Discussion:
Arszenik w ryzu
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
J.F.
2018-09-11 16:04:22 UTC
Permalink
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O

"Szwedzka Agencja do spraw Żywności wydała komunikat, w którym
ostrzega przed spożywaniem wafli ryżowych. Otóż, na podstawie
ostatnich badań naukowcy stwierdzili, że wafle sygnowane przez
większość marek zawierają w swoim składzie dużo więcej arszeniku niż
pozwalają na to ustalone normy."

Ki czort - ryz z natury zawiera duzo arsenu, czy Chinczycy doprawiaja
trutką na szczury, albo uprawiaja na jakims podejrzanym polu.

No bo chyba do produkcji wafli nie uzywa sie arsenu ?

J.
Paweł Pawłowicz
2018-09-11 16:47:34 UTC
Permalink
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
"Szwedzka Agencja do spraw Żywności wydała komunikat, w którym ostrzega
przed spożywaniem wafli ryżowych. Otóż, na podstawie ostatnich badań
naukowcy stwierdzili, że wafle sygnowane przez większość marek zawierają
w swoim składzie dużo więcej arszeniku niż pozwalają na to ustalone normy."
Ki czort - ryz z natury zawiera duzo arsenu, czy Chinczycy doprawiaja
trutką na szczury, albo uprawiaja na jakims podejrzanym polu.
Prawdopodobnie woda do nawadniania pól.

P.P.
Animka
2018-09-11 20:29:24 UTC
Permalink
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
"Szwedzka Agencja do spraw Żywności wydała komunikat, w którym ostrzega
przed spożywaniem wafli ryżowych. Otóż, na podstawie ostatnich badań
naukowcy stwierdzili, że wafle sygnowane przez większość marek zawierają
w swoim składzie dużo więcej arszeniku niż pozwalają na to ustalone normy."
Ki czort - ryz z natury zawiera duzo arsenu, czy Chinczycy doprawiaja
trutką na szczury, albo uprawiaja na jakims podejrzanym polu.
No bo chyba do produkcji wafli nie uzywa sie arsenu ?
A zalecane były dla dzieci bezglutenowych :-(
--
animka
XL
2018-09-12 20:28:56 UTC
Permalink
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
"Szwedzka Agencja do spraw Żywności wydała komunikat, w którym
ostrzega przed spożywaniem wafli ryżowych. Otóż, na podstawie
ostatnich badań naukowcy stwierdzili, że wafle sygnowane przez
większość marek zawierają w swoim składzie dużo więcej arszeniku niż
pozwalają na to ustalone normy."
Ki czort - ryz z natury zawiera duzo arsenu, czy Chinczycy doprawiaja
trutką na szczury, albo uprawiaja na jakims podejrzanym polu.
No bo chyba do produkcji wafli nie uzywa sie arsenu ?
Nie wiem, kto toto jadł. Przecież toto po pierwszym „gryzie” przyprawia o
torsje. Paskudztwo nad paskudztwami!
Raz kupiłam, nadgryzłam - poszło dla ptaków. Tyle, że teraz mam poczucie
winy, że ptaszki arsenem trułam :-(
--
XL jeżeli coś mi nie smakuje lub sprawia „dziwne” smakowe wrażenie, ufam
swoim kubkom smakowym jak osobistej ochronie i nie jem - zwierzęta to mają,
większość ludzi już to zatraciła
J.F.
2018-09-13 15:07:04 UTC
Permalink
Post by XL
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
"Szwedzka Agencja do spraw Żywności wydała komunikat, w którym
ostrzega przed spożywaniem wafli ryżowych.
Nie wiem, kto toto jadł. Przecież toto po pierwszym „gryzie” przyprawia o
torsje. Paskudztwo nad paskudztwami!
A ja bardzo lubie. Nawet za bardzo :-)
Post by XL
Raz kupiłam, nadgryzłam - poszło dla ptaków. Tyle, że teraz mam poczucie
winy, że ptaszki arsenem trułam :-(
Ale skad ten arsen ... moze nie ma sie czym przejmowac - ryz wroblom
nie szodzi, a specjalnie go chyba do wafli nie dosypuja ..

J.
Paweł Pawłowicz
2018-09-13 09:15:05 UTC
Permalink
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
Typowy tekst pisany przez nędznego dziennikarzynę. Dużo dymu, brak
konkretów i całkowita ignorancja w temacie.

P.P.
Jarosław Sokołowski
2018-09-13 14:01:45 UTC
Permalink
Post by Paweł Pawłowicz
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
Typowy tekst pisany przez nędznego dziennikarzynę. Dużo dymu,
brak konkretów i całkowita ignorancja w temacie.
Nie od dzisiaj wiadomo, że ryż ma zdolność akumuklacji arsenu. Kilka
razy więcej się tego pierwiasta gromadzi, niż w innych roślinach.
Z kolei jęczmień ma w tkankach większe stężenie ciężkiej wody w wodzie,
niż wszędzie w otoczeniu (a to już jest trudniejsza sztuka biochemii).

Dziennikarzyna zadając pytanie "w czym problem?", mógłby sam dociec
i zreferować czytelnikom o co chodzi. Bo jeśli ktoś nierozsądnie ustali
takie same normy dla całej żywności, a ryż przekracza je *tylko* kilka
razy, to przecież wszystko w porządku. Za chwile być może dowiemy się,
że migdały kilkadziesiąt razy przekraczają normę cyjanowodoru ustaloną
(na przykład) dla pszenicy.

Jarek
--
Usypianie extra proszkiem,
Uduszenie przez pończoszkę,
Obrzydzanie cynaderką,
Usuwanie śladów ścierką
Marcin Debowski
2018-09-15 13:56:20 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
razy, to przecież wszystko w porządku. Za chwile być może dowiemy się,
że migdały kilkadziesiąt razy przekraczają normę cyjanowodoru ustaloną
(na przykład) dla pszenicy.
No ale to migdały gorzkie i w sumie nie jest to takie obojętne (za wiki):
The acute oral lethal dose of cyanide for adult humans is reported to
be 0.5–3.5 mg/kg (0.2–1.6 mg/lb) of body weight (approximately 50 bitter
almonds), whereas for children, consuming 5–10 bitter almonds may be
fatal.
--
Marcin
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 16:41:36 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Za chwile być może dowiemy się, że migdały kilkadziesiąt razy
przekraczają normę cyjanowodoru ustaloną (na przykład) dla pszenicy.
The acute oral lethal dose of cyanide for adult humans is reported to
be 0.5-3.5 mg/kg (0.2-0.6 mg/lb) of body weight (approximately 50 bitter
almonds), whereas for children, consuming 5-10 bitter almonds may be
fatal.
No dokładnie tak. A jaka wódka jest niezdrowa, szczególnie dla dzieci.
Łatwo się zapić na śmierć, jeśli kto nieprzywykły. O tym własnie
jest mowa, że normy "dla wszystkiego" mają nikły sens. Gdyby cyjaniny
pojawiły sie dajmy na to w ryżu, to by było się czym przejmować.
Albo arsen w dużym stężeniu w waflach ryżowych. Maniok jest podstawą
wyżywienia w wielu miejscach świata, a sam w sobie jest trujący.
Przechodzi mu to w obróbce, ale przecież czasem można niedorobić.
Warto sobie zdawać sprawę, gdzie jakich trucizn sie spodziewać.
Warto też wiedzieć, że jeśli ogólna norma jest przekroczona nawet
wielokrotnie, ale ze *znanych przyczyn*, to nie ma w tym nic złego.

Jarek
--
Do zoo kochani, do zoo
Dozować należy z umiarem
A mieszkanie mieć, to dobra rzecz
Z przydziału, lecz nie za karę.
J.F.
2018-09-13 15:04:40 UTC
Permalink
Post by Paweł Pawłowicz
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
Typowy tekst pisany przez nędznego dziennikarzynę. Dużo dymu, brak
konkretów i całkowita ignorancja w temacie.
Ale temat jednak jest, skoro Szwedzi ostrzegaja.

J.
Paweł Pawłowicz
2018-09-13 15:41:02 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by Paweł Pawłowicz
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
Typowy tekst pisany przez nędznego dziennikarzynę. Dużo dymu, brak
konkretów i całkowita ignorancja w temacie.
Ale temat jednak jest, skoro Szwedzi ostrzegaja.
Najpierw dojdź do tego, co oni napisali, potem komentuj. Bo inaczej
wyjdziesz na tym jak pewien wicepremier mówiący o porno w teatrze.

P.p.
FEniks
2018-09-13 12:17:06 UTC
Permalink
Post by J.F.
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/uwaga-wafle-ryżowe-są-trujące/ar-AAwgi4O
"Szwedzka Agencja do spraw Żywności wydała komunikat, w którym
ostrzega przed spożywaniem wafli ryżowych. Otóż, na podstawie
ostatnich badań naukowcy stwierdzili, że wafle sygnowane przez
większość marek zawierają w swoim składzie dużo więcej arszeniku niż
pozwalają na to ustalone normy."
Ki czort - ryz z natury zawiera duzo arsenu, czy Chinczycy doprawiaja
trutką na szczury, albo uprawiaja na jakims podejrzanym polu.
No bo chyba do produkcji wafli nie uzywa sie arsenu ?
Jak można serio traktować artykuł, który w tytule ma "wafle ryżowe są
trujące", natomiast w jego toku niechcący dowiadujemy się, że właściwie
chodzi o zawartość arsenu w ogóle w ryżu i jego przetworach?
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem? Albo
jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?

Ewa
Jarosław Sokołowski
2018-09-13 14:06:48 UTC
Permalink
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem?
Albo jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek. Zresztą sprawa dotyczy nie tylko tkanin, wiele sprzętów,
w tym kuchennych, również zieleniała za sprawą arsenu. Szczegółowe badania
wszystkiego, z czym się na co dzień stykamy, to bardzo nowa sprawa. Stąd
czasem przegięcie norm w drugą stronę.

Jarek
--
słono świeci samotność
i barwę ma zieloną
dwoje oczu przez palce
pod ścianą taką stromą
Paweł Pawłowicz
2018-09-13 15:44:03 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem?
Albo jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek.
To było w farbie na ścianach, głównie na tapetach. Jakieś grzybki robiły
z tego arsenowodór, i kłopot...
A grzybkom dobrze było, bo tapety klejone organicznym klejem :-)

P.P.
Jarosław Sokołowski
2018-09-13 16:10:21 UTC
Permalink
Post by Paweł Pawłowicz
Post by Jarosław Sokołowski
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek.
To było w farbie na ścianach, głównie na tapetach. Jakieś grzybki robiły
z tego arsenowodór, i kłopot...
A grzybkom dobrze było, bo tapety klejone organicznym klejem :-)
W tapetach też. Ale i w obiciach szezlongu czy innej kanapy.

Jarek
--
Że raz dano zraz, czy bitki zdobne w nitki,
A do zrazu zrazu chrzan, a potem grzybki,
No i przez te grzybki, chłód rodzinnej kryptki,
Nazbyt szybki dał obiadkom kres.
XL
2018-09-13 18:03:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem?
Albo jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek. Zresztą sprawa dotyczy nie tylko tkanin, wiele sprzętów,
w tym kuchennych, również zieleniała za sprawą arsenu.
Nie. Panu się miedziopochodny grynszpan pofistaszkował z arsenem :->
--
XL
WM
2018-09-13 18:58:16 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem?
Albo jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek. Zresztą sprawa dotyczy nie tylko tkanin, wiele sprzętów,
w tym kuchennych, również zieleniała za sprawą arsenu.
Nie. Panu się miedziopochodny grynszpan pofistaszkował z arsenem :->
Chodzi pewnie o barwnik zwany zielenią Scheelego (Wodoroarsenin miedzi(II)).
http://ortografia4.appspot.com/wiki/Wodoroarsenin_miedzi(II)


WM
WM
2018-09-13 19:03:05 UTC
Permalink
Post by WM
Post by XL
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem?
Albo jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek. Zresztą sprawa dotyczy nie tylko tkanin, wiele sprzętów,
w tym kuchennych, również zieleniała za sprawą arsenu.
Nie. Panu się miedziopochodny grynszpan pofistaszkował z arsenem :->
Chodzi pewnie o barwnik zwany zielenią Scheelego (Wodoroarsenin miedzi(II)).
http://ortografia4.appspot.com/wiki/Wodoroarsenin_miedzi(II)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wodoroarsenin_miedzi(II)


WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-13 19:08:28 UTC
Permalink
Post by WM
Post by XL
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem?
Albo jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek. Zresztą sprawa dotyczy nie tylko tkanin, wiele sprzętów,
w tym kuchennych, również zieleniała za sprawą arsenu.
Nie. Panu się miedziopochodny grynszpan pofistaszkował z arsenem :->
Chodzi pewnie o barwnik zwany zielenią Scheelego (Wodoroarsenin miedzi(II)).
http://ortografia4.appspot.com/wiki/Wodoroarsenin_miedzi(II)
Nie wiem czy warto tłumaczyć. Chyba nikomu do tej pory się nie udało.

Jarek
--
...a następnie pokona doświadczeniem.
WM
2018-09-13 19:50:33 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Nie wiem czy warto tłumaczyć. Chyba nikomu do tej pory się nie udało.
Dywersja wielokrotki.
Inne historyczne pigmenty też bywały mocno trujące np. ołowiana biel.
http://www.rynekfarb.pl/trujace-kosztowne-obrzydliwe-historia-pigmentow/

Nieszkodliwe zielenie też były.
Malachit – występujący w kopalniach miedzi wraz ze swoim błękitnym
kuzynem, azurytem. Obydwa to węglany miedzi. Dawniej wierzono, że może
odstraszać złe duchy. Naturalny minerał poddaje się kruszeniu, mieleniu
na proszek oraz płukaniu w wodzie ze złotem. Był to jeden z
najważniejszych zielonych barwników w czasach renesansu.



WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-13 20:33:06 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Nie wiem czy warto tłumaczyć. Chyba nikomu do tej pory się nie udało.
Dywersja wielokrotki.
Tej w to nie mieszajmy. Niczemu nie winna.
Post by WM
Nieszkodliwe zielenie też były.
Malachit -- występujący w kopalniach miedzi wraz ze swoim błękitnym
kuzynem, azurytem. Obydwa to węglany miedzi. Dawniej wierzono, że
może odstraszać złe duchy. Naturalny minerał poddaje się kruszeniu,
mieleniu na proszek oraz płukaniu w wodzie ze złotem. Był to jeden
z najważniejszych zielonych barwników w czasach renesansu.
Ale nierozpuszczalne w wodzie -- przydatne najwyżej do roztarcia
w farbie olejnej i namalowania sadu na tle nieba. Do nadawania
barwy tkaninom czy sprzętom domowo-kuchennym raczej nieprzydatne.

Jarek
--
One w brykach na postoju już drzemią.
Każda bryka malowana w trzy ogniste farbki,
I trzy końskie maści, i trzy końskie maści:
od sufitu, od dębu, od marchwi.
XL
2018-09-14 23:32:43 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Nie wiem czy warto tłumaczyć. Chyba nikomu do tej pory się nie udało.
Dywersja wielokrotki.
Tej w to nie mieszajmy. Niczemu nie winna.
Post by WM
Nieszkodliwe zielenie też były.
Malachit -- występujący w kopalniach miedzi wraz ze swoim błękitnym
kuzynem, azurytem. Obydwa to węglany miedzi. Dawniej wierzono, że
może odstraszać złe duchy. Naturalny minerał poddaje się kruszeniu,
mieleniu na proszek oraz płukaniu w wodzie ze złotem. Był to jeden
z najważniejszych zielonych barwników w czasach renesansu.
Ale nierozpuszczalne w wodzie -- przydatne najwyżej do roztarcia
w farbie olejnej i namalowania sadu na tle nieba. Do nadawania
barwy tkaninom czy sprzętom domowo-kuchennym raczej nieprzydatne.
Zwłaszcza masowego.
LOL
--
XL
WM
2018-09-15 06:49:36 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Nie wiem czy warto tłumaczyć. Chyba nikomu do tej pory się nie udało.
Dywersja wielokrotki.
Tej w to nie mieszajmy. Niczemu nie winna.
Post by WM
Nieszkodliwe zielenie też były.
Malachit -- występujący w kopalniach miedzi wraz ze swoim błękitnym
kuzynem, azurytem. Obydwa to węglany miedzi. Dawniej wierzono, że
może odstraszać złe duchy. Naturalny minerał poddaje się kruszeniu,
mieleniu na proszek oraz płukaniu w wodzie ze złotem. Był to jeden
z najważniejszych zielonych barwników w czasach renesansu.
Ale nierozpuszczalne w wodzie -- przydatne najwyżej do roztarcia
w farbie olejnej i namalowania sadu na tle nieba. Do nadawania
barwy tkaninom czy sprzętom domowo-kuchennym raczej nieprzydatne.
Zwłaszcza masowego.
LOL
Są dowody, że barwiono szaty na zielono w 15 wieku.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Portret_ma%C5%82%C5%BConk%C3%B3w_Arnolfinich

Zieleń Scheelego otrzymano dużo później.

WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 07:15:29 UTC
Permalink
Post by WM
Są dowody, że barwiono szaty na zielono w 15 wieku.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Portret_ma%C5%82%C5%BConk%C3%B3w_Arnolfinich
Zieleń Scheelego otrzymano dużo później.
Jak byłem w pierwszej klasie, to do szkoły przyjechał fotograf i robił
portret każdemu dziecku. Zdjęcia były czarnobiałe, a on je po wywołaniu
kolorował farbkami. Nie mam swojej podobizny od niego -- moja koszula
o barwie brązowopomarańczowej na tym obrazku zyskała kolor żywej zieleni,
a na takie fałszerstwo godzić się niepodobna.

Obraz może być najwyżej dowodem na to, że w 15 wieku w technice malarstwa
olejnego dostępny był zielony pigment. Czy damskie fatałaszki nie mogły
być wcześniej zielone? Tego powiedzieć nie można, ale nie były one ani
powszechne, ani tanie, ani trwałe pod względem koloru.

Jarek
--
W czasach gdy nad Piłą jeszcze latały samoloty
Wojewoda Śliwiński kazał pomalować płoty
Potem wszystkie płoty w Pile miały kolor zieleni
Rogaczem na wieżowcu Piła witała jeleni
WM
2018-09-15 07:56:57 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Obraz może być najwyżej dowodem na to, że w 15 wieku w technice malarstwa
olejnego dostępny był zielony pigment. Czy damskie fatałaszki nie mogły
być wcześniej zielone? Tego powiedzieć nie można, ale nie były one ani
powszechne, ani tanie, ani trwałe pod względem koloru.
To jest bardzo znany portret handlarza tkaninami i jego żony (małżonków
Arnolfinich).
Nie sądzę, by kazali malarzowi sfałszować kolor tkaniny.

Kolor zielony tkanin był dawniej uzyskiwany z roślin.
Są grupy rekonstrukcyjne odtwarzające stare techniki barwierskie.
Możesz poszukać szczegółów na ich stronach internetowych.



WM
XL
2018-09-15 09:43:48 UTC
Permalink
Post by WM
Kolor zielony tkanin był dawniej uzyskiwany z roślin.
Oczywiście. W tym także z importowanego, superdrogiego indygo - mieszanego
z żółtym. A nie z żadnych „masowych” trucizn.
--
XL
WM
2018-09-15 10:26:27 UTC
Permalink
W dniu 2018-09-15 o 11:43, XL pisze:
A nie z żadnych „masowych” trucizn.

Pojawiały się i szkodziły już w starożytności w postaci ołowianych rur
do wody.

Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse



WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 13:12:54 UTC
Permalink
Post by WM
A nie z żadnych "masowych" trucizn.
Pojawiały się i szkodziły już w starożytności w postaci
ołowianych rur do wody.
Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
Dużo tego było. Gdyby się tak przyjrzeć choćby składowi starych
emalii czy szkliw na naczyniach kuchennych... Dzisiaj nikt by
tego do obrotu nie dopuscił.
--
Jarek
Marcin Debowski
2018-09-15 13:38:49 UTC
Permalink
Post by XL
A nie z żadnych „masowych” trucizn.
Pojawiały się i szkodziły już w starożytności w postaci ołowianych rur
do wody.
Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
Zdaje się w Egipcie tyż ołowiem:
https://www.acs.org/content/acs/en/pressroom/newsreleases/2010/january/ancient-egyptian-cosmetics.html

I rtęcią
http://www.nbcnews.com/id/22546056/ns/health/t/suffering-beauty-has-ancient-roots/
--
Marcin
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 13:57:28 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Post by WM
Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
[...]
Post by Marcin Debowski
I rtęcią
http://www.nbcnews.com/id/22546056/ns/health/t/suffering-beauty-has-ancient-roots/
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece. A taka
szara maść, to w jednej trzeciej metaliczna rtęć. Reszta
to łój, smalec czy coś podobnego.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, że to były czasy największej
ciemnoty. Bo dzisiaj dla odmiany wielu ludzi jest przekonanych
o tym, że rtęć z jednej małej świetlówki może spowodować śmierć
całej rodziny. Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło
oddziaływania środowiska. Dzisiaj światowa Big Pharma zużywa
tego metalu mniej, niż prowincjonalny aptekarz w Obrzydłówku.
A z oświetlenia w całym mieście nie dałoby się zrobić nawet
małej tubki szarej maści.

Jarek
--
Kołdra na głowę --
byle szybciej do przepaści,
Obok na stole
Nowe słoje szarej maści --
Kołdra na głowę.
Marcin Debowski
2018-09-15 14:22:43 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Marcin Debowski
Post by WM
Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
[...]
Post by Marcin Debowski
I rtęcią
http://www.nbcnews.com/id/22546056/ns/health/t/suffering-beauty-has-ancient-roots/
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece. A taka
szara maść, to w jednej trzeciej metaliczna rtęć. Reszta
to łój, smalec czy coś podobnego.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, że to były czasy największej
ciemnoty. Bo dzisiaj dla odmiany wielu ludzi jest przekonanych
o tym, że rtęć z jednej małej świetlówki może spowodować śmierć
całej rodziny. Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło
oddziaływania środowiska. Dzisiaj światowa Big Pharma zużywa
tego metalu mniej, niż prowincjonalny aptekarz w Obrzydłówku.
A z oświetlenia w całym mieście nie dałoby się zrobić nawet
małej tubki szarej maści.
Dokładnie. I tak było z bardzo wieloma rzeczami. Wydaje się, że w tej
chwili każda toksyczna substancja urasta do miana fatum i katastrofy.
Pamiętam, jak w wieku jakiś 12-14lat z pasją wytapiałem we własnoręcznie
wykonanym piecu oporowym ołów z izolacji starych kabli. Kilka razy mi
się to zdarzyło. Miałem po tym plamy na twarzy i w sumie tyle.

Parę lat temu przezyłem szok, jakie to obostrzenia i warunki musiałem
wypełnić w pracy aby robić coś z formaldehydem czy amoniakiem. W
laboratorium jak najbardziej chemicznym. A to kurcze był niejako kanon
odczynników mojego domowego laboratorium dzieciństwa.

Ale może to dobrze, że zakłada się, że wszyscy są idiotami, czy też w
innej wersji że każdy może każdgo pozwać o dowolną głupotę, którą
popełni?
--
Marcin
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 14:52:51 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece. A taka
szara maść, to w jednej trzeciej metaliczna rtęć. Reszta
to łój, smalec czy coś podobnego.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, że to były czasy największej
ciemnoty. Bo dzisiaj dla odmiany wielu ludzi jest przekonanych
o tym, że rtęć z jednej małej świetlówki może spowodować śmierć
całej rodziny. Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło
oddziaływania środowiska. Dzisiaj światowa Big Pharma zużywa
tego metalu mniej, niż prowincjonalny aptekarz w Obrzydłówku.
A z oświetlenia w całym mieście nie dałoby się zrobić nawet
małej tubki szarej maści.
Dokładnie. I tak było z bardzo wieloma rzeczami. Wydaje się, że w tej
chwili każda toksyczna substancja urasta do miana fatum i katastrofy.
Pamiętam, jak w wieku jakiś 12-14lat z pasją wytapiałem we własnoręcznie
wykonanym piecu oporowym ołów z izolacji starych kabli. Kilka razy mi
się to zdarzyło. Miałem po tym plamy na twarzy i w sumie tyle.
Parę lat temu przezyłem szok, jakie to obostrzenia i warunki musiałem
wypełnić w pracy aby robić coś z formaldehydem czy amoniakiem. W
laboratorium jak najbardziej chemicznym. A to kurcze był niejako kanon
odczynników mojego domowego laboratorium dzieciństwa.
Ale może to dobrze, że zakłada się, że wszyscy są idiotami, czy też w
innej wersji że każdy może każdgo pozwać o dowolną głupotę, którą
popełni?
To jednak jest trochę co innego. Miałem kiedyś styczność z zakładami
im. Róży Luksemburg w Warszawie. W latach osiemdziesiątych. Potem
w latach dziewięćdziesiątych je zlikwidowano, chciano zrobić to, co
z zakładami im. Marcina Kasprzaka -- budynki przebudować na bank,
biura czy coś podobnego. Nie dało się. Tak były przesiąknięte rtęcią.
W powietrzu cały czas było jej tyle, że w zimie skraplała się na
strychu tworząc "pokłady wtórne".

To nie było obojętne dla zdrowia personelu. Pracownice chorowały
masowo. Komuna przejmowała się ich zdrowiem w mniejszym stopniu, niż
dzisiaj właściciele afrykańskich kopalń różnych dziwnych metali.

Tu nie warto się truć, to trzba zmieniać i to się zmieniło. Czym innym
jest jedzenie. Powstają normy -- i bardzo dobrze, że powstają. Trzeba
jednak rozumu, by ich używać, a jeszcze więcej go trzeba, by je opracować.
Można sobie wzdychać, że kiedyś jedzenie było smaczniejsze, lecz przy
tym warto się zastanowić, czy również zdrowsze. Ludzie karmieni
współczesnym "jedzeniem z fabryk" żyją jednak dłużej.

Normy sa takie, że ziemniaki przechowywane jak drzewiej w piwnicy, już
w połowie zimy nie przejdą badań na zawartość solaniny. No i fajnie,
jak dla mnie. Długo nie wiedzieliśmy, jak te alkaloidy trują, teraz
już wiemy. A że są metody przechowywania nie zwiększające toksyczności,
to jeszcze fajniej. Ale z ryżem i migdałami jest inaczej -- trzeba
wiedzieć, że nawet gdyby jeść sam ryż, to i tak człek umrze z innego
powodu niż zatrucie arsenem. A na migdały uważać trzeba -- wtedy też
nic złego nie będzie.
--
Jarek
J.F.
2018-09-15 14:29:44 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
[...]
Post by Marcin Debowski
I rtęcią
http://www.nbcnews.com/id/22546056/ns/health/t/suffering-beauty-has-ancient-roots/
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece. A taka
szara maść, to w jednej trzeciej metaliczna rtęć. Reszta
to łój, smalec czy coś podobnego.
Ale czy ta masc byla jakos bardzo szkodliwa ?
Moze mniej niz te dolegliwosci.
Post by Jarosław Sokołowski
Trudno jednoznacznie stwierdzić, że to były czasy największej
ciemnoty. Bo dzisiaj dla odmiany wielu ludzi jest przekonanych
o tym, że rtęć z jednej małej świetlówki może spowodować śmierć
całej rodziny.
No, jak kiedys patrzylem, to mi wyszlo, ze czysto teoretycznie, to
wcale tak malo nie zawieraja ... ale termometr znacznie grozniejszy.
Post by Jarosław Sokołowski
Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło
oddziaływania środowiska.
A to faktycznie glupota ... a moze i nie ...
Post by Jarosław Sokołowski
Dzisiaj światowa Big Pharma zużywa
tego metalu mniej, niż prowincjonalny aptekarz w Obrzydłówku.
A z oświetlenia w całym mieście nie dałoby się zrobić nawet
małej tubki szarej maści.
Tak duzo rteci zawierala ?

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 15:00:34 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece. A taka
szara maść, to w jednej trzeciej metaliczna rtęć. Reszta
to łój, smalec czy coś podobnego.
Ale czy ta masc byla jakos bardzo szkodliwa ?
Rtęć w aż tak wielkich ilościach obojętna nie jest. Chociaż
nikt od razu po posmarowaniu nie umarł (co bywa w opowieściach
o stłuczonych świetlówkach).
Post by J.F.
Moze mniej niz te dolegliwosci.
No, Lenin umarł na syfa. I jeszcze wielu innych.
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Trudno jednoznacznie stwierdzić, że to były czasy największej
ciemnoty. Bo dzisiaj dla odmiany wielu ludzi jest przekonanych
o tym, że rtęć z jednej małej świetlówki może spowodować śmierć
całej rodziny.
No, jak kiedys patrzylem, to mi wyszlo, ze czysto teoretycznie, to
wcale tak malo nie zawieraja ... ale termometr znacznie grozniejszy.
Wszystko to jednak miligramy. Tubka szarej maści to kilkadziesiąt
gramów metalicznej rtęci.
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło oddziaływania środowiska.
A to faktycznie glupota ...
Głupota.
Post by J.F.
a moze i nie ...
Jeszcze parę dodatkowych okresleń bym znalazł, ale szkoda mi na to czasu.
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Dzisiaj światowa Big Pharma zużywa tego metalu mniej, niż prowincjonalny
aptekarz w Obrzydłówku. A z oświetlenia w całym mieście nie dałoby się
zrobić nawet małej tubki szarej maści.
Tak duzo rteci zawierala ?
Tak jak napisałem wczesniej: jedną trzecia masy.

Jarek
--
Maść na szczury, maść na szczury! | Smarujemy go palcami,
Wyciągamy szczura z dziury, | Pod pachami, za uszami.
Jednostajnym, długim ruchem | Pół godziny i szczur zdycha!
Smarujemy go pod brzuchem. | Maść kosztuje jedna dycha.
Robert Wańkowski
2018-09-15 15:33:19 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Ale czy ta masc byla jakos bardzo szkodliwa ?
Rtęć w aż tak wielkich ilościach obojętna nie jest. Chociaż
nikt od razu po posmarowaniu nie umarł (co bywa w opowieściach
o stłuczonych świetlówkach).
Był jakiś film lub coś pokrewnego może o rtęci.. chyba o rtęci :-).
Początkowa scena miała przedstawiać ręce, które zanurzają się w rtęci.
Ponoć reżyser musiał sam, bo nie było chętnych.
Co to był za film... może reportaż...?

Robert
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 15:45:51 UTC
Permalink
Post by Robert Wańkowski
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Ale czy ta masc byla jakos bardzo szkodliwa ?
Rtęć w aż tak wielkich ilościach obojętna nie jest. Chociaż
nikt od razu po posmarowaniu nie umarł (co bywa w opowieściach
o stłuczonych świetlówkach).
Był jakiś film lub coś pokrewnego może o rtęci.. chyba o rtęci :-).
Początkowa scena miała przedstawiać ręce, które zanurzają się w rtęci.
Ponoć reżyser musiał sam, bo nie było chętnych.
Co to był za film... może reportaż...?
Nie wiem, jakiś w miarę współczesny, skoro już się bali. Filmów oglądam
mało, a zwłaszcza tych nowych. Ja bym się bardzo nie bał. Jednorazowy
kontakt z rtęcią przez skórę to jeszcze nie tragedia. Gorzej stały, nawet
z małymi ilościami par rtęci lub jej związków w pożywieniu.

Jarek
--
Ja w ogóle nie lubię chodzi do kina, a szczególnie nie chodzę na filmy polskie,
wie pan? Nudzi mnie to po prostu. Zagraniczny, to owszem, pójdę sobie. Bo fajne
są filmy zagraniczne, wie pan? Już tak można, wie pan, jakoś tak, noo, ja wiem,
noo, przeżyć to, przeżyć. A w filmie polskim, prosze pana, to jest tak: nuda.
WM
2018-09-15 15:52:42 UTC
Permalink
Post by Robert Wańkowski
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Ale czy ta masc byla jakos bardzo szkodliwa ?
Rtęć w aż tak wielkich ilościach obojętna nie jest. Chociaż
nikt od razu po posmarowaniu nie umarł (co bywa w opowieściach
o stłuczonych świetlówkach).
Był jakiś film lub coś pokrewnego może o rtęci.. chyba o rtęci :-).
Początkowa scena miała przedstawiać ręce, które zanurzają się w rtęci.
Ponoć reżyser musiał sam, bo nie było chętnych.
Co to był za film... może reportaż...?
Jakiś czas temu, w internecie, natrafiłem na reportaż o nauczycielce,
która w Belgii z uczniami zbudowała teleskop z wirującym zbiornikiem
rtęci, jako parabolicznym lustrem.
Dostała za ten projekt nagrodę.
Zapisałem sobie link do tej strony, ale nie działa.
Chyba w końcu połapali się w szkodliwości takiego pomysłu.


WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 16:12:24 UTC
Permalink
Post by WM
Jakiś czas temu, w internecie, natrafiłem na reportaż o nauczycielce,
która w Belgii z uczniami zbudowała teleskop z wirującym zbiornikiem
rtęci, jako parabolicznym lustrem. Dostała za ten projekt nagrodę.
Zapisałem sobie link do tej strony, ale nie działa.
Chyba w końcu połapali się w szkodliwości takiego pomysłu.
Pomysły (te związane z nauką) szkodliwe być nie mogą. Szkody doznać
można za to przy ich realizacji. Sam pomysł znany jest od lat,
o paraboidalnym kształcie powierzchni mieszanej herbaty dowiedziałem
się gdy byłem w szkole podstawowej, później umiałem nawet takie
rzeczy policzyć. Inni wpadli na to, że w ten sposób można zrobić
lustro teleskopu. Dzisiaj, dzięki dalszemu rozwojowi nauki, koncepcja
uległa modyfikacji -- poza grawitacją korzysta się też z innych sił:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_Teleskop_Zenitalny

Jarek

PS:
A u nas w Polszcze, zgodnie z litrą ukazu jednego tępego buca, astronomia
nie jest już samodzielną nauką.
--
Zupa? -- Pomidorowa.
Demokracja? -- Ludowa.
Gojawiczyńska? -- Pola.
Kopernik? -- Polak.
WM
2018-09-15 16:46:01 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Pomysły (te związane z nauką) szkodliwe być nie mogą.
Chciałbyś zobaczyć własne dzieci nachylone bez maski nad rtęcią ?
Znalazłem takie zagubione zdjęcie.
https://goo.gl/images/ruhShq

1.4m diameter mercury mirror constructed by N. Ninane and her
collaborators at AMOS and CSL (Liège, Belgium) 2005
Post by Jarosław Sokołowski
A u nas w Polszcze, zgodnie z litrą ukazu jednego tępego buca, astronomia
nie jest już samodzielną nauką.
W astronomii zabrakło chyba wykładów z kreacjonistycznej kosmologii ;)
To było zapewne solą w oku naszych wpływowych klerykałów.


WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 17:13:02 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Pomysły (te związane z nauką) szkodliwe być nie mogą.
Chciałbyś zobaczyć własne dzieci nachylone bez maski nad rtęcią ?
No nie chciałbym, chociaż sam się w ich wieku pochyliłem.
Od tego czasu świat się zmienił (w tym fragmencie na lepsze),
można się pochylać choćby z maską.
Post by WM
Znalazłem takie zagubione zdjęcie.
https://goo.gl/images/ruhShq
1.4m diameter mercury mirror constructed by N. Ninane and her
collaborators at AMOS and CSL (Liege, Belgium) 2005
Lepiej popatrzeć na całość:

https://scitoys.com/scitoys/scitoys/thermo/liquid_metal/4m%20International%20Liquid%20Mirror%20Telescope%20Project.html

The LMT Didactical experiment
J. Surdej and A. Pospieszalska-Surdej
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
A u nas w Polszcze, zgodnie z litrą ukazu jednego tępego buca, astronomia
nie jest już samodzielną nauką.
W astronomii zabrakło chyba wykładów z kreacjonistycznej kosmologii ;)
To było zapewne solą w oku naszych wpływowych klerykałów.
Albo zabrakło wykładowców -- ks. prof. Michał Heller jest postacią
zbyt mało kompetentną w dziedzinie kosmologii, by takie rzeczy ogarnąć.
--
Jarek
J.F.
2018-09-15 17:13:33 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Pomysły (te związane z nauką) szkodliwe być nie mogą.
Chciałbyś zobaczyć własne dzieci nachylone bez maski nad rtęcią ?
Znalazłem takie zagubione zdjęcie.
https://goo.gl/images/ruhShq
1.4m diameter mercury mirror constructed by N. Ninane and her
collaborators at AMOS and CSL (Liège, Belgium) 2005
Ponoc nie jest to tak niebezpieczne jak sie wydaje, i nawet w tym
amerykanskim normy sa zachowane.

Swoja droga
http://www.ilmt.ulg.ac.be/

-wola uzywac nazwy "highly reflective liquid",
-umiescili go w Indiach,
-w Indiach jest chyba dosc goraco - rtec szybciej paruje
-ciekawe ile to kosztuje ... a ile kosztuje szklane zwierciadlo 4m.

-Polska tez w to zamieszana.

J.
J.F.
2018-09-15 16:11:19 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece. A taka
szara maść, to w jednej trzeciej metaliczna rtęć. Reszta
to łój, smalec czy coś podobnego.
Ale czy ta masc byla jakos bardzo szkodliwa ?
Rtęć w aż tak wielkich ilościach obojętna nie jest. Chociaż
nikt od razu po posmarowaniu nie umarł (co bywa w opowieściach
o stłuczonych świetlówkach).
Rtec jest dosc bierna i slabo reaguje - metaliczna postac jest w miare
bezpieczna. Tylko obawiam sie, ze bakterii tez to dotyczy - tzn slabo
je zabija.

Niebezpieczne jest parowanie, a to chyba tu grozilo.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Moze mniej niz te dolegliwosci.
No, Lenin umarł na syfa. I jeszcze wielu innych.
Miejmy nadzieje, ze ktos sprawdzil iz leczeni smarowani mascia zyja
dluzej niz niesmarowani.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Trudno jednoznacznie stwierdzić, że to były czasy największej
ciemnoty. Bo dzisiaj dla odmiany wielu ludzi jest przekonanych
o tym, że rtęć z jednej małej świetlówki może spowodować śmierć
całej rodziny.
No, jak kiedys patrzylem, to mi wyszlo, ze czysto teoretycznie, to
wcale tak malo nie zawieraja ... ale termometr znacznie grozniejszy.
Wszystko to jednak miligramy. Tubka szarej maści to kilkadziesiąt
gramów metalicznej rtęci.
wiki podaje, ze ostre objawy byly obserwowane przy stezeniu par nawet
1mg/m^3 powietrza, a lekkie przy dlugotrwalym 0.7 - 42 ug/m^3

Jesli swietlowka starego typu zawierala np 10 mg i pekla w pokoju,
albo to byl termometr co zawieral 100mg ...
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło oddziaływania środowiska.
A to faktycznie glupota ...
Głupota.
Post by J.F.
a moze i nie ...
Jeszcze parę dodatkowych okresleń bym znalazł, ale szkoda mi na to czasu
A jesli jednak nie takie calkiem obojetne dla niemowlaka ?

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 16:45:10 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
No, Lenin umarł na syfa. I jeszcze wielu innych.
Miejmy nadzieje, ze ktos sprawdzil iz leczeni smarowani mascia
zyja dluzej niz niesmarowani.
Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny za rok 1927 dostał
niejaki Julius Wagner. Dali mu ją za metodę leczenie syfilisa przez
zarażenie malarią. Była to chyba jego ulubiona choroba -- wcześniej
leczył nią też choroby neurologiczne i psychiczne. Wątpię, by ktoś
wtedy zajmował się takimi drobiazgami, jak liczenie chorych i zdrowych.
Ważnie, że teoria wyglądała pięknie. A nam po Juliuszu Wagnerze zostało
dzisiaj tylko powiedzenie "syf malaria".
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Wszystko to jednak miligramy. Tubka szarej maści to kilkadziesiąt
gramów metalicznej rtęci.
wiki podaje, ze ostre objawy byly obserwowane przy stezeniu par nawet
1mg/m^3 powietrza, a lekkie przy dlugotrwalym 0.7 - 42 ug/m^3
Jesli swietlowka starego typu zawierala np 10 mg i pekla w pokoju,
albo to byl termometr co zawieral 100mg ...
To jest bardzo wysokie stężenie, do osiągnięcia tylko u Róży Luksemburg.
Te miligramy bardzo szybko rozchodza się w otoczeniu, nawet przy słabej
wentylacji. Kropla z rozbitego termometru za to paruje bardzo długo.
Jest czas, by się jej spokojnie pozbyć.
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Albo że szczepinki mają jej więcej, niż tło oddziaływania środowiska.
A to faktycznie glupota ...
Głupota.
Post by J.F.
a moze i nie ...
Jeszcze parę dodatkowych okresleń bym znalazł, ale szkoda mi na to czasu
A jesli jednak nie takie calkiem obojetne dla niemowlaka ?
Tu akurat zdrowych i chorych policzono dokładnie.
--
Jarek
Paweł Pawłowicz
2018-09-15 18:29:58 UTC
Permalink
W dniu 15.09.2018 o 15:57, Jarosław Sokołowski pisze:
[...]
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece.
Tubek nie widziałem. Były okrągłe pudełeczka.

P.P.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 18:39:51 UTC
Permalink
Post by Paweł Pawłowicz
Post by Jarosław Sokołowski
Kiedyś za najlepszy środek na wszy uznawano szarą maść.
Leczono tym też syfa. A i na inne dolegliwości skórne
próbowano używać jako panaceum. Ja jeszcze pamiętam tuby
z szarą maścią, dało się ją kupić w każdej aptece.
Tubek nie widziałem. Były okrągłe pudełeczka.
W drugiej połowie lat siedemdziesiątych (tak w środku tej
połowy) widziałem po raz ostatni. Była w tubce. Ale maści
(nie tylko szare) robione na miejscu w aptekach pakowano
do okrągłych pudełek.

Jarek
--
Urodziłem się... Urodziłem się w Małkinii... w 1937 roku... w lipcu...
znaczy... w, w połowie lipca. Właściwie w drugiej połowie lipca własciwie.
Y... Dokładnie... 17 lipca... No... to tyle może o sobie... na początek...
Czy są jakieś pytania?
XL
2018-09-15 20:10:33 UTC
Permalink
Post by XL
A nie z żadnych „masowych” trucizn.
Pojawiały się i szkodziły już w starożytności w postaci ołowianych rur
do wody.
Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
Każdy wie o tych rzeczach przecież.
--
XL
WM
2018-09-15 20:43:42 UTC
Permalink
Post by XL
Post by WM
Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
Każdy wie o tych rzeczach przecież.
Skąd ta pewność?


WM
XL
2018-09-15 20:45:34 UTC
Permalink
Post by WM
Post by XL
Post by WM
Kobiety bieliły twarze zabójczym, białym barwnikiem.
https://en.wikipedia.org/wiki/Venetian_ceruse
Każdy wie o tych rzeczach przecież.
Skąd ta pewność?
Sądzę podług siebie.
--
XL
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 10:06:16 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Obraz może być najwyżej dowodem na to, że w 15 wieku w technice malarstwa
olejnego dostępny był zielony pigment. Czy damskie fatałaszki nie mogły
być wcześniej zielone? Tego powiedzieć nie można, ale nie były one ani
powszechne, ani tanie, ani trwałe pod względem koloru.
To jest bardzo znany portret handlarza tkaninami i jego żony (małżonków
Arnolfinich). Nie sądzę, by kazali malarzowi sfałszować kolor tkaniny.
Znany napewno, bo znałem. Że rodzina kupiecka, to wiedziałem -- zresztą
domyśleć się łatwo, wiedząc czym się Holenderstwo wtedy zajmowało. Ale
że to handlarz tkaninami, to mi umknęło. A to przecież wiele wyjaśnia.
Dzisiejsze reklamy też pokazują rzeczy lepsze niż są one w rzeczywstości.
Przekaz jest jasny -- patrzajcie ludzie na bój biznes, stać mnie nawet na
zieloną kieckę dla żony (którą ty również możesz mieć za jedyne 9999,99
odwiedając nasz skład tkanin przy ulucy...).
Post by WM
Kolor zielony tkanin był dawniej uzyskiwany z roślin.
Są grupy rekonstrukcyjne odtwarzające stare techniki barwierskie.
Możesz poszukać szczegółów na ich stronach internetowych.
No więc właśnie, zielony barwik roślinny to on się chlorofil nazywa.
Mało praktyczny przy tekstyliach.
--
Jarek
WM
2018-09-15 10:34:30 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
No więc właśnie, zielony barwik roślinny to on się chlorofil nazywa.
Mało praktyczny przy tekstyliach.
Chlorofil nie był dlatego stosowany.
Kolega XL wspominał, że zieleń uzyskiwano mieszając niebieski i żółty.


WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 12:31:16 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
No więc właśnie, zielony barwik roślinny to on się chlorofil nazywa.
Mało praktyczny przy tekstyliach.
Chlorofil nie był dlatego stosowany.
Ależ był! Co z tego, że nietrwały, skoro nie ma innego. Jeszcze za Gomułki
funkcjonowało u nas przedsiębiorstwo państwowe pod nazwą "Miejskie Pralnie
i Farbiarnie" -- wspomnienie po tym, że niegdyś życie koszuli było dłuższe
niż kolor, który jej pierwotnie nadano.
Post by WM
Kolega XL wspominał, że zieleń uzyskiwano mieszając niebieski i żółty.
Wymieniając przy tym nawet nazwę barwnika -- indygo. Żyję na tyle długo,
by załapać się jeszcze na chodzenie w dżinsach tkanych z bawełny i
barwionych prawdziwym indygo. Takich jak je sobie Levi Strauss obmyślił.
Jak toto farbowało przy pierwszym praniu! Wkładałem do pralki białe
podkoszulki (innych w handlu uspołecznionym nie było) -- zyskiwały kolor
"dżinsowy", blady bo blady, ale trwały. Jak by tego indygo nie mieszać
z żółtymi karotenoidami, to się barwy chlorofilu nie uzyska. Najwyżej coś
o kolorze krokodyla. No cóż, "kolega XL" od lat powszechnie znany jest w
Usenecie z braku zdolności do samodzienego kojarzenia nawet najprostszych
faktów. Tymi "wspominkami" mało kto się przejmuje.

Jarek
--
You ain't never been blue; no, no, no,
You ain't never been blue,
Till you've had that mood indigo.
That feelin' goes stealin' down to my shoes
While I just sit here and sigh, "Go 'long blues".
Robert Wańkowski
2018-09-15 12:57:21 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Żyję na tyle długo,
by załapać się jeszcze na chodzenie w dżinsach tkanych z bawełny i
barwionych prawdziwym indygo. Takich jak je sobie Levi Strauss obmyślił.
Jak toto farbowało przy pierwszym praniu!
Nawet przed pierwszym praniem. Granatowe uda. :-)
A i dziś nie lepiej. Nowe buty i skarpety mam w kolorze wkładek. :-)
A nie brałem z dolnej półki.

Robert
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 13:31:43 UTC
Permalink
Post by Robert Wańkowski
Żyję na tyle długo, by załapać się jeszcze na chodzenie w dżinsach
tkanych z bawełny i barwionych prawdziwym indygo. Takich jak je sobie
Levi Strauss obmyślił. Jak toto farbowało przy pierwszym praniu!
Nawet przed pierwszym praniem. Granatowe uda. :-)
To też. Niektórzy mówili, że i co inne można sobie ufarbować.
Post by Robert Wańkowski
A i dziś nie lepiej. Nowe buty i skarpety mam w kolorze wkładek. :-)
Nie mówię, że źle było, wręcz przeciwnie! Tamte spodnie były w porządku,
lubiłem je, lubiłem ich miękkość. Dzisiaj wszystkie, nawet te najdroższe,
robione są z plastiku. Przeoczyłem moment, kiedy nastąpiła zmiana.
Ktoś pamięta, kiedy ona nastąpiła? A może da się jeszcze gdzieś kupić
spodnie z bawełny, farbowane indygo -- tylko ja nie potrafię poszukać?
Post by Robert Wańkowski
A nie brałem z dolnej półki.
Buty zawsze trzymam na dolnej półce, stamtąd biorę.

Jarek
--
Ta laska nebeska.
FEniks
2018-09-17 20:05:59 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Dzisiaj wszystkie, nawet te najdroższe,
robione są z plastiku.
Tzn? Masz na myśli, że mają dodatek lycry? Na moich spodniach jak byk
napisane, że bawełna. No, 98% bawełny, reszta to lycra.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2018-09-17 20:52:15 UTC
Permalink
Post by FEniks
Dzisiaj wszystkie, nawet te najdroższe, robione są z plastiku.
Tzn? Masz na myśli, że mają dodatek lycry? Na moich spodniach
jak byk napisane, że bawełna. No, 98% bawełny, reszta to lycra.
Nie będę teraz po nocach wszystkiego z szaf wyciągał, ale zwykle
nie jest nic napisane, albo jest "polyester" -- i to w stężeniu
wyższym niż 2%. Kiedyś robiłem to i owo w branży tekstylnej,
już ładnych parę lat temu. Ale pamiętam, że już wtedy przędza
bawełniana była w zasadzie nie do kupienia. Obawiam się, że taki
"napis jak byk", to może być, za przeproszeniem, bullshit.

Nie trzeba być znawcą, by zauważyć, że "ten" i "tamten" dżins
to zupełnie co innego. Jeśli we współczesnych spodniach ktoś
nie zrobi dziury we fabryce, to ich nosiciel sam tego zrobić
nie zdoła. Tamte spodnie przecierały się średnio po pół roku.
A na przetarciach czy przedarciach wiać było, jak przędza osnowy
rozprzędza się na pędzelki bawełnianych włókienek. Ta osnowa
zwykle była biała -- nie wiem, może to specyfika tego splotu
i barwienia indygo, barwnik wnikał w nitki wątku, do osnowy nie
docierał, a jeśli, to słabo. Osnowę chyba wcześniej zastąpili
czymś sztucznym. Teraz widzę i w wątku cienkie wytrzymałe białe
nici, w całości zachowane. Oraz przecierające się nieco niebieskie
(czort wie czym zaniebieszczone).

Jarek
--
Niebieskie jak pogodny letni ranek,
jak roztrzepana choć beztroska chmurka,
są z chęcią wciąż na nowo odgrzewane,
wspomnienia niebieskiego mundurka.
FEniks
2018-09-17 21:09:58 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Obawiam się, że taki
"napis jak byk", to może być, za przeproszeniem, bullshit.
Hm, może to jest ta bawełna fabryczna w odróżnieniu od tzw. organicznej?
Nie wiem, na czym dokładnie polega różnica, ale nie musi wcale wypadać
na niekorzyść tej pierwszej. T-shirty z bawełny "organicznej" tracą
fason niemożebnie szybko.
Post by Jarosław Sokołowski
Nie trzeba być znawcą, by zauważyć, że "ten" i "tamten" dżins
to zupełnie co innego. Jeśli we współczesnych spodniach ktoś
nie zrobi dziury we fabryce, to ich nosiciel sam tego zrobić
nie zdoła. Tamte spodnie przecierały się średnio po pół roku.
A na przetarciach czy przedarciach wiać było, jak przędza osnowy
rozprzędza się na pędzelki bawełnianych włókienek. Ta osnowa
zwykle była biała -- nie wiem, może to specyfika tego splotu
i barwienia indygo, barwnik wnikał w nitki wątku, do osnowy nie
docierał, a jeśli, to słabo. Osnowę chyba wcześniej zastąpili
czymś sztucznym. Teraz widzę i w wątku cienkie wytrzymałe białe
nici, w całości zachowane. Oraz przecierające się nieco niebieskie
(czort wie czym zaniebieszczone).
Muszę się za dnia dokładnie przyjrzeć moim dżinsom. Fakt, nie
przecierają się tak szybko jak te niegdysiejsze. Raczej się rozciągają i
tracą kolor.
Inna sprawa, że kiedyś dżinsy nosiło się do zajechania, a potem jeszcze
torebki się z nich szyło. Teraz po sezonie niemal wszystko trafia na
śmietnik. Nawet te droższe marki.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2018-09-17 22:09:25 UTC
Permalink
Post by FEniks
Hm, może to jest ta bawełna fabryczna w odróżnieniu od tzw. organicznej?
Nie wiem, na czym dokładnie polega różnica, ale nie musi wcale wypadać
na niekorzyść tej pierwszej. T-shirty z bawełny "organicznej" tracą
fason niemożebnie szybko.
Też nie twierdzę, że wszystko teraz gorsze. Podejrzewam nawet, że gdyby
Oskar Levi Strauss miał dzisiejszą technologię, to by dopiero furorę
(i pieniądzę) zrobił wśród poszukiwaczy mocnych portek z XIX wieku.

Zauważyłem natomiast, że słowo "dżins" całkowicie zmieniło znaczenie,
opisuje teraz zupełnie co innego, niż kilkadziesiąt lat temu. No i że
sam nie wiem, kiedy dokładnie to się stało. Żeby nadto nie odbiegać
od tematyki grupy, zauważę też, że to tak jak z bigosem -- kiedyś nie
miał w składzie swoim kapusty.

Sama bawełna (w sensie: tkanina bawełniana) też doznała podobnej przemiany.
Dzisiaj chyba nikt nie uważa, że z tego co rośnie na plantacji, da się
coś użytecznego uprząść. Bawełna może nadawać charakter przędzy, a potem
tkaninie, ale to wszystko. W każdą niktę wplata się trochę cieniutkich,
za to długaśnych i mocnych włókienek z poli-czegoś. O niciach do szycia
z czegoś naturalnego w ogóle nikt już nie myśli. Czy słyszał kto, żeby
się teraz odzież "przetarła na szwach"?
Post by FEniks
Muszę się za dnia dokładnie przyjrzeć moim dżinsom. Fakt, nie
przecierają się tak szybko jak te niegdysiejsze. Raczej się
rozciągają i tracą kolor.
Często mają coś elastycznego w sobie. To znaczy, że jak się rozciągną,
to zaraz i kurczą nazad. Bawełna potrafi się rozciągną, "wypchać".
Bo przędza się rozkręca, włókna rozchodzą, nitka wydłuża. Kolor też
kiedyś traciły w sposób bardziej zauważalny -- indygo dało się sprać
niemal do białości.
Post by FEniks
Inna sprawa, że kiedyś dżinsy nosiło się do zajechania, a potem
jeszcze torebki się z nich szyło. Teraz po sezonie niemal wszystko
trafia na śmietnik. Nawet te droższe marki.
Robiło się z dwóch lub trzech jedne, tak szybko się zużywały.
Dzisiaj najwyżej mogą się znudzić.

Jarek
--
Kręć się, kręć wrzeciono,
wić się tobie wić!
Ta pamięta lepiej,
czyja dłuższa nić!
Animka
2018-09-17 23:37:28 UTC
Permalink
Post by FEniks
Inna sprawa, że kiedyś dżinsy nosiło się do zajechania, a potem
jeszcze torebki się z nich szyło. Teraz po sezonie niemal wszystko
trafia na śmietnik. Nawet te droższe marki.
Żałuję, że ze 2 lata temu wyrzuciłam fajną spódniczkę jensową, którą
kupiłam kiedyś w Peweksie. Teraz jestem "schudnięta" i mogłabym w niej
chodzić. Spódniczka nadawała się na prawie wszystkie okazje, bo miała
dosyć elegancki wygląd.
--
animka
J.F.
2018-09-15 12:20:54 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
To jest bardzo znany portret handlarza tkaninami i jego żony (małżonków
Arnolfinich). Nie sądzę, by kazali malarzowi sfałszować kolor tkaniny.
Znany napewno, bo znałem. Że rodzina kupiecka, to wiedziałem -- zresztą
domyśleć się łatwo, wiedząc czym się Holenderstwo wtedy zajmowało. Ale
że to handlarz tkaninami, to mi umknęło. A to przecież wiele wyjaśnia.
Dzisiejsze reklamy też pokazują rzeczy lepsze niż są one w rzeczywstości.
Przekaz jest jasny -- patrzajcie ludzie na bój biznes, stać mnie nawet na
zieloną kieckę dla żony (którą ty również możesz mieć za jedyne 9999,99
odwiedając nasz skład tkanin przy ulucy...).
Tylko ten portret to chyba do wieszania w domu, a nie na ulicy.
Na ulicy to sie mogla zona przechadzac w pieknej zielonej sukni.

No chyba, ze dla gosci ten portret ...
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
Kolor zielony tkanin był dawniej uzyskiwany z roślin.
Są grupy rekonstrukcyjne odtwarzające stare techniki barwierskie.
Możesz poszukać szczegółów na ich stronach internetowych.
No więc właśnie, zielony barwik roślinny to on się chlorofil nazywa.
Mało praktyczny przy tekstyliach.
Ja tam nie wiem, ale trawa barwi tak, ze trudno doprac :-)

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 14:17:08 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
To jest bardzo znany portret handlarza tkaninami i jego żony (małżonków
Arnolfinich). Nie sądzę, by kazali malarzowi sfałszować kolor tkaniny.
Znany napewno, bo znałem. Że rodzina kupiecka, to wiedziałem -- zresztą
domyśleć się łatwo, wiedząc czym się Holenderstwo wtedy zajmowało. Ale
że to handlarz tkaninami, to mi umknęło. A to przecież wiele wyjaśnia.
Dzisiejsze reklamy też pokazują rzeczy lepsze niż są one w rzeczywstości.
Przekaz jest jasny -- patrzajcie ludzie na bój biznes, stać mnie nawet na
zieloną kieckę dla żony (którą ty również możesz mieć za jedyne 9999,99
odwiedając nasz skład tkanin przy ulucy...).
Tylko ten portret to chyba do wieszania w domu, a nie na ulicy.
Na ulicy to sie mogla zona przechadzac w pieknej zielonej sukni.
No chyba, ze dla gosci ten portret ...
Dla kontrahentów przychodzących omawiać interesa. Jak patrzę na fizjonomię,
to bym za gostka pińciu złotych nie dał. Aż dziw bierze, że takie robił
wielki biznes w branży tekstylnej. A tak przy okazji -- jak sobie go
ogldałem z bliska, zauważyłem sznur korali z kutasami wiszący obok lustra.
Zieleń kutasów jest inna niż zieleń sukni, bliższa możliwościom ówczesnych
technologii farbiarskich. Bardzo prawdopodobne, że ten szczegół nie był
opisany w SIWZ, więc mistrz van Eyck trzymał się natury, a nie potrzeb
biznesmena.
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
Kolor zielony tkanin był dawniej uzyskiwany z roślin.
Są grupy rekonstrukcyjne odtwarzające stare techniki barwierskie.
Możesz poszukać szczegółów na ich stronach internetowych.
No więc właśnie, zielony barwik roślinny to on się chlorofil nazywa.
Mało praktyczny przy tekstyliach.
Ja tam nie wiem, ale trawa barwi tak, ze trudno doprac :-)
Na słońcu jednak szybko blaknie -- wszak to "słoneczny" barwnik, do
użytku jednosezonowego.

Jarek
--
Nie deptać trawników, nie deptać trawników
Deptanie trawników to hańba trzewików
Bo trawnik zdeptany jak cześć lub uczucie
Jak krew pozostawi chlorofil na bucie
XL
2018-09-15 20:01:30 UTC
Permalink
Jarosław Sokołowski.
Post by Jarosław Sokołowski
No więc właśnie, zielony barwik roślinny to on się chlorofil nazywa.
Mało praktyczny przy tekstyliach.
Chyba, że ktoś bardziej kumaty i wie, że można zmieszać trwalszy żółty z
trwalszym niebieskim. W dawnych wiekach też ludzie myśleli :->
--
XL
XL
2018-09-15 08:08:32 UTC
Permalink
Post by WM
Post by XL
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Nie wiem czy warto tłumaczyć. Chyba nikomu do tej pory się nie udało.
Dywersja wielokrotki.
Tej w to nie mieszajmy. Niczemu nie winna.
Post by WM
Nieszkodliwe zielenie też były.
Malachit -- występujący w kopalniach miedzi wraz ze swoim błękitnym
kuzynem, azurytem. Obydwa to węglany miedzi. Dawniej wierzono, że
może odstraszać złe duchy. Naturalny minerał poddaje się kruszeniu,
mieleniu na proszek oraz płukaniu w wodzie ze złotem. Był to jeden
z najważniejszych zielonych barwników w czasach renesansu.
Ale nierozpuszczalne w wodzie -- przydatne najwyżej do roztarcia
w farbie olejnej i namalowania sadu na tle nieba. Do nadawania
barwy tkaninom czy sprzętom domowo-kuchennym raczej nieprzydatne.
Zwłaszcza masowego.
LOL
Są dowody, że barwiono szaty na zielono w 15 wieku.
Pewnie tak, lecz akurat obrazy olejne z tego okresu to słaby dowód - pewne
ówczesne farby miały skład, najkrócej mówiąc, inny niż dzisiejsze i wiele
błękitów z czasem zmieniało się w zielenie, tudzież dodatkowo sprawiał to
olej lniany w nich, utleniający się na żółto - a żółty plus niebieski to
zielony.
--
XL
WM
2018-09-15 09:38:29 UTC
Permalink
Post by XL
Post by WM
Są dowody, że barwiono szaty na zielono w 15 wieku.
Pewnie tak, lecz akurat obrazy olejne z tego okresu to słaby dowód - pewne
ówczesne farby miały skład, najkrócej mówiąc, inny niż dzisiejsze i wiele
błękitów z czasem zmieniało się w zielenie, tudzież dodatkowo sprawiał to
olej lniany w nich, utleniający się na żółto - a żółty plus niebieski to
zielony.
Obraz jest bardzo znany (wręcz kultowy) i był prześwietlany przez
specjalistów ze wszystkich stron.
Zmianę koloru z pewnością by zauważono i odnotowano.

W opisie obrazu w wersji angielskiej jest zdanie potwierdzające zielony
kolor sukni.
"The green of the woman's dress symbolizes hope, possibly the hope of
becoming a mother."
https://en.wikipedia.org/wiki/Arnolfini_Portrait#Other_objects

Zaraz napiszesz, że zielony kolor jest tylko symbolem nadziei, a nie
rzeczywistym kolorem sukni ;)
Nie mamy niestety dowodów na potwierdzenie, lub obalenie tej tezy.




WM
XL
2018-09-15 09:48:59 UTC
Permalink
Post by WM
Post by XL
Post by WM
Są dowody, że barwiono szaty na zielono w 15 wieku.
Pewnie tak, lecz akurat obrazy olejne z tego okresu to słaby dowód - pewne
ówczesne farby miały skład, najkrócej mówiąc, inny niż dzisiejsze i wiele
błękitów z czasem zmieniało się w zielenie, tudzież dodatkowo sprawiał to
olej lniany w nich, utleniający się na żółto - a żółty plus niebieski to
zielony.
Obraz jest bardzo znany (wręcz kultowy) i był prześwietlany przez
specjalistów ze wszystkich stron.
Zmianę koloru z pewnością by zauważono i odnotowano.
W opisie obrazu w wersji angielskiej jest zdanie potwierdzające zielony
kolor sukni.
"The green of the woman's dress symbolizes hope, possibly the hope of
becoming a mother."
https://en.wikipedia.org/wiki/Arnolfini_Portrait#Other_objects
Zaraz napiszesz, że zielony kolor jest tylko symbolem nadziei, a nie
rzeczywistym kolorem sukni ;)
Pewnie jest, skoro symbolika w tym obrazie jest bardzo mocno akcentowana.
Post by WM
Nie mamy niestety dowodów na potwierdzenie, lub obalenie tej tezy.
Znam ten obraz i wiele (!) innych - pisałam ogolnie o barwnikach malarskich
w przeszłości. Z pewnych względów akurat wiem o nich dużo.
--
XL
J.F.
2018-09-15 11:18:55 UTC
Permalink
Post by XL
Post by WM
Post by XL
Pewnie tak, lecz akurat obrazy olejne z tego okresu to słaby dowód - pewne
ówczesne farby miały skład, najkrócej mówiąc, inny niż dzisiejsze i wiele
błękitów z czasem zmieniało się w zielenie, tudzież dodatkowo sprawiał to
olej lniany w nich, utleniający się na żółto - a żółty plus niebieski to
zielony.
Obraz jest bardzo znany (wręcz kultowy) i był prześwietlany przez
specjalistów ze wszystkich stron.
Zmianę koloru z pewnością by zauważono i odnotowano.
Ale tak zapisany od chwili powstania, czy pierwszy raz np 200 lat
pozniej ?

Pigment zapewne nieorganiczny i mozna nawet dzis ustalic co jest i
jaki ma kolor
Post by XL
Post by WM
W opisie obrazu w wersji angielskiej jest zdanie potwierdzające zielony
kolor sukni.
"The green of the woman's dress symbolizes hope, possibly the hope of
becoming a mother."
https://en.wikipedia.org/wiki/Arnolfini_Portrait#Other_objects
Zaraz napiszesz, że zielony kolor jest tylko symbolem nadziei, a nie
rzeczywistym kolorem sukni ;)
Pewnie jest, skoro symbolika w tym obrazie jest bardzo mocno akcentowana.
No wlasnie - i suknia wcale nie musiala byc zielona.
Choc bogatego kupca moglo byc stac, nawet jesli byl nietrwaly.

A ta symbolika naprawde tam byla, czy to wymysl pozniejszych pokolen ?
Post by XL
Post by WM
Nie mamy niestety dowodów na potwierdzenie, lub obalenie tej tezy.
Znam ten obraz i wiele (!) innych - pisałam ogolnie o barwnikach malarskich
w przeszłości. Z pewnych względów akurat wiem o nich dużo.
Tylko malarskie nie nadaja sie do tkanin.

Tak usiluje sobie przypomniec zielone flagi.
Wlochy, ale to gdzies od 1797, Bulgaria - jeszcze pozniej,
Wegry - tez pozno.

Kojarzy ktos starsza flage z zielonym ?

J.
WM
2018-09-15 12:20:42 UTC
Permalink
Post by J.F.
A ta symbolika naprawde tam byla, czy to wymysl pozniejszych pokolen ?
Symboliczne tłumaczenie niektórych obrazów wydaje się mocno wydumane.

Szukałem kiedyś informacji o obrazie Pietera Pietersza datowanego na
okres (1560 - 1570).
Na stronie muzeum napisali, że kobieta przedstawiona na obrazie stoi
przed wyborem między cnotliwą pracą symbolizowaną kołowrotkiem
i wyraźnie zalecającym się do niej młodzieńcem.

Na tym obrazie widać raczej niewinną panienkę i napalonego samca :)
Loading Image...
Post by J.F.
Tak usiluje sobie przypomniec zielone flagi.
Wlochy, ale to gdzies od 1797, Bulgaria - jeszcze pozniej,
Wegry - tez pozno.
Kojarzy ktos starsza flage z zielonym ?
Flagi krzyżackie miewały zielone barwy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Banderia_Prutenorum#/media/File:D%C4%85bki_Mistrz_inflancki_rewers.svg

Banderia Prutenorum – rękopis w języku łacińskim pochodzący z 1448 roku,
autorstwa Jana Długosza, zawierający ilustracje i opisy 56 chorągwi
krzyżackich.

Nie chce mi się szukać tego dzieła w internecie, ale może być dostępny
wraz z tłumaczeniem na polski.


WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 12:40:02 UTC
Permalink
Post by WM
Symboliczne tłumaczenie niektórych obrazów wydaje się mocno wydumane.
Szukałem kiedyś informacji o obrazie Pietera Pietersza datowanego na
okres (1560 - 1570).
Na stronie muzeum napisali, że kobieta przedstawiona na obrazie stoi
przed wyborem między cnotliwą pracą symbolizowaną kołowrotkiem
i wyraźnie zalecającym się do niej młodzieńcem.
Na tym obrazie widać raczej niewinną panienkę i napalonego samca :)
https://en.wikipedia.org/wiki/Pieter_Pietersz_the_Elder#/media/File:Pieter_Pietersz._(I)_001.jpg
"Chciałabym, ale boję się" -- jedno drugiego nie wyklucza.
Post by WM
Post by J.F.
Kojarzy ktos starsza flage z zielonym ?
Flagi krzyżackie miewały zielone barwy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Banderia_Prutenorum#/media/File:D%C4%85bki_Mistrz_inflancki_rewers.svg
Flagi (w dzisiejszym rozumieniu, czyli farbowaniej i drukowanej tkaniny,
którą Chińczyk robi dla całego świata), to coś innego niż chorągwie,
sztandary i proporce. Te mogły być wyszywane -- choćby złotą nitką, lub
taką z kolorowymi koralikami.

Jarek
--
Czego się boisz, głupia?
Przecież to jest zwykła sprawa!
A jak uda się zabawa,
Mogę ci pierścionek kupić.
Robert Wańkowski
2018-09-15 13:01:19 UTC
Permalink
Post by WM
Symboliczne tłumaczenie niektórych obrazów wydaje się mocno wydumane.
Szukałem kiedyś informacji o obrazie Pietera Pietersza datowanego na
okres (1560 - 1570).
Na stronie muzeum napisali, że kobieta przedstawiona na obrazie stoi
przed wyborem między cnotliwą pracą symbolizowaną kołowrotkiem
i wyraźnie zalecającym się do niej młodzieńcem.
Na tym obrazie widać raczej niewinną panienkę i napalonego samca :)
https://en.wikipedia.org/wiki/Pieter_Pietersz_the_Elder#/media/File:Pieter_Pietersz._(I)_001.jpg
Wybrała chyba samca, bo czółenko (to z gwoździem) jej wypadło z ręki. :-)

Robert
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 13:39:59 UTC
Permalink
Post by Robert Wańkowski
Post by WM
Symboliczne tłumaczenie niektórych obrazów wydaje się mocno wydumane.
Szukałem kiedyś informacji o obrazie Pietera Pietersza datowanego na
okres (1560 - 1570).
Na stronie muzeum napisali, że kobieta przedstawiona na obrazie stoi
przed wyborem między cnotliwą pracą symbolizowaną kołowrotkiem
i wyraźnie zalecającym się do niej młodzieńcem.
Na tym obrazie widać raczej niewinną panienkę i napalonego samca :)
https://en.wikipedia.org/wiki/Pieter_Pietersz_the_Elder#/media/File:Pieter_Pietersz._(I)_001.jpg
Wybrała chyba samca, bo czółenko (to z gwoździem) jej wypadło z ręki. :-)
Gdyby było inczej, to by chłopa tym gwoździem śtuchnęła!

Jarek
--
Malarze holenderscy malowali ludzi starych i pokurczonych. Nie ukrywali
brzydoty swoich modeli, ale pokazywali ich piękno, bowiem mieli dystans do
swego tworzywa. W naszej piramidzie jestesmy zarazem tworzywem i tworcami,
otoz gdyby ktoś byl niedoskonaly fizycznie, nie wiedziałby gdzie kończy się
i gdzie zaczyna się jego brzydota.
WM
2018-09-15 13:48:33 UTC
Permalink
Post by Robert Wańkowski
Wybrała chyba samca, bo czółenko (to z gwoździem) jej wypadło z ręki. :-)
To jest wrzeciono.
Podobnym wrzecionem ukłuła się i zasnęła na wiele lat śpiąca królewna :)

Kto wie, może to jest klucz do właściwej symboliki malowidła?

Wrzeciono symbolizuje uśpioną seksualność kobiety.
Na szczęście przybył książę, który szykuje się do tego by ją rozbudzić. :)

WM
Marcin Debowski
2018-09-15 13:34:05 UTC
Permalink
Post by J.F.
Tylko malarskie nie nadaja sie do tkanin.
Na bezrybiu...
https://en.wikipedia.org/wiki/Dyeing

The earliest dyed flax fibers have been found in a prehistoric cave in
the Republic of Georgia and date back to 34,000 BC.[3][4] More evidence
of textile dyeing dates back to the Neolithic period at the large
Neolithic settlement at Çatalhöyük in southern Anatolia, where traces of
red dyes, possibly from ocher, an iron oxide pigment derived from clay,
were found.

No chyba, że generowali we włóknach, w co watpię.
Post by J.F.
Tak usiluje sobie przypomniec zielone flagi.
Wlochy, ale to gdzies od 1797, Bulgaria - jeszcze pozniej,
Wegry - tez pozno.
Kojarzy ktos starsza flage z zielonym ?
E-e, ale były też już wspomniane:
https://en.wikipedia.org/wiki/Natural_dye#Greens

If plants that yield yellow dyes are common, plants that yield green
dyes are rare. Both woad and indigo have been used since ancient times
in combination with yellow dyes to produce shades of green. Medieval and
Early Modern England was especially known for its green dyes.
--
Marcin
XL
2018-09-15 20:20:19 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by XL
Post by WM
Post by XL
Pewnie tak, lecz akurat obrazy olejne z tego okresu to słaby dowód - pewne
ówczesne farby miały skład, najkrócej mówiąc, inny niż dzisiejsze i wiele
błękitów z czasem zmieniało się w zielenie, tudzież dodatkowo sprawiał to
olej lniany w nich, utleniający się na żółto - a żółty plus niebieski to
zielony.
Obraz jest bardzo znany (wręcz kultowy) i był prześwietlany przez
specjalistów ze wszystkich stron.
Zmianę koloru z pewnością by zauważono i odnotowano.
Ale tak zapisany od chwili powstania, czy pierwszy raz np 200 lat
pozniej ?
Pigment zapewne nieorganiczny i mozna nawet dzis ustalic co jest i
jaki ma kolor
Post by XL
Post by WM
W opisie obrazu w wersji angielskiej jest zdanie potwierdzające zielony
kolor sukni.
"The green of the woman's dress symbolizes hope, possibly the hope of
becoming a mother."
https://en.wikipedia.org/wiki/Arnolfini_Portrait#Other_objects
Zaraz napiszesz, że zielony kolor jest tylko symbolem nadziei, a nie
rzeczywistym kolorem sukni ;)
Pewnie jest, skoro symbolika w tym obrazie jest bardzo mocno akcentowana.
No wlasnie - i suknia wcale nie musiala byc zielona.
Choc bogatego kupca moglo byc stac, nawet jesli byl nietrwaly.
A ta symbolika naprawde tam byla, czy to wymysl pozniejszych pokolen ?
Post by XL
Post by WM
Nie mamy niestety dowodów na potwierdzenie, lub obalenie tej tezy.
Znam ten obraz i wiele (!) innych - pisałam ogolnie o barwnikach malarskich
w przeszłości. Z pewnych względów akurat wiem o nich dużo.
Tylko malarskie nie nadaja sie do tkanin.
Tak usiluje sobie przypomniec zielone flagi.
Wlochy, ale to gdzies od 1797, Bulgaria - jeszcze pozniej,
Wegry - tez pozno.
Kojarzy ktos starsza flage z zielonym ?
Naturlich! Es ist hier - die dreiundfunfzigste Fahne:
Loading Image...
--
XL
J.F.
2018-09-15 20:26:54 UTC
Permalink
Post by XL
Post by J.F.
Kojarzy ktos starsza flage z zielonym ?
http://www.grunwald.krakow.pl/www/images/pics/6_e31ff5f1.jpg
Ale tylko jedna.
Taki byl zwyczaj, ze flagi malowano na czerwono czy dopiero swiezo
wpadli ze mozna zmieszac indygo z zoltym ?

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 10:12:29 UTC
Permalink
Post by WM
Post by XL
Post by WM
Są dowody, że barwiono szaty na zielono w 15 wieku.
Pewnie tak, lecz akurat obrazy olejne z tego okresu to słaby dowód - pewne
ówczesne farby miały skład, najkrócej mówiąc, inny niż dzisiejsze i wiele
błękitów z czasem zmieniało się w zielenie, tudzież dodatkowo sprawiał to
olej lniany w nich, utleniający się na żółto - a żółty plus niebieski to
zielony.
Obraz jest bardzo znany (wręcz kultowy) i był prześwietlany przez
specjalistów ze wszystkich stron.
Zmianę koloru z pewnością by zauważono i odnotowano.
W opisie obrazu w wersji angielskiej jest zdanie potwierdzające zielony
kolor sukni.
"The green of the woman's dress symbolizes hope, possibly the hope of
becoming a mother."
https://en.wikipedia.org/wiki/Arnolfini_Portrait#Other_objects
Zaraz napiszesz, że zielony kolor jest tylko symbolem nadziei, a nie
rzeczywistym kolorem sukni ;)
Nie mamy niestety dowodów na potwierdzenie, lub obalenie tej tezy.
Na to akurat dowód jest, obraz jaest bardzo dobrze zachowany, spod
tej zielonej szatki widać drugą, o równie żywej niebieskiej barwie.
Czas niewiele tu psikusów narobił.
--
Jarek
WM
2018-09-15 10:55:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Na to akurat dowód jest, obraz jaest bardzo dobrze zachowany, spod
tej zielonej szatki widać drugą, o równie żywej niebieskiej barwie.
Czas niewiele tu psikusów narobił.
Zastosujemy tu metodę znanego polityka (mistrza Antoniego) i nie damy
się tak łatwo zbić z tropu ;)
Hipoteza nr 3211 :)
Malarz początkowo namalował żółtą suknię bez rękawów.
Potem zmienił zdanie i domalował suknię niebieską z rękawami.
Z biegiem czasu kolor żółty wybił wszędzie, oprócz rękawów i tak
powstała suknia zielona ;)


WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 12:37:02 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Na to akurat dowód jest, obraz jaest bardzo dobrze zachowany, spod
tej zielonej szatki widać drugą, o równie żywej niebieskiej barwie.
Czas niewiele tu psikusów narobił.
Zastosujemy tu metodę znanego polityka (mistrza Antoniego)
i nie damy się tak łatwo zbić z tropu ;)
Hipoteza nr 3211 :)
Malarz początkowo namalował żółtą suknię bez rękawów.
Potem zmienił zdanie i domalował suknię niebieską z rękawami.
Z biegiem czasu kolor żółty wybił wszędzie, oprócz rękawów
i tak powstała suknia zielona ;)
I to mi się podoba! Warto jeszcze wpleść do tej hipotezy coś
o parówkach, żeby pasowało do pl.rec.kuchnia. Oraz o helu
w mankietach sukni -- by zadowolić chemików.

Jarek
--
Pan Marcin plecie androny
Z czego plecie? Ano z łyka
Taki andron upleciony
Jest podobny do koszyka
Robert Wańkowski
2018-09-15 13:02:51 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
I to mi się podoba! Warto jeszcze wpleść do tej hipotezy coś
o parówkach, żeby pasowało do pl.rec.kuchnia. Oraz o helu
w mankietach sukni -- by zadowolić chemików.
Hel to może i zadowoli p.r.kuchnia, bo mamy przecież kuchnię
molekularną. :-)

Robert
FEniks
2018-09-13 21:15:21 UTC
Permalink
Post by WM
Post by XL
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem?
Albo jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Nie, ale jakieś 150 lat temu Europejczycy masowo zatruwani byli arsenem,
bywa, że i śmiertelnie. Jedyny dostępny wtedy zielony barwnik zawierał
sole tego pierwiastka. Może i do dzisiaj niektórzy mają w domu prababciny
zielony fatałaszek. Zresztą sprawa dotyczy nie tylko tkanin, wiele sprzętów,
w tym kuchennych, również zieleniała za sprawą arsenu.
Nie. Panu się miedziopochodny grynszpan pofistaszkował z arsenem :->
Chodzi pewnie o barwnik zwany zielenią Scheelego (Wodoroarsenin miedzi(II)).
http://ortografia4.appspot.com/wiki/Wodoroarsenin_miedzi(II)
LOL
Stokrotka fuchę złapała.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2018-09-13 21:29:04 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by WM
http://ortografia4.appspot.com/wiki/Wodoroarsenin_miedzi(II)
LOL
Stokrotka fuchę złapała.
Strona tłumacząca polską Wikipedię na "nową ortografię" to zdaje
się bardzo stary projekt twórców Stokrotki. Linki czsem nie działają,
ale z poziomu http://ortografia4.appspot.com/wiki/ da się wejść do
każdego hasła. Sukcesem jest to, że google dobrze indeksuje te hasła.
--
Jarek
WM
2018-09-14 08:47:57 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
LOL
Stokrotka fuchę złapała.
Pomysł równie idiotyczny jak pomysł zamiany alfabetu polskiego na
rosyjski w Kongresówce w roku 1865.
Car się z tego wycofał, ale można zobaczyć jak wyglądał już wydrukowany
podręcznik dla dzieci wiejskich.
https://archive.org/details/ABCPolishCyrillic
Post by Jarosław Sokołowski
Strona tłumacząca polską Wikipedię na "nową ortografię" to zdaje
się bardzo stary projekt twórców Stokrotki. Linki czsem nie działają,
ale z poziomu http://ortografia4.appspot.com/wiki/ da się wejść do
każdego hasła. Sukcesem jest to, że google dobrze indeksuje te hasła.
Zastawianie niechcianych pułapek na internautów, rozprzestrzenia się
niestety w sieci i to bezkarnie.
Dla niepoznaki link może nawet nosić chwilowo nazwę np. wiki-słownika i
być wyżej w google.
Ostatnio nagminna jest praktyka podstawiania pod linki zupełnie innych
haseł.
Klikasz przejście do następnej strony, a zamiast tego otwiera się coś
innego.



WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-14 11:46:57 UTC
Permalink
Post by WM
Post by FEniks
Stokrotka fuchę złapała.
Pomysł równie idiotyczny jak pomysł zamiany alfabetu polskiego
na rosyjski w Kongresówce w roku 1865.
Car się z tego wycofał, ale można zobaczyć jak wyglądał już
wydrukowany podręcznik dla dzieci wiejskich.
https://archive.org/details/ABCPolishCyrillic
Idiotyczną to można nazwać zamianę alfabetu z łacińskiego na cyrylicę
w języku rumuńskim (okoliczności reformy podobne do opisanych wyżej).
Jakoś do języka prawiełacińskiego alfabet łaciński pasuje jak ulał,
a z cyrylicą tylko kłopoty. My najwyżej możemy ponarzekać na tło
polityczne tego przypadku. I przypomnieć sytuację odwrotną -- pisany
język białoruski ma swoją odmianę łacińską. Wcale nie stworzoną
współcześnie (np. w warunkach wczesnokomputerowych), lecz usankcjonowaną
dyrektywą unijną z czasów Rzplitej Obojga Narodów.

W stokrotkowych pomysłach idiotyczność jest innego rodzaju -- to próba
zamiany względnie prostego i łatwego do opanowania systemu ortograficznego
czymś krańcowo skomplikowanym.

[...]
Post by WM
Klikasz przejście do następnej strony, a zamiast tego otwiera się coś
innego.
Zupełnie coś innego niż następna strona?
--
Jarek
J.F.
2018-09-14 14:36:14 UTC
Permalink
Użytkownik "WM" napisał w wiadomości grup
Post by WM
Post by FEniks
LOL
Stokrotka fuchę złapała.
Pomysł równie idiotyczny jak pomysł zamiany alfabetu polskiego na
rosyjski w Kongresówce w roku 1865.
Car się z tego wycofał, ale można zobaczyć jak wyglądał już
wydrukowany podręcznik dla dzieci wiejskich.
https://archive.org/details/ABCPolishCyrillic
Ale czemu idiotyczny ?
Biorac pod uwage, ze oswiata na wsi nawet nie kwiczala, bo jej nie
bylo - co za problem uczyc od razu w cyrylicy ?

A rosyjski nie byl wtedy jezykiem urzedowym ?
Gdzies mi sie poniewiera w rodzinie akt notarialny, spisany po
rosysjku.

Jeszcze pare lat, i byc moze dokonaloby sie odwrotnie - Rosjanie na
komputerach zaczeliby pisac łacinską czcionką.
Niestety - Microsoft nie stanął na wysokosci zadania.

Wieki temu cos podobnego zaszlo chyba w Korei - zaadaptowali chinskie
hieroglify do koreanskiej mowy.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-14 15:24:59 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by WM
Pomysł równie idiotyczny jak pomysł zamiany alfabetu polskiego
na rosyjski w Kongresówce w roku 1865.
Car się z tego wycofał, ale można zobaczyć jak wyglądał już
wydrukowany podręcznik dla dzieci wiejskich.
https://archive.org/details/ABCPolishCyrillic
Ale czemu idiotyczny ?
Biorac pod uwage, ze oswiata na wsi nawet nie kwiczala, bo jej
nie bylo - co za problem uczyc od razu w cyrylicy ?
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Post by J.F.
A rosyjski nie byl wtedy jezykiem urzedowym ?
Gdzies mi sie poniewiera w rodzinie akt notarialny, spisany po
rosysjku.
Jeszcze pare lat, i byc moze dokonaloby sie odwrotnie - Rosjanie
na komputerach zaczeliby pisac łacinską czcionką.
Niestety - Microsoft nie stanął na wysokosci zadania.
Ja bym w to zbytnio komputerów nie mieszał. Serbowie odkąd tylko
lud prosty zaczął pisać, piszą w obu alfabetach -- w łacińskim
i w cyrylicy, jak komu wygodniej, jak komu w duszy gra. Nikt tam
nie uważa, że wprowadza to jakieś wielkie zamieszanie. I nie
zanosi się, by szybko któryś z systemów zaniknął.
Post by J.F.
Wieki temu cos podobnego zaszlo chyba w Korei - zaadaptowali
chinskie hieroglify do koreanskiej mowy.
I mocno przy tym zmienili sam rysunek znaków. Ja bym to porównał
do roboty Cyryla i Metodego, którzy bazując na alfabecie greckim
zaprojektowali cyrylicę. Chińskie znaki bez zmiany zaimportowali
sobie Japończycy.
--
Jarek
WM
2018-09-14 17:36:09 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Alfabet wprowadzali Cyryl i Metody działający na terenie Wielkich Moraw.
Być może Kraków też wchodził z skład tego państwa.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
A rosyjski nie byl wtedy jezykiem urzedowym ?
Dopiero od 1868 wprowadzono nakaz prowadzenia ksiąg parafialnych w
języku rosyjskim. Nie był to jednak język polski pisany cyrylicą.
Post by Jarosław Sokołowski
Ja bym w to zbytnio komputerów nie mieszał. Serbowie odkąd tylko
lud prosty zaczął pisać, piszą w obu alfabetach -- w łacińskim
i w cyrylicy, jak komu wygodniej, jak komu w duszy gra. Nikt tam
nie uważa, że wprowadza to jakieś wielkie zamieszanie. I nie
zanosi się, by szybko któryś z systemów zaniknął.
Jeździłem na wakacje do Jugosławii.
W Chorwacji był alfabet łaciński, w Serbii cyrylica.
Różnice w mowie były podobno niewielkie.
To dziwne, że się podzielili, a przykładowo Niemcy zachowali jedność.



WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-14 18:14:02 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
Ja bym w to zbytnio komputerów nie mieszał. Serbowie odkąd tylko
lud prosty zaczął pisać, piszą w obu alfabetach -- w łacińskim
i w cyrylicy, jak komu wygodniej, jak komu w duszy gra. Nikt tam
nie uważa, że wprowadza to jakieś wielkie zamieszanie. I nie
zanosi się, by szybko któryś z systemów zaniknął.
Jeździłem na wakacje do Jugosławii.
W Chorwacji był alfabet łaciński, w Serbii cyrylica.
Różnice w mowie były podobno niewielkie.
Wcześniej, za czasów C.K. Chorwacji, a potem chyba też w Królestwie
Jugosławii (w chorwackich banowinach) działały zakazy drukowania
czegokolwiek cyrylicą. Ale Serbia do pisania zawsze miała stosunek
bardziej luzacki, co zostało do dzisiaj. Widzać to choćby po szyldach
i innych napisach widocznych z ulicy. W dzisiejszej Bośni i Hercegowinie
obowiązują napisy na drogowskazach w obu alfabetach. Tu akurat jest
mniej luzacko -- miejscowa ludność często zamalowuje jedną część
drogowskazu, więc łatwo poznać w jaki żywioł się trafiło.
Post by WM
To dziwne, że się podzielili, a przykładowo Niemcy zachowali jedność.
Irlandia też nie jest częścią Królestwa, choć ludzie od jakiegoś czasu
gadają jednym językiem po obu stronach granicy. Inny naród. Ten sam
przypadek.
--
Jarek
J.F.
2018-09-15 08:52:48 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by WM
Pomysł równie idiotyczny jak pomysł zamiany alfabetu polskiego
na rosyjski w Kongresówce w roku 1865.
Car się z tego wycofał, ale można zobaczyć jak wyglądał już
wydrukowany podręcznik dla dzieci wiejskich.
https://archive.org/details/ABCPolishCyrillic
Ale czemu idiotyczny ?
Biorac pod uwage, ze oswiata na wsi nawet nie kwiczala, bo jej
nie bylo - co za problem uczyc od razu w cyrylicy ?
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Szlachta i mieszczanstwo mialo, bo chlopi nie mieli wcale :-)
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Wieki temu cos podobnego zaszlo chyba w Korei - zaadaptowali
chinskie hieroglify do koreanskiej mowy.
I mocno przy tym zmienili sam rysunek znaków. Ja bym to porównał
do roboty Cyryla i Metodego, którzy bazując na alfabecie greckim
zaprojektowali cyrylicę.
W ogole chinskie znaki maja zaczenie calego slowa, a koreanczycy
okroili je bodajze do sylab.

Ale da sie zaimportowac alfabet ? Da.
(choc w tym przypadku "alfabet" to kiepskie okreslenie) :-)

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 10:07:50 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Szlachta i mieszczanstwo mialo, bo chlopi nie mieli wcale :-)
Mieszczaństwo też nie miało -- bo i mieszczaństwa nie było. Ktoś
próbował ustalić, ilu ludzi w Polsce umiało pisać w czasach chrztu.
Wyszło mu bodajże osiem osób. Jak mu się udało policzyć z taką
precyzją, tego nie wiem, ale rząd wielkości wygląda na prawdziwy.
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Wieki temu cos podobnego zaszlo chyba w Korei - zaadaptowali
chinskie hieroglify do koreanskiej mowy.
I mocno przy tym zmienili sam rysunek znaków. Ja bym to porównał
do roboty Cyryla i Metodego, którzy bazując na alfabecie greckim
zaprojektowali cyrylicę.
W ogole chinskie znaki maja zaczenie calego slowa, a koreanczycy
okroili je bodajze do sylab.
To bardziej skomplikowane. Chińczycy znakiem przekazują idee, a jak
to się wymiawia, jest sprawą dlaszą. Rozbieżności wymowy różnych
dialektów mogą nawet dotyczyć liczby sylab.
Post by J.F.
Ale da sie zaimportowac alfabet ? Da.
(choc w tym przypadku "alfabet" to kiepskie okreslenie) :-)
Zaimportowali własciwie tylko idee, że słowo może byc obrazkiem,
a nie ciągiem liter ustawionych pod sznurek. "Koreański alfabet"
jest dobrym określeniem, o piśmie chińskim nie da się tak powiedzieć.
--
Jarek
J.F.
2018-09-15 11:48:58 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Szlachta i mieszczanstwo mialo, bo chlopi nie mieli wcale :-)
Mieszczaństwo też nie miało -- bo i mieszczaństwa nie było. Ktoś
próbował ustalić, ilu ludzi w Polsce umiało pisać w czasach chrztu.
Wyszło mu bodajże osiem osób. Jak mu się udało policzyć z taką
precyzją, tego nie wiem, ale rząd wielkości wygląda na prawdziwy.
Ale ja o 1865 roku, z tego elementarza.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Wieki temu cos podobnego zaszlo chyba w Korei - zaadaptowali
chinskie hieroglify do koreanskiej mowy.
I mocno przy tym zmienili sam rysunek znaków. Ja bym to porównał
do roboty Cyryla i Metodego, którzy bazując na alfabecie greckim
zaprojektowali cyrylicę.
W ogole chinskie znaki maja zaczenie calego slowa, a koreanczycy
okroili je bodajze do sylab.
To bardziej skomplikowane. Chińczycy znakiem przekazują idee, a jak
to się wymiawia, jest sprawą dlaszą. Rozbieżności wymowy różnych
dialektów mogą nawet dotyczyć liczby sylab.
Nie o wymowe chodzi - np Tokyo to sa dwa slowa i dwa hieroglify -
"wschodnia stolica", Beijing - "polnocna stolica" - i tez dwa znaki.

A taki np
https://en.wikipedia.org/wiki/Anseong

chyba nic nie znaczy, znaki sa trzy,
a pierwszy "An"
https://en.wiktionary.org/wiki/%EC%95%88
tez sie sklada z trzech podrzednych.


Czy np
https://en.wikipedia.org/wiki/Hangul

Wiec niby wywodzi sie z chinskiego, a jednak calkiem inna idea
odwzorowania.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 13:23:41 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Szlachta i mieszczanstwo mialo, bo chlopi nie mieli wcale :-)
Mieszczaństwo też nie miało -- bo i mieszczaństwa nie było. Ktoś
próbował ustalić, ilu ludzi w Polsce umiało pisać w czasach chrztu.
Wyszło mu bodajże osiem osób. Jak mu się udało policzyć z taką
precyzją, tego nie wiem, ale rząd wielkości wygląda na prawdziwy.
Ale ja o 1865 roku, z tego elementarza.
Ja też o tym -- w 1865 roku już nie mogło być inaczej, tylko łacinka.
Car głupi nie był.
Post by J.F.
https://en.wikipedia.org/wiki/Hangul
Wiec niby wywodzi sie z chinskiego, a jednak calkiem inna idea
odwzorowania.
Tu dobrze wyjaśniają na czym polega koreańkie budowanie krzaczka
z pojedynczych liter oznaczających głoski. A chińskie dwa krzaki
w jednych dialektach brzmią coś jak "bejdżin", a w innych jak
"peking" czy "pekin".

Jarek
--
Dumał nie dumał, carem nie budiesz.
J.F.
2018-09-15 15:09:59 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Szlachta i mieszczanstwo mialo, bo chlopi nie mieli wcale :-)
Mieszczaństwo też nie miało -- bo i mieszczaństwa nie było. Ktoś
próbował ustalić, ilu ludzi w Polsce umiało pisać w czasach chrztu.
Wyszło mu bodajże osiem osób. Jak mu się udało policzyć z taką
precyzją, tego nie wiem, ale rząd wielkości wygląda na prawdziwy.
Ale ja o 1865 roku, z tego elementarza.
Ja też o tym -- w 1865 roku już nie mogło być inaczej, tylko łacinka.
Car głupi nie był.
Jak widac - chyba byl.
Czy to zreszta taka glupota - przy wiekszosci niepismiennych ..

Swoja droga jakies dziwne czasy, rusyfikacja, literatura wspomina te
nauke rosyjskiego, a efekt - jakis zerowy.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
https://en.wikipedia.org/wiki/Hangul
Wiec niby wywodzi sie z chinskiego, a jednak calkiem inna idea
odwzorowania.
Tu dobrze wyjaśniają na czym polega koreańkie budowanie krzaczka
z pojedynczych liter oznaczających głoski. A chińskie dwa krzaki
w jednych dialektach brzmią coś jak "bejdżin", a w innych jak
"peking" czy "pekin".
A po japonsku to chyba nawet xxxx-kyo.

Ale pokazuje jak dalece mozna sie posunac w adaptacji.

J.
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 15:26:58 UTC
Permalink
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Ochrzciliśmy się wedle porządku zachodzniego, więc mamy alfabet
łaciński -- to jedyny powód. Cyrylica by nam do mowy pasowała
lepiej, a przynajmniej równie dobrze.
Szlachta i mieszczanstwo mialo, bo chlopi nie mieli wcale :-)
Mieszczaństwo też nie miało -- bo i mieszczaństwa nie było. Ktoś
próbował ustalić, ilu ludzi w Polsce umiało pisać w czasach chrztu.
Wyszło mu bodajże osiem osób. Jak mu się udało policzyć z taką
precyzją, tego nie wiem, ale rząd wielkości wygląda na prawdziwy.
Ale ja o 1865 roku, z tego elementarza.
Ja też o tym -- w 1865 roku już nie mogło być inaczej, tylko łacinka.
Car głupi nie był.
Jak widac - chyba byl.
Skoro jednak powstrzymał tem plan, to nie był. Można powiedzieć: car dobry,
urzędnicy niedobrzy.
Post by J.F.
Czy to zreszta taka glupota - przy wiekszosci niepismiennych ..
Stopień analfabetyzmu nieistotny, ważne, że istniał język z ugruntowaną
pisownią.
Post by J.F.
Swoja droga jakies dziwne czasy, rusyfikacja, literatura wspomina te
nauke rosyjskiego, a efekt - jakis zerowy.
Zwykle w podobnych sytuacjach się mówi, że "z Polakami tak sie nie da".
A urzędnicy mogli chcieć po prostu zachować bilans -- pięć lat wcześniej
Rumuni wprowadzili alfabet łaciński po kilku wiekach stosowania cyrylicy.
--
Jarek
J.F.
2018-09-15 20:13:36 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Ale ja o 1865 roku, z tego elementarza.
Ja też o tym -- w 1865 roku już nie mogło być inaczej, tylko łacinka.
Car głupi nie był.
Jak widac - chyba byl.
Skoro jednak powstrzymał tem plan, to nie był. Można powiedzieć: car dobry,
urzędnicy niedobrzy.
Myslisz, ze wczesniej nie zatwierdzil tego planu ?
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Czy to zreszta taka glupota - przy wiekszosci niepismiennych ..
Stopień analfabetyzmu nieistotny, ważne, że istniał język z ugruntowaną
pisownią.
Ktora niewiele osob zna. Nauczy sie dwa razy wiecej osob nowej
pisowni, to co bedzie ?
I jeszcze sie zabroni drukowania w starej..
Post by Jarosław Sokołowski
Post by J.F.
Swoja droga jakies dziwne czasy, rusyfikacja, literatura wspomina te
nauke rosyjskiego, a efekt - jakis zerowy.
Zwykle w podobnych sytuacjach się mówi, że "z Polakami tak sie nie da".
A urzędnicy mogli chcieć po prostu zachować bilans -- pięć lat wcześniej
Rumuni wprowadzili alfabet łaciński po kilku wiekach stosowania cyrylicy.
I jakos im nie przeszkadzal jezyk, ani ugruntowana pisownia ...

J.
XL
2018-09-14 23:35:25 UTC
Permalink
Post by WM
Ostatnio nagminna jest praktyka podstawiania pod linki zupełnie innych
haseł.
Klikasz przejście do następnej strony, a zamiast tego otwiera się coś
innego.
„Ostatnio” - czyli od jakichś 15 lat. Pewnie, bo co znaczy 15 lat wobec
wieczności 😬
--
XL
WM
2018-09-15 06:26:33 UTC
Permalink
Post by XL
Post by WM
Ostatnio nagminna jest praktyka podstawiania pod linki zupełnie innych
haseł.
„Ostatnio” - czyli od jakichś 15 lat. Pewnie, bo co znaczy 15 lat wobec
wieczności 😬
Ja to obserwuję od trzech lat najwyżej.
Dochodzi, przykładowo, do szybkiego i sprytnie zaplanowanego
przesunięcia ekranu w momencie klikania na dany link.
To co wygląda na przypadkowe przesunięcie ekranu, nim nie jest.


WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 07:00:30 UTC
Permalink
Post by WM
Post by WM
Ostatnio nagminna jest praktyka podstawiania pod linki zupełnie innych
haseł.
"Ostatnio" - czyli od jakichś 15 lat. Pewnie, bo co znaczy 15 lat wobec
wieczności
Ja to obserwuję od trzech lat najwyżej.
Dochodzi, przykładowo, do szybkiego i sprytnie zaplanowanego
przesunięcia ekranu w momencie klikania na dany link.
To co wygląda na przypadkowe przesunięcie ekranu, nim nie jest.
A ja dopiero teraz o tym czytam. Gdzie trzeba zaglądać, żeby
tak być traktowanym? Można prosić o przykładowy link?
--
Jarek
WM
2018-09-15 07:10:46 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
A ja dopiero teraz o tym czytam. Gdzie trzeba zaglądać, żeby
tak być traktowanym? Można prosić o przykładowy link?
Wirtualna i Onet.

To się dzieje raczej rzadko, ale wystarczająco często, by wnerwiać.

WM
Jarosław Sokołowski
2018-09-15 07:21:04 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Jarosław Sokołowski
A ja dopiero teraz o tym czytam. Gdzie trzeba zaglądać, żeby
tak być traktowanym? Można prosić o przykładowy link?
Wirtualna i Onet.
To się dzieje raczej rzadko, ale wystarczająco często, by wnerwiać.
Prosiłem o *konkretny* przykładowy link, gdzie taką niegodziwość będę
mógł ujrzeć. Klikanie po całym portalu tylko po to, by trafić na coś,
co się "dzieje raczej rzadko" jest samo w sobie wystarczająco wnerwiające.
--
Jarek
XL
2018-09-13 17:55:55 UTC
Permalink
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem? Albo
jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Pewnie nie. Jedząc ryż od tysiącleci, dzień w dzień, na śniadanie, obiad i
kolację, pewnie się uodpornili na arsen jak Rasputin. Grunt to małe dawki
- zażywane stale :->
--
XL ryż jem ledwie kilka razy w roku, to i nie dziwota, że powinnam się bać
XL
2018-09-14 23:41:55 UTC
Permalink
Post by XL
Post by FEniks
Poza tym - czy Chińczycy masowo umierają z powodu zatrucia arsenem? Albo
jakikolwiek inny naród, który w podstawie żywienia ma ryż?
Pewnie nie. Jedząc ryż od tysiącleci, dzień w dzień, na śniadanie, obiad i
kolację, pewnie się uodpornili na arsen jak Rasputin. Grunt to małe dawki
- zażywane stale :->
I pewnie jedzą raczej biały - jak ja:
https://portal.abczdrowie.pl/fakty-dotyczace-zawartosci-arszeniku-w-ryzu-musisz-je-znac
--
XL tyle że u mnie to tylko w gołąbkach, a u nich we wszystkim
WM
2018-09-15 14:24:08 UTC
Permalink
Post by XL
Pewnie nie. Jedząc ryż od tysiącleci, dzień w dzień, na śniadanie, obiad i
kolację, pewnie się uodpornili na arsen jak Rasputin. Grunt to małe dawki
- zażywane stale :->
Chińczycy wymyślili eliksir nieśmiertelności zawierający arsen i rtęć.
https://en.wikipedia.org/wiki/Chinese_alchemical_elixir_poisoning


WM
Loading...