XL wiosenna
2023-07-07 07:26:58 UTC
Pseudozdrowotny obecny pęd imputowania ludziom jedzenia powyższych przeraża mnie.
Od lat rozsądnie unikam, bo mam bardzo duże zastrzeżenia do „orzechów, pestek, nasion”, powszechnie dziś wychwalanych i imputowanych jako jeden z najzdrowszych składników diety.
Dlaczego jestem wobec nich krytyczna?
Z dwóch powodów:
1) obecnie sprzedawane „orzechy, pestki, nasiona” nie są tymi sprzed dziesiątek lat - ich zmasowany+schemizowany sposób produkcji i zbyt długi proces dystrybucji to istny łańcuch generujący trucizny: począwszy od powszechnej chemicznej ochrony roślin, chemicznego łuszczenia, poddawania wyłuszczonego produktu antygrzybowej i antybakteryjnej konserwacji SO2 i innymi szkodliwymi substancjami, aż do zbyt!!! długiego przechowywania, dystrybucji i samego przebywania na półkach (światło, ciepło!) sklepowych finalnie już powszechnie!!! zjełczałego produktu. Każde opakowanie np. orzechów włoskich, które kupiłam w ostatnich 20 latach, zawierało zjełczały produkt, więc obecnie unikam nawet ich. Ludzie już nie pamietają dobrego smaku tych orzechów, więc te śmierdzące i kwaśne (zjełczałe kwasy tłuszczowe) kupują bez zastrzeżeń. Z innymi nasionami nie jest lepiej. A przecież samo zjełczenie to wcale nie koniec - takie nasiona np. umieszczone na powierzchni pieczywa i poddane temperaturze bliskiej poziomu dymienia stają się supertrujące, z powodu procesów zachodzących w wysokiej temperaturze w zjełczałym tłuszczu!
2) generalnie „orzechy, pestki i nasiona” spożywane przez ludzi do tego już od wieków nienawykłych drażnią mechanicznie przewód pokarmowy, powodując w nim zalążki stanów zapalnych.
Warto o tym wspominać i ostrzegać, bo dziś te sprawy tuszuje bezwzgledny marketing.
NIE POWINNO SIĘ dziś jeść tylu „orzechów, pestek, nasion”, jak jest to imputowane przez marketingowe „porady dietetyczne”.
Od lat rozsądnie unikam, bo mam bardzo duże zastrzeżenia do „orzechów, pestek, nasion”, powszechnie dziś wychwalanych i imputowanych jako jeden z najzdrowszych składników diety.
Dlaczego jestem wobec nich krytyczna?
Z dwóch powodów:
1) obecnie sprzedawane „orzechy, pestki, nasiona” nie są tymi sprzed dziesiątek lat - ich zmasowany+schemizowany sposób produkcji i zbyt długi proces dystrybucji to istny łańcuch generujący trucizny: począwszy od powszechnej chemicznej ochrony roślin, chemicznego łuszczenia, poddawania wyłuszczonego produktu antygrzybowej i antybakteryjnej konserwacji SO2 i innymi szkodliwymi substancjami, aż do zbyt!!! długiego przechowywania, dystrybucji i samego przebywania na półkach (światło, ciepło!) sklepowych finalnie już powszechnie!!! zjełczałego produktu. Każde opakowanie np. orzechów włoskich, które kupiłam w ostatnich 20 latach, zawierało zjełczały produkt, więc obecnie unikam nawet ich. Ludzie już nie pamietają dobrego smaku tych orzechów, więc te śmierdzące i kwaśne (zjełczałe kwasy tłuszczowe) kupują bez zastrzeżeń. Z innymi nasionami nie jest lepiej. A przecież samo zjełczenie to wcale nie koniec - takie nasiona np. umieszczone na powierzchni pieczywa i poddane temperaturze bliskiej poziomu dymienia stają się supertrujące, z powodu procesów zachodzących w wysokiej temperaturze w zjełczałym tłuszczu!
2) generalnie „orzechy, pestki i nasiona” spożywane przez ludzi do tego już od wieków nienawykłych drażnią mechanicznie przewód pokarmowy, powodując w nim zalążki stanów zapalnych.
Warto o tym wspominać i ostrzegać, bo dziś te sprawy tuszuje bezwzgledny marketing.
NIE POWINNO SIĘ dziś jeść tylu „orzechów, pestek, nasion”, jak jest to imputowane przez marketingowe „porady dietetyczne”.