-03-10 13:51:37 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Anai
Co ciekawe porównywałam skład zielonej - Ten Smak vs Kotanyi i różnią
się od siebie całkiem mocno O_o
Pierwsza ma w składzie czosnek, pietruszkę, sól, cebulę, bazylię, imbir
i tymianek a druga: czosnek, pietruszkę, sól, cebulę, cząber i kozieradkę.
Zrobili czubrycę bez cząbru?! Odważne!
To chyba nie dziwisz mi się, że odnalezienie dobrej czubrycy
postanowiłam odnotować na prk?

Ewa
Jarosław Sokołowski
2017-03-10 14:16:14 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Anai
Co ciekawe porównywałam skład zielonej - Ten Smak vs Kotanyi
i różnią się od siebie całkiem mocno O_o
Pierwsza ma w składzie czosnek, pietruszkę, sól, cebulę,
bazylię, imbir i tymianek a druga: czosnek, pietruszkę,
sól, cebulę, cząber i kozieradkę.
Zrobili czubrycę bez cząbru?! Odważne!
To chyba nie dziwisz mi się, że odnalezienie dobrej czubrycy
postanowiłam odnotować na prk?
Nie tylko się nie dziwię, ale jeszcze wdzięczność czuję ogromną.
Też sobie kupię i ją zjem.

Jarek
--
-- Wszystko zależy od korzeni, od tego, jakie korzenie się bierze i do czego
się bierze, i ile się bierze. Nie wolno nic przepieprzyć, przepaprykować,
przecynamonować, przecytrynować, przeangielskozielić, przemuszkat...
XL
2017-03-14 11:20:55 UTC
Permalink
Post by Anai
Post by FEniks
Czy ktoś tu jeszcze gotuje w tym domu?
Jeśli tak, to polecam czubrycę zieloną firmy Kotanyi. Bardzo dobrze
skomponowana mieszanka moim zdaniem. Ostatnio używam prawie do wszystkiego.
Ewa
Czerwona też całkiem niezła choć głowy nie dam, że Kotanyi mam ;)
Kiedyś kupowałam tylko przyprawy Kotanyi i Kamis. Jednak nie mam juz
ochoty placic za te ich pustawe, ale sliczne i lsniace kolorami opakowania,
które i tak u mnie trafią do kosza, więc kupuję w Allegro od Skworcu.
Więjsza ilość i równie dobra jakość, w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach z naklejkami - za mniej niż połowę ceny ww.
dwóch "wiodących" firmówek.
--
XL
FEniks
2017-03-14 12:09:19 UTC
Permalink
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Dziękuję bardzo, ale nie.

Ewa
XL
2017-03-14 13:06:20 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Dziękuję bardzo, ale nie.
Foliowych - lub papierowych powlekanych (od wewnątrz) tym samym, co u tych
"wiodących", więc szczelnych. Jednak bez obrazeczków i całego tego
kociokwiku reklamiarsko-drukarskiego na wierzchu, za który wszak nie płaci
nikt inny, jak tylko klient.
Generalnie w sklepach stacjonarnych oferuje się dziś nie towary, lecz ich
drogie opakowania - sama zawartość to już tylko tani dodatek.
--
XL
XL
2017-03-14 13:15:01 UTC
Permalink
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Dziękuję bardzo, ale nie.
Foliowych - lub papierowych powlekanych (od wewnątrz) tym samym, co u tych
"wiodących", więc szczelnych. Jednak bez obrazeczków i całego tego
kociokwiku reklamiarsko-drukarskiego na wierzchu, za który wszak nie płaci
nikt inny, jak
Niż - oczywiście.
Post by XL
tylko klient.
Generalnie w sklepach stacjonarnych oferuje się dziś nie towary, lecz ich
drogie opakowania - sama zawartość to już tylko tani dodatek.
J.w.
--
XL
XL
2017-03-14 15:57:04 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników. Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
--
XL
FEniks
2017-03-15 08:15:20 UTC
Permalink
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa. Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego nie pasują.

Ewa
XL
2017-03-15 13:42:00 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
To samo, co w firmach pakujących swój towar dla sklepu - czyli NIE WIESZ,
co 333-)
Post by FEniks
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa.
Nie, po prostu ktoś, kto lubi porządek.
Post by FEniks
Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego ęnie pasują.
Czyli jednak.
Z tymi "niepasującymi", ale też w (co prawda mniej wdzięcznych wizualnie)
słoiczkach, to ja mam całą wiszącą zamykaną szafkę "czterdziestkę"
trzypółkową.
Wykorzystuję słoiczki średnie, małe i mini, jak po znanym Ci zapewne
koncentracie pomidorowym Pudliszki itp, kupione swego czasu w Allegro czy
gdzieś tam w necie. Mam tego z 50 sztuk albo i więcej.
Dodatkowo w przykuchennej spiżarni na półce plastikowy szczelny kontener
hermetycznie zapakowanymi podręcznymi zapasami - do napełniania słoiczków
gdy opustoszeją. Plus te, które lepiej trzymać w lodówce ( tu też słoiki).
Plus moje zapasy "wojenne" w piwnicy, czyli w szczelności, chłodzie i bez
dostępu światła.
Wszystkie one oczywiście podlegają odpowiedniej rotacji w celu dotrzymania
terminów ważności.
--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.
Animka
2017-03-15 22:50:16 UTC
Permalink
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
To samo, co w firmach pakujących swój towar dla sklepu - czyli NIE WIESZ,
co 333-)
Post by FEniks
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa.
Nie, po prostu ktoś, kto lubi porządek.
Post by FEniks
Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego ęnie pasują.
Czyli jednak.
Z tymi "niepasującymi", ale też w (co prawda mniej wdzięcznych wizualnie)
słoiczkach, to ja mam całą wiszącą zamykaną szafkę "czterdziestkę"
trzypółkową.
Wykorzystuję słoiczki średnie, małe i mini, jak po znanym Ci zapewne
koncentracie pomidorowym Pudliszki itp, kupione swego czasu w Allegro czy
gdzieś tam w necie. Mam tego z 50 sztuk albo i więcej.
Dodatkowo w przykuchennej spiżarni na półce plastikowy szczelny kontener
hermetycznie zapakowanymi podręcznymi zapasami - do napełniania słoiczków
gdy opustoszeją. Plus te, które lepiej trzymać w lodówce ( tu też słoiki).
Plus moje zapasy "wojenne" w piwnicy, czyli w szczelności, chłodzie i bez
dostępu światła.
Wszystkie one oczywiście podlegają odpowiedniej rotacji w celu dotrzymania
terminów ważności.
Sklep spożywczy chyba prowadzisz?
--
animka
XL
2017-03-16 00:09:11 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
To samo, co w firmach pakujących swój towar dla sklepu - czyli NIE WIESZ,
co 333-)
Post by FEniks
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa.
Nie, po prostu ktoś, kto lubi porządek.
Post by FEniks
Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego ęnie pasują.
Czyli jednak.
Z tymi "niepasującymi", ale też w (co prawda mniej wdzięcznych wizualnie)
słoiczkach, to ja mam całą wiszącą zamykaną szafkę "czterdziestkę"
trzypółkową.
Wykorzystuję słoiczki średnie, małe i mini, jak po znanym Ci zapewne
koncentracie pomidorowym Pudliszki itp, kupione swego czasu w Allegro czy
gdzieś tam w necie. Mam tego z 50 sztuk albo i więcej.
Dodatkowo w przykuchennej spiżarni na półce plastikowy szczelny kontener
hermetycznie zapakowanymi podręcznymi zapasami - do napełniania słoiczków
gdy opustoszeją. Plus te, które lepiej trzymać w lodówce ( tu też słoiki).
Plus moje zapasy "wojenne" w piwnicy, czyli w szczelności, chłodzie i bez
dostępu światła.
Wszystkie one oczywiście podlegają odpowiedniej rotacji w celu dotrzymania
terminów ważności.
Sklep spożywczy chyba prowadzisz?
:-))
Po prostu mam naturę chomika - dlatego niemal nie zdarza mi się, aby mi
niespodziewanie zabrakło jakiejś przyprawy czy choćby przysłowiowej soli.
Jeśli już ktoś do kogoś po sól czy pieprz, to na pewno do mnie, a nie ja do
kogoś.
Dotyczy to także innych rzeczy spożywczych i całkiem nie. Już jako dziecko
w szkole zawsze miałam przy sobie awaryjne wyposażenie typu agrafka, igła z
nitką białą i czarną, mininożyczki, mininożyk rozkładany, opatrunki,
sznurek, gumka do włosôw, plastry na rany, czyste chusteczki. I wiele
innych.
Odkąd pamiętam pierwsza myśl koleżanek/kolegów dotknietych nagłą katastrofą
kierowała ich wprost do mnie z pewnością uzyskania pomocy ukształtowaną
licznym doświadczeniem :-)))

I tak samo mam w zyciu i w domu
- mam wszystko, co może ci pomóc.

Się mi niechcący rymnęło :-))
--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.
Animka
2017-03-16 21:40:28 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Animka
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
To samo, co w firmach pakujących swój towar dla sklepu - czyli NIE WIESZ,
co 333-)
Post by FEniks
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa.
Nie, po prostu ktoś, kto lubi porządek.
Post by FEniks
Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego ęnie pasują.
Czyli jednak.
Z tymi "niepasującymi", ale też w (co prawda mniej wdzięcznych wizualnie)
słoiczkach, to ja mam całą wiszącą zamykaną szafkę "czterdziestkę"
trzypółkową.
Wykorzystuję słoiczki średnie, małe i mini, jak po znanym Ci zapewne
koncentracie pomidorowym Pudliszki itp, kupione swego czasu w Allegro czy
gdzieś tam w necie. Mam tego z 50 sztuk albo i więcej.
Dodatkowo w przykuchennej spiżarni na półce plastikowy szczelny kontener
hermetycznie zapakowanymi podręcznymi zapasami - do napełniania słoiczków
gdy opustoszeją. Plus te, które lepiej trzymać w lodówce ( tu też słoiki).
Plus moje zapasy "wojenne" w piwnicy, czyli w szczelności, chłodzie i bez
dostępu światła.
Wszystkie one oczywiście podlegają odpowiedniej rotacji w celu dotrzymania
terminów ważności.
Sklep spożywczy chyba prowadzisz?
:-))
Po prostu mam naturę chomika - dlatego niemal nie zdarza mi się, aby mi
niespodziewanie zabrakło jakiejś przyprawy czy choćby przysłowiowej soli.
Jeśli już ktoś do kogoś po sól czy pieprz, to na pewno do mnie, a nie ja do
kogoś.
Soli i pieprzu starcza raczej na długo. Mnie chodziło o te wszystkie
zapasy-jak w sklepie.
Masz pewnie duży dom i duzo miejsca to masz gdzie te zapasy trzymać.
W mieszkaniach w bloku to bywa nawet problem z chowaniem-stawianiem
butów, bo zrobili małe przedpokoje, aby pokoje miały z 15 metrów. Na
loggi żarcia nie da się trzymać, niewskazane też magazynowanie tam
butów. Piwnica z rurami kaloryferowymi. Ziemniaki zgniją.
Wszystko o kant przysłowiowo można potłuc. Szkoda słów,
Post by XL
Dotyczy to także innych rzeczy spożywczych i całkiem nie. Już jako dziecko
w szkole zawsze miałam przy sobie awaryjne wyposażenie typu agrafka, igła z
nitką białą i czarną, mininożyczki, mininożyk rozkładany, opatrunki,
sznurek, gumka do włosôw, plastry na rany, czyste chusteczki. I wiele
innych.
Odkąd pamiętam pierwsza myśl koleżanek/kolegów dotknietych nagłą katastrofą
kierowała ich wprost do mnie z pewnością uzyskania pomocy ukształtowaną
licznym doświadczeniem :-)))
Jesli o to chodzi to ja też tak mam. Nawet teraz noszę przy sobie
pocięty plaster opatrunkowy i to co się może w razie czego przydać.
Post by XL
I tak samo mam w zyciu i w domu
- mam wszystko, co może ci pomóc.
Się mi niechcący rymnęło :-))
Oby się nie okazało, że jednak nie masz tego co Ci w danej chwili
potrzebne. Nigdy nic nie wiadomo.
--
animka
XL
2017-03-16 23:56:08 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by XL
Post by Animka
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
To samo, co w firmach pakujących swój towar dla sklepu - czyli NIE WIESZ,
co 333-)
Post by FEniks
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa.
Nie, po prostu ktoś, kto lubi porządek.
Post by FEniks
Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego ęnie pasują.
Czyli jednak.
Z tymi "niepasującymi", ale też w (co prawda mniej wdzięcznych wizualnie)
słoiczkach, to ja mam całą wiszącą zamykaną szafkę "czterdziestkę"
trzypółkową.
Wykorzystuję słoiczki średnie, małe i mini, jak po znanym Ci zapewne
koncentracie pomidorowym Pudliszki itp, kupione swego czasu w Allegro czy
gdzieś tam w necie. Mam tego z 50 sztuk albo i więcej.
Dodatkowo w przykuchennej spiżarni na półce plastikowy szczelny kontener
hermetycznie zapakowanymi podręcznymi zapasami - do napełniania słoiczków
gdy opustoszeją. Plus te, które lepiej trzymać w lodówce ( tu też słoiki).
Plus moje zapasy "wojenne" w piwnicy, czyli w szczelności, chłodzie i bez
dostępu światła.
Wszystkie one oczywiście podlegają odpowiedniej rotacji w celu dotrzymania
terminów ważności.
Sklep spożywczy chyba prowadzisz?
:-))
Po prostu mam naturę chomika - dlatego niemal nie zdarza mi się, aby mi
niespodziewanie zabrakło jakiejś przyprawy czy choćby przysłowiowej soli.
Jeśli już ktoś do kogoś po sól czy pieprz, to na pewno do mnie, a nie ja do
kogoś.
Soli i pieprzu starcza raczej na długo. Mnie chodziło o te wszystkie
zapasy-jak w sklepie.
Masz pewnie duży dom i duzo miejsca to masz gdzie te zapasy trzymać.
W mieszkaniach w bloku to bywa nawet problem z chowaniem-stawianiem
butów, bo zrobili małe przedpokoje, aby pokoje miały z 15 metrów. Na
loggi żarcia nie da się trzymać, niewskazane też magazynowanie tam
butów. Piwnica z rurami kaloryferowymi. Ziemniaki zgniją.
Wszystko o kant przysłowiowo można potłuc. Szkoda słów,
Post by XL
Dotyczy to także innych rzeczy spożywczych i całkiem nie. Już jako dziecko
w szkole zawsze miałam przy sobie awaryjne wyposażenie typu agrafka, igła z
nitką białą i czarną, mininożyczki, mininożyk rozkładany, opatrunki,
sznurek, gumka do włosôw, plastry na rany, czyste chusteczki. I wiele
innych.
Odkąd pamiętam pierwsza myśl koleżanek/kolegów dotknietych nagłą katastrofą
kierowała ich wprost do mnie z pewnością uzyskania pomocy ukształtowaną
licznym doświadczeniem :-)))
Jesli o to chodzi to ja też tak mam. Nawet teraz noszę przy sobie
pocięty plaster opatrunkowy i to co się może w razie czego przydać.
Ja też. Mam przy sobie zawsze nawet minibuteleczki z wodą utlenioną i
spirytusem salicylowym, kawałek szerokiego i grubego bandaża na ew. opaskę
uciskową, pocięte przylepce z opatrunkiem (lub gotowe) w kilku rozmiarach,
parę rękawiczek lateksowych, chusteczki antybakteryjne... Mam nawet
papierową miarkę centymetrową z Castoramy. Jeśli dołożyć do tego
puderniczkę i szminkę, miniperfumy moje ulubione, słuchawki, minimodem
wi-fi (gdyby mi w telefonie netu brakło), szczotkę do włosów, długopis,
mininożyczki... no to moja torebka trochę waży :-))))
Post by Animka
Post by XL
https://jarek-kefir.org/strony-linki/choroby-profilaktyka-i-kontrowersje/I tak samo mam w
zyciu i w domu
- mam wszystko, co może ci pomóc.
Się mi niechcący rymnęło :-))
Oby się nie okazało, że jednak nie masz tego co Ci w danej chwili
potrzebne. Nigdy nic nie wiadomo.
Mam to, co dotąd BYWAŁO potrzebne.
Nie mogę przewidzieć przyszłości jeśli chodzi o rzeczy, natomiast jeśli
chodzi o sprawy niematerialne to mam wszystko, czego potrzebuję i to jest
najważniejsze :-)
--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.
Animka
2017-03-17 00:49:11 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Animka
Post by XL
Post by Animka
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
To samo, co w firmach pakujących swój towar dla sklepu - czyli NIE WIESZ,
co 333-)
Post by FEniks
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa.
Nie, po prostu ktoś, kto lubi porządek.
Post by FEniks
Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego ęnie pasują.
Czyli jednak.
Z tymi "niepasującymi", ale też w (co prawda mniej wdzięcznych wizualnie)
słoiczkach, to ja mam całą wiszącą zamykaną szafkę "czterdziestkę"
trzypółkową.
Wykorzystuję słoiczki średnie, małe i mini, jak po znanym Ci zapewne
koncentracie pomidorowym Pudliszki itp, kupione swego czasu w Allegro czy
gdzieś tam w necie. Mam tego z 50 sztuk albo i więcej.
Dodatkowo w przykuchennej spiżarni na półce plastikowy szczelny kontener
hermetycznie zapakowanymi podręcznymi zapasami - do napełniania słoiczków
gdy opustoszeją. Plus te, które lepiej trzymać w lodówce ( tu też słoiki).
Plus moje zapasy "wojenne" w piwnicy, czyli w szczelności, chłodzie i bez
dostępu światła.
Wszystkie one oczywiście podlegają odpowiedniej rotacji w celu dotrzymania
terminów ważności.
Sklep spożywczy chyba prowadzisz?
:-))
Po prostu mam naturę chomika - dlatego niemal nie zdarza mi się, aby mi
niespodziewanie zabrakło jakiejś przyprawy czy choćby przysłowiowej soli.
Jeśli już ktoś do kogoś po sól czy pieprz, to na pewno do mnie, a nie ja do
kogoś.
Soli i pieprzu starcza raczej na długo. Mnie chodziło o te wszystkie
zapasy-jak w sklepie.
Masz pewnie duży dom i duzo miejsca to masz gdzie te zapasy trzymać.
W mieszkaniach w bloku to bywa nawet problem z chowaniem-stawianiem
butów, bo zrobili małe przedpokoje, aby pokoje miały z 15 metrów. Na
loggi żarcia nie da się trzymać, niewskazane też magazynowanie tam
butów. Piwnica z rurami kaloryferowymi. Ziemniaki zgniją.
Wszystko o kant przysłowiowo można potłuc. Szkoda słów,
Post by XL
Dotyczy to także innych rzeczy spożywczych i całkiem nie. Już jako dziecko
w szkole zawsze miałam przy sobie awaryjne wyposażenie typu agrafka, igła z
nitką białą i czarną, mininożyczki, mininożyk rozkładany, opatrunki,
sznurek, gumka do włosôw, plastry na rany, czyste chusteczki. I wiele
innych.
Odkąd pamiętam pierwsza myśl koleżanek/kolegów dotknietych nagłą katastrofą
kierowała ich wprost do mnie z pewnością uzyskania pomocy ukształtowaną
licznym doświadczeniem :-)))
Jesli o to chodzi to ja też tak mam. Nawet teraz noszę przy sobie
pocięty plaster opatrunkowy i to co się może w razie czego przydać.
Ja też. Mam przy sobie zawsze nawet minibuteleczki z wodą utlenioną i
spirytusem salicylowym, kawałek szerokiego i grubego bandaża na ew. opaskę
uciskową, pocięte przylepce z opatrunkiem (lub gotowe) w kilku rozmiarach,
parę rękawiczek lateksowych, chusteczki antybakteryjne... Mam nawet
papierową miarkę centymetrową z Castoramy. Jeśli dołożyć do tego
puderniczkę i szminkę, miniperfumy moje ulubione, słuchawki, minimodem
wi-fi (gdyby mi w telefonie netu brakło), szczotkę do włosów, długopis,
mininożyczki... no to moja torebka trochę waży :-))))
Post by Animka
Post by XL
https://jarek-kefir.org/strony-linki/choroby-profilaktyka-i-kontrowersje/I tak samo mam w
zyciu i w domu
- mam wszystko, co może ci pomóc.
Się mi niechcący rymnęło :-))
Oby się nie okazało, że jednak nie masz tego co Ci w danej chwili
potrzebne. Nigdy nic nie wiadomo.
Mam to, co dotąd BYWAŁO potrzebne.
Nie mogę przewidzieć przyszłości jeśli chodzi o rzeczy, natomiast jeśli
chodzi o sprawy niematerialne to mam wszystko, czego potrzebuję i to jest
najważniejsze :-)
Moja koleżanka przyszła wieczorem z pracy. Mąż był czymś zajęty i pełno
naczyń i garów do pozmywania w zlewozmywaku. Musiała zasuwać do Tesco po
jakąś sól do zmywarek, bo się skończyła i nie mogla zmywać.
--
animka
XL
2017-03-17 08:19:30 UTC
Permalink
Post by Animka
Post by XL
Post by Animka
Post by XL
Post by Animka
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
Post by FEniks
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Nie zabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Gdyby nawet tak było (a nie jest, bo są z grubego i powlekanego
polietylenem papieru lub z folii), to nikt nie broni przesypać przypraw do
szczelnych pojemników.
Najistotniejsze dla wietrzenia jest nie to, co zrobię z nimi w domu, a
to, co dzieje się z nimi przed zakupem.
To samo, co w firmach pakujących swój towar dla sklepu - czyli NIE WIESZ,
co 333-)
Post by FEniks
Post by XL
Nawet kiedy jeszcze kupowałam "sklepowe" przyprawy,
wolałam je trzymać w hermetycznych szklanych pojemnikach na mojej
przyprawowej półce, na której przy okazji ładnie wyglądają, zamiast miałyby
być stertą pootwieranych i pomiętych torebek w jakimś pudle, gdzie trzeba
za każdym razem przeprowadzać wykopaliska, żeby coś znaleźć.
Tak mógł napisać tylko ktoś, kto mało przypraw używa.
Nie, po prostu ktoś, kto lubi porządek.
Post by FEniks
Też mam specjalną
półkę z słoiczkami (chyba ze 20 sztuk), a i tak zawsze zbierze się sporo
luźnych torebek, które do żadnego ęnie pasują.
Czyli jednak.
Z tymi "niepasującymi", ale też w (co prawda mniej wdzięcznych wizualnie)
słoiczkach, to ja mam całą wiszącą zamykaną szafkę "czterdziestkę"
trzypółkową.
Wykorzystuję słoiczki średnie, małe i mini, jak po znanym Ci zapewne
koncentracie pomidorowym Pudliszki itp, kupione swego czasu w Allegro czy
gdzieś tam w necie. Mam tego z 50 sztuk albo i więcej.
Dodatkowo w przykuchennej spiżarni na półce plastikowy szczelny kontener
hermetycznie zapakowanymi podręcznymi zapasami - do napełniania słoiczków
gdy opustoszeją. Plus te, które lepiej trzymać w lodówce ( tu też słoiki).
Plus moje zapasy "wojenne" w piwnicy, czyli w szczelności, chłodzie i bez
dostępu światła.
Wszystkie one oczywiście podlegają odpowiedniej rotacji w celu dotrzymania
terminów ważności.
Sklep spożywczy chyba prowadzisz?
:-))
Po prostu mam naturę chomika - dlatego niemal nie zdarza mi się, aby mi
niespodziewanie zabrakło jakiejś przyprawy czy choćby przysłowiowej soli.
Jeśli już ktoś do kogoś po sól czy pieprz, to na pewno do mnie, a nie ja do
kogoś.
Soli i pieprzu starcza raczej na długo. Mnie chodziło o te wszystkie
zapasy-jak w sklepie.
Masz pewnie duży dom i duzo miejsca to masz gdzie te zapasy trzymać.
W mieszkaniach w bloku to bywa nawet problem z chowaniem-stawianiem
butów, bo zrobili małe przedpokoje, aby pokoje miały z 15 metrów. Na
loggi żarcia nie da się trzymać, niewskazane też magazynowanie tam
butów. Piwnica z rurami kaloryferowymi. Ziemniaki zgniją.
Wszystko o kant przysłowiowo można potłuc. Szkoda słów,
Post by XL
Dotyczy to także innych rzeczy spożywczych i całkiem nie. Już jako dziecko
w szkole zawsze miałam przy sobie awaryjne wyposażenie typu agrafka, igła z
nitką białą i czarną, mininożyczki, mininożyk rozkładany, opatrunki,
sznurek, gumka do włosôw, plastry na rany, czyste chusteczki. I wiele
innych.
Odkąd pamiętam pierwsza myśl koleżanek/kolegów dotknietych nagłą katastrofą
kierowała ich wprost do mnie z pewnością uzyskania pomocy ukształtowaną
licznym doświadczeniem :-)))
Jesli o to chodzi to ja też tak mam. Nawet teraz noszę przy sobie
pocięty plaster opatrunkowy i to co się może w razie czego przydać.
Ja też. Mam przy sobie zawsze nawet minibuteleczki z wodą utlenioną i
spirytusem salicylowym, kawałek szerokiego i grubego bandaża na ew. opaskę
uciskową, pocięte przylepce z opatrunkiem (lub gotowe) w kilku rozmiarach,
parę rękawiczek lateksowych, chusteczki antybakteryjne... Mam nawet
papierową miarkę centymetrową z Castoramy. Jeśli dołożyć do tego
puderniczkę i szminkę, miniperfumy moje ulubione, słuchawki, minimodem
wi-fi (gdyby mi w telefonie netu brakło), szczotkę do włosów, długopis,
mininożyczki... no to moja torebka trochę waży :-))))
Post by Animka
Post by XL
https://jarek-kefir.org/strony-linki/choroby-profilaktyka-i-kontrowersje/I tak samo mam
w
zyciu i w domu
- mam wszystko, co może ci pomóc.
Się mi niechcący rymnęło :-))
Oby się nie okazało, że jednak nie masz tego co Ci w danej chwili
potrzebne. Nigdy nic nie wiadomo.
Mam to, co dotąd BYWAŁO potrzebne.
Nie mogę przewidzieć przyszłości jeśli chodzi o rzeczy, natomiast jeśli
chodzi o sprawy niematerialne to mam wszystko, czego potrzebuję i to jest
najważniejsze :-)
Moja koleżanka przyszła wieczorem z pracy. Mąż był czymś zajęty i pełno
naczyń i garów do pozmywania w zlewozmywaku. Musiała zasuwać do Tesco po
jakąś sól do zmywarek, bo się skończyła i nie mogla zmywać.
Ja nie mam sklepu pod nosem, tylko ponad kilometr ode mnie, a kiedys to w
ogole tylko w miescie moglam robic zakupy i bez samochodu. Dlatego
nauczylam sie pilnować, żeby miec zapasy i je na bieżąco uzupełniać kiedy
trzeba. Nawet zapas pieczywa mam zamrożony. Oczywiście zawsze mogę liczyć
na sąsiadów, i wzajemnie.
--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.
FEniks
2017-03-14 12:12:29 UTC
Permalink
Post by XL
w szarych papierowych lub
przezroczystych torebeczkach
Niezabezpieczających przed wietrzeniem i wilgocią.
Dziękuję bardzo, ale nie.

Ewa
Loading...