Discussion:
„MY używamy PRAWDZIWEGO!”
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
XL
2018-02-21 12:17:45 UTC
Permalink
Producenci ŻARCIA reklamują je tym, że w ogóle zawiera ono JEDZENIE. Do
tego już się stoczyli, że zawartość JEDZENIA w tym, co oferują klientowi,
stała się do tego stopnia nieoczywista, że można użyć faktu jego obecności
w produkcie do reklamy!

Tv-reklama płatków Nestle:”Czy wiesz, że... używamy PRAWDZIWEGO cynamonu?”

Dobrodzieje, cholera.
--
XL
XL
2018-02-25 10:31:49 UTC
Permalink
Post by XL
Producenci ŻARCIA reklamują je tym, że w ogóle zawiera ono JEDZENIE. Do
tego już się stoczyli, że zawartość JEDZENIA w tym, co oferują klientowi,
stała się do tego stopnia nieoczywista, że można użyć faktu jego obecności
w produkcie do reklamy!
Tv-reklama płatków Nestle:”Czy wiesz, że... używamy PRAWDZIWEGO cynamonu?”
Dobrodzieje, cholera.
Jeszcze trochę i pojawią się reklamy wędlin - „Używamy mięsa!”, chleba i
makaronu - „Używamy mąki!”, sera żółtego... a nie, nie, te już są: Anna
Guzik w reklamie sera ma orgazm, bo „Z czego są zrobione nasze sery? - Z
SERA!!!”

🤯
--
XL
Trybun
2018-02-25 13:01:55 UTC
Permalink
Post by XL
Producenci ŻARCIA reklamują je tym, że w ogóle zawiera ono JEDZENIE. Do
tego już się stoczyli, że zawartość JEDZENIA w tym, co oferują klientowi,
stała się do tego stopnia nieoczywista, że można użyć faktu jego obecności
w produkcie do reklamy!
Tv-reklama płatków Nestle:”Czy wiesz, że... używamy PRAWDZIWEGO cynamonu?”
Dobrodzieje, cholera.
Aby to JEDZENIE miało smak, to jeszcze trzeba je odpowiednio przyprawić.
Pamiętam w latach 80ych niemieckie kiełbasy, po przekrojeniu aż ślinka
ciekła na apetyczny widok, prawie samo mięso dobrej jakości, przyjemny
zapach po dobrym uwędzeniu a w smaku zupełne barachło, nawet nie ma co
pisać o smaku bo te wytwory byly jego zwyczajnie pozbawione.. i widać że
powoli, bo powoli ale zaczynamy ich naśladować. W sumie już nie pamiętam
kiedy próbowałem białej czy śląskiej w PRLowskim smaku. Albo zwyczajna,
taka gruba, w papierowej otoczce.
XL
2018-02-25 13:58:14 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Producenci ŻARCIA reklamują je tym, że w ogóle zawiera ono JEDZENIE. Do
tego już się stoczyli, że zawartość JEDZENIA w tym, co oferują klientowi,
stała się do tego stopnia nieoczywista, że można użyć faktu jego obecności
w produkcie do reklamy!
Tv-reklama płatków Nestle:”Czy wiesz, że... używamy PRAWDZIWEGO cynamonu?”
Dobrodzieje, cholera.
Aby to JEDZENIE miało smak, to jeszcze trzeba je odpowiednio przyprawić.
Pamiętam w latach 80ych niemieckie kiełbasy, po przekrojeniu aż ślinka
ciekła na apetyczny widok, prawie samo mięso dobrej jakości, przyjemny
zapach po dobrym uwędzeniu a w smaku zupełne barachło, nawet nie ma co
pisać o smaku bo te wytwory byly jego zwyczajnie pozbawione.. i widać że
powoli, bo powoli ale zaczynamy ich naśladować. W sumie już nie pamiętam
kiedy próbowałem białej czy śląskiej w PRLowskim smaku.
Robię sama. Lepsze. Nie mam wyjścia. Moja lodówka już nie widuje kupnych.
Jeśli akurat okresowo nie wędzimy, to w lodowce stale mamy własne słoikowe
„wędliny”, suche kiełbasy własne, sery żółte twarde (Manchego, Gouda) i ser
biały - też własny.
I jajka od Pani Baby.
Więc jest co jeść i nie z produkcji masowej.
Mamy luksus omijania z daleka stoisk wędliniarskich, a nabiałowe traktujemy
bardzo wybiórczo - tylko masło, śmietana i mleko, bo Pani Baba
zastrajkowała i już krów nie ma.
Aktualnie robię też z tego sklepowego mleka kefir i zsiadłe. A, i czasem
jogurt.
Post by Trybun
Albo zwyczajna,
taka gruba, w papierowej otoczce.
Zwyczajna była zawsze w jelicie - przynajmniej u nas. Raczej cienka, ale z
tych cienkich grubszych :-)
W „papierowej” (osłonka białkowa) była krakowska, żywiecka itp. Jeśli było
cokolwiek w ogóle, oczywiście.
--
XL
Trybun
2018-02-28 08:28:57 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Trybun
Aby to JEDZENIE miało smak, to jeszcze trzeba je odpowiednio przyprawić.
Pamiętam w latach 80ych niemieckie kiełbasy, po przekrojeniu aż ślinka
ciekła na apetyczny widok, prawie samo mięso dobrej jakości, przyjemny
zapach po dobrym uwędzeniu a w smaku zupełne barachło, nawet nie ma co
pisać o smaku bo te wytwory byly jego zwyczajnie pozbawione.. i widać że
powoli, bo powoli ale zaczynamy ich naśladować. W sumie już nie pamiętam
kiedy próbowałem białej czy śląskiej w PRLowskim smaku.
Robię sama. Lepsze. Nie mam wyjścia. Moja lodówka już nie widuje kupnych.
Jeśli akurat okresowo nie wędzimy, to w lodowce stale mamy własne słoikowe
„wędliny”, suche kiełbasy własne, sery żółte twarde (Manchego, Gouda) i ser
biały - też własny.
I jajka od Pani Baby.
Więc jest co jeść i nie z produkcji masowej.
Mamy luksus omijania z daleka stoisk wędliniarskich, a nabiałowe traktujemy
bardzo wybiórczo - tylko masło, śmietana i mleko, bo Pani Baba
zastrajkowała i już krów nie ma.
Aktualnie robię też z tego sklepowego mleka kefir i zsiadłe. A, i czasem
jogurt.
Ale na tym też trzeba się dobrze znać. Gdy trafiłem na wieś to pierwszą
rzeczą jaką zrobiłem było postawienie wędzarni. O ile ryby (jesiotr,
karp czy węgorz) z niej to autentycznie palce lizać, to wędzonki i
wędliny ze sklepu lepiej mi smakują.

Nawet nie zdawałem sobie sprawy że coś można zrobić z tego sklepowego
mleka..
Post by XL
Post by Trybun
Albo zwyczajna,
taka gruba, w papierowej otoczce.
Zwyczajna była zawsze w jelicie - przynajmniej u nas. Raczej cienka, ale z
tych cienkich grubszych :-)
W „papierowej” (osłonka białkowa) była krakowska, żywiecka itp. Jeśli było
cokolwiek w ogóle, oczywiście.
Ja pamiętam tą "zwyczajną" z Poznania,. Była ona w papierowej otoczce w
rozmiarze dzisiejszej np. żywieckiej, zresztą poza smakiem ta dzisiejsza
żywiecka jest prawie kopią tamtej zwyczajnej.
XL
2018-02-28 11:30:39 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Aby to JEDZENIE miało smak, to jeszcze trzeba je odpowiednio przyprawić.
Pamiętam w latach 80ych niemieckie kiełbasy, po przekrojeniu aż ślinka
ciekła na apetyczny widok, prawie samo mięso dobrej jakości, przyjemny
zapach po dobrym uwędzeniu a w smaku zupełne barachło, nawet nie ma co
pisać o smaku bo te wytwory byly jego zwyczajnie pozbawione.. i widać że
powoli, bo powoli ale zaczynamy ich naśladować. W sumie już nie pamiętam
kiedy próbowałem białej czy śląskiej w PRLowskim smaku.
Robię sama. Lepsze. Nie mam wyjścia. Moja lodówka już nie widuje kupnych.
Jeśli akurat okresowo nie wędzimy, to w lodowce stale mamy własne słoikowe
„wędliny”, suche kiełbasy własne, sery żółte twarde (Manchego, Gouda) i ser
biały - też własny.
I jajka od Pani Baby.
Więc jest co jeść i nie z produkcji masowej.
Mamy luksus omijania z daleka stoisk wędliniarskich, a nabiałowe traktujemy
bardzo wybiórczo - tylko masło, śmietana i mleko, bo Pani Baba
zastrajkowała i już krów nie ma.
Aktualnie robię też z tego sklepowego mleka kefir i zsiadłe. A, i czasem
jogurt.
Ale na tym też trzeba się dobrze znać. Gdy trafiłem na wieś to pierwszą
rzeczą jaką zrobiłem było postawienie wędzarni. O ile ryby (jesiotr,
karp czy węgorz) z niej to autentycznie palce lizać, to wędzonki i
wędliny ze sklepu lepiej mi smakują.
Ja po domowych już nie mogę nawet patrzeć na sklepowe. Stoiska z wędlinami
naprawdę! omijam z daleka. Przecież to się nie nadaje do jedzenia - dwa dni
i do wyrzucenia, bo zielone i obślizłe. Brrrr!
Post by Trybun
Nawet nie zdawałem sobie sprawy że coś można zrobić z tego sklepowego
mleka..
Można, można, choć parę lat się przed tym broniłam. Poki to sklepowe mleko
jeszcze jest mlekiem, to można. Przynajmniej odpada mi samodzielna
pasteryzacja, która w przypadku gara z 16 litrami mleka nie przebiega w
domowych warunkach książkowo (długi czas ogrzewania do odp. temperatury
oraz trudność z szybkkm schłodzeniem).
Jednak boję się, że za jakiś czas sklepowe mleko stanie się „mlekiem”...
:-(((
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Albo zwyczajna,
taka gruba, w papierowej otoczce.
Zwyczajna była zawsze w jelicie - przynajmniej u nas. Raczej cienka, ale z
tych cienkich grubszych :-)
W „papierowej” (osłonka białkowa) była krakowska, żywiecka itp. Jeśli było
cokolwiek w ogóle, oczywiście.
Ja pamiętam tą "zwyczajną" z Poznania,. Była ona w papierowej otoczce w
rozmiarze dzisiejszej np. żywieckiej, zresztą poza smakiem ta dzisiejsza
żywiecka jest prawie kopią tamtej zwyczajnej.
Nasza kielecka zwyczajna pachniała pięknie i smakowała wyśmienicie (teraz
to wiem, przez porownanie do dzisiejszych „wędlin”), a kiedyś miałam ją w
głębokiej pogardzie.
Dziś ślinka mi leci na wspomnienie...
--
XL
Trybun
2018-02-28 17:46:16 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Trybun
Ale na tym też trzeba się dobrze znać. Gdy trafiłem na wieś to pierwszą
rzeczą jaką zrobiłem było postawienie wędzarni. O ile ryby (jesiotr,
karp czy węgorz) z niej to autentycznie palce lizać, to wędzonki i
wędliny ze sklepu lepiej mi smakują.
Ja po domowych już nie mogę nawet patrzeć na sklepowe. Stoiska z wędlinami
naprawdę! omijam z daleka. Przecież to się nie nadaje do jedzenia - dwa dni
i do wyrzucenia, bo zielone i obślizłe. Brrrr!
Można to wytłumaczyć tym że masz już wypracowane metody. Wędzenie wbrew
pozorom to nie taka prosta sprawa. Łatwiej pewnie wygrać w totoloto niż
nowicjuszowi uwędzić zjadliwie, dajmy na to szynkę.
Oczywiście masz rację - nie dość że jakieś te wędliny marketowe
sztuczne, to wcale nie ma pewności że to towar świeży. Za to w
niewielkich sklepikach masarsko-rzeźnickich, zwłaszcza takich z
tradycjami  idzie dostać wędliny dość dobrej jakości.
Post by XL
Post by Trybun
Nawet nie zdawałem sobie sprawy że coś można zrobić z tego sklepowego
mleka..
Można, można, choć parę lat się przed tym broniłam. Poki to sklepowe mleko
jeszcze jest mlekiem, to można. Przynajmniej odpada mi samodzielna
pasteryzacja, która w przypadku gara z 16 litrami mleka nie przebiega w
domowych warunkach książkowo (długi czas ogrzewania do odp. temperatury
oraz trudność z szybkkm schłodzeniem).
Jednak boję się, że za jakiś czas sklepowe mleko stanie się „mlekiem”...
:-(((
A jest to prawie pewne - "postęp".  Tylko dlaczego tego postępu nie
widać w innych dziedzinach niż produkcja żywności.. Komu aż tak
przeszkadza smak w jedzeniu?
Post by XL
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Albo zwyczajna,
taka gruba, w papierowej otoczce.
Zwyczajna była zawsze w jelicie - przynajmniej u nas. Raczej cienka, ale z
tych cienkich grubszych :-)
W „papierowej” (osłonka białkowa) była krakowska, żywiecka itp. Jeśli było
cokolwiek w ogóle, oczywiście.
Ja pamiętam tą "zwyczajną" z Poznania,. Była ona w papierowej otoczce w
rozmiarze dzisiejszej np. żywieckiej, zresztą poza smakiem ta dzisiejsza
żywiecka jest prawie kopią tamtej zwyczajnej.
Nasza kielecka zwyczajna pachniała pięknie i smakowała wyśmienicie (teraz
to wiem, przez porownanie do dzisiejszych „wędlin”), a kiedyś miałam ją w
głębokiej pogardzie.
Dziś ślinka mi leci na wspomnienie...
Ja kiedyś lubiłem zwyczajną. Aczkolwiek od czasu do czasu zdarzał jej
się taki dziwny posmak.. Ludzie mówili że to był to efekt eksperymentów
Gierka z krylem., tak że podobno eksperymentalnie dodawali go m.in do
niektórych partii zwyczajnej.
XL
2018-02-28 18:47:04 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Ale na tym też trzeba się dobrze znać. Gdy trafiłem na wieś to pierwszą
rzeczą jaką zrobiłem było postawienie wędzarni. O ile ryby (jesiotr,
karp czy węgorz) z niej to autentycznie palce lizać, to wędzonki i
wędliny ze sklepu lepiej mi smakują.
Ja po domowych już nie mogę nawet patrzeć na sklepowe. Stoiska z wędlinami
naprawdę! omijam z daleka. Przecież to się nie nadaje do jedzenia - dwa dni
i do wyrzucenia, bo zielone i obślizłe. Brrrr!
Można to wytłumaczyć tym że masz już wypracowane metody. Wędzenie wbrew
pozorom to nie taka prosta sprawa. Łatwiej pewnie wygrać w totoloto niż
nowicjuszowi uwędzić zjadliwie, dajmy na to szynkę.
Oczywiście masz rację - nie dość że jakieś te wędliny marketowe
sztuczne, to wcale nie ma pewności że to towar świeży. Za to w
niewielkich sklepikach masarsko-rzeźnickich, zwłaszcza takich z
tradycjami  idzie dostać wędliny dość dobrej jakości.
Post by XL
Post by Trybun
Nawet nie zdawałem sobie sprawy że coś można zrobić z tego sklepowego
mleka..
Można, można, choć parę lat się przed tym broniłam. Poki to sklepowe mleko
jeszcze jest mlekiem, to można. Przynajmniej odpada mi samodzielna
pasteryzacja, która w przypadku gara z 16 litrami mleka nie przebiega w
domowych warunkach książkowo (długi czas ogrzewania do odp. temperatury
oraz trudność z szybkkm schłodzeniem).
Jednak boję się, że za jakiś czas sklepowe mleko stanie się „mlekiem”...
:-(((
A jest to prawie pewne - "postęp".  Tylko dlaczego tego postępu nie
widać w innych dziedzinach niż produkcja żywności.. Komu aż tak
przeszkadza smak w jedzeniu?
Post by XL
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Albo zwyczajna,
taka gruba, w papierowej otoczce.
Zwyczajna była zawsze w jelicie - przynajmniej u nas. Raczej cienka, ale z
tych cienkich grubszych :-)
W „papierowej” (osłonka białkowa) była krakowska, żywiecka itp. Jeśli było
cokolwiek w ogóle, oczywiście.
Ja pamiętam tą "zwyczajną" z Poznania,. Była ona w papierowej otoczce w
rozmiarze dzisiejszej np. żywieckiej, zresztą poza smakiem ta dzisiejsza
żywiecka jest prawie kopią tamtej zwyczajnej.
Nasza kielecka zwyczajna pachniała pięknie i smakowała wyśmienicie (teraz
to wiem, przez porownanie do dzisiejszych „wędlin”), a kiedyś miałam ją w
głębokiej pogardzie.
Dziś ślinka mi leci na wspomnienie...
Ja kiedyś lubiłem zwyczajną. Aczkolwiek od czasu do czasu zdarzał jej
się taki dziwny posmak.. Ludzie mówili że to był to efekt eksperymentów
Gierka z krylem., tak że podobno eksperymentalnie dodawali go m.in do
niektórych partii zwyczajnej.
A tak, było coś z tym krylem, mowiło się o nim wtedy dużo.
--
XL
Trybun
2018-03-02 17:39:23 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Trybun
Ja kiedyś lubiłem zwyczajną. Aczkolwiek od czasu do czasu zdarzał jej
się taki dziwny posmak.. Ludzie mówili że to był to efekt eksperymentów
Gierka z krylem., tak że podobno eksperymentalnie dodawali go m.in do
niektórych partii zwyczajnej.
A tak, było coś z tym krylem, mowiło się o nim wtedy dużo.
Ano było... Takie debilne pojmowanie ekonomii - wydawało im się że
taniej jest wysyłać kutry pod Antarktydę po kryla niż postawić na
zwiększenie produkcji zwierzęcej w kraju.
XL
2018-03-02 18:05:59 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Ja kiedyś lubiłem zwyczajną. Aczkolwiek od czasu do czasu zdarzał jej
się taki dziwny posmak.. Ludzie mówili że to był to efekt eksperymentów
Gierka z krylem., tak że podobno eksperymentalnie dodawali go m.in do
niektórych partii zwyczajnej.
A tak, było coś z tym krylem, mowiło się o nim wtedy dużo.
Ano było... Takie debilne pojmowanie ekonomii - wydawało im się że
taniej jest wysyłać kutry pod Antarktydę po kryla niż postawić na
zwiększenie produkcji zwierzęcej w kraju.
Noooo, pamiętam też, gdy UE chciała, aby Polacy hodowali i jedli... owady.
--
XL
Trybun
2018-03-04 14:16:41 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Trybun
Ano było... Takie debilne pojmowanie ekonomii - wydawało im się że
taniej jest wysyłać kutry pod Antarktydę po kryla niż postawić na
zwiększenie produkcji zwierzęcej w kraju.
Noooo, pamiętam też, gdy UE chciała, aby Polacy hodowali i jedli... owady.
No i to może być dobra koncepcja. Jednak nie należy podawać ich w sposób
zakamuflowany, czyli dodawać do "zwyczajnej" jak to robiono za Gierka z
krylem. Jest amator pieczonych na ruszcie pasikoników, to niech sobie
pójdzie do knajpy na taki specjał, bądź w kuchni przyrządzi je sobie
sam, ale w tradycyjnej zwyczajnej ma ich nie być.
XL
2018-03-04 15:38:47 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by XL
Post by Trybun
Ano było... Takie debilne pojmowanie ekonomii - wydawało im się że
taniej jest wysyłać kutry pod Antarktydę po kryla niż postawić na
zwiększenie produkcji zwierzęcej w kraju.
Noooo, pamiętam też, gdy UE chciała, aby Polacy hodowali i jedli... owady.
No i to może być dobra koncepcja. Jednak nie należy podawać ich w sposób
zakamuflowany, czyli dodawać do "zwyczajnej" jak to robiono za Gierka z
krylem. Jest amator pieczonych na ruszcie pasikoników, to niech sobie
pójdzie do knajpy na taki specjał, bądź w kuchni przyrządzi je sobie
sam, ale w tradycyjnej zwyczajnej ma ich nie być.
Ale to tylko Polaków Unia chciała „uszczęśliwiać”.
--
XL
Loading...