Discussion:
Czym traktujecie gałkę muszkatołową?
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
FEniks
2023-01-04 19:42:48 UTC
Permalink
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową? Z góry uprzedzam, że google przejrzałam, ale żadne
rozwiązanie mnie nie zachwyca. Kupiłam sobie kiedyś takie oto ustrojstwo:

https://www.garneczki.pl/produkt/zassenhaus-mephisto-13-cm---mlynek-do-galki-muszkatolowej-ze-stali-nierdzewnej-reczny,72241

ale okazało się słabe. Po pierwsze szybko popękały plastikowe części, po
drugie mało skuteczne, bo trzeba się nie źle nakręcić, żeby cokolwiek
ukręcić. Na szczęście, o ile dobrze pamiętam, kupiłam taniej niż w
powyższym linku.

Czy naprawdę jestem skazana na zwykłą małą tareczkę i ścieranie gałki
razem z pazurami?
--
Ewa
XL
2023-01-04 22:09:51 UTC
Permalink
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową? Z góry uprzedzam, że google przejrzałam, ale żadne
https://www.garneczki.pl/produkt/zassenhaus-mephisto-13-cm---mlynek-do-galki-muszkatolowej-ze-stali-nierdzewnej-reczny,72241
ale okazało się słabe. Po pierwsze szybko popękały plastikowe części, po
drugie mało skuteczne, bo trzeba się nie źle nakręcić, żeby cokolwiek
ukręcić. Na szczęście, o ile dobrze pamiętam, kupiłam taniej niż w
powyższym linku.
Czy naprawdę jestem skazana na zwykłą małą tareczkę i ścieranie gałki
razem z pazurami?
Młynkiem do kawy - najtańszym, jaki jest. Mam taki, kupiony specjalnie do
gałki, ziela ang. itd. (nie do pieprzu - pieprz mielę tylko w młynku na
korbkę, bo zagrzany pieprz natychmiast jełczeje).
Tani młynek, więc nie szkoda go wymienić co jakiś czas.
MYK: NAJPIERW TRZEBA POTŁUC GAŁKĘ (ZAWIĄZANĄ W TŁUMOCZEK Z MOCNEGO GAŁGANKA
LUB W MOCNĄ LNIANĄ ŚCIERKĘ KUCHENNĄ) NA KAWAŁKI WIELKOŚCI NIEWIELKIEJ
FASOLI
- MŁOTKIEM DO MIĘSA,
NA DREWNIANEJ DESCE DO KROJENIA.
Potem już można umieścić kawałki w młynku i je zemleć, przerywając co
chwila, aby go nie przegrzać.
Warto od razu potraktować tak ze trzy gałki i od razu po zmieleniu zamknąć
w słoiczku, przechowywać najlepiej w lodówce.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
Jarosław Sokołowski
2023-01-04 22:18:55 UTC
Permalink
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową? Z góry uprzedzam, że google przejrzałam, ale żadne
rozwiązanie mnie nie zachwyca.
Ja trę byle czym. Przeważnie skrobię nożem. Całkiem dobrze mi to idzie.
Zdecydowanie lepiej niż tarcie tarką.
Idea wyspecjalizowanego diwajsu do tej jednej czynności słabo do mnie
przemawia.

Jarek
--
Pedał nawalił chłopakom od perkusji
Perkusja była srebrna w rybie łuski
A pedał -- pedał też nie byle gała
FEniks
2023-01-05 13:04:06 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową? Z góry uprzedzam, że google przejrzałam, ale żadne
rozwiązanie mnie nie zachwyca.
Ja trę byle czym. Przeważnie skrobię nożem. Całkiem dobrze mi to idzie.
Zdecydowanie lepiej niż tarcie tarką.
Można, oczywiście.
Post by Jarosław Sokołowski
Idea wyspecjalizowanego diwajsu do tej jednej czynności słabo do mnie
przemawia.
Pieprzniczek/solniczek/młynków do pierzu i soli też nie używasz? Ten mój
diwajs ma wielkość małego młynka. Oprócz możliwości zmielenia, potrzebne
jest też bezpieczne miejsce do przechowania, które diwajs zapewnia. I
czegoś w tym stylu właśnie mi trzeba, ale lepszego.
--
Ewa
Jarosław Sokołowski
2023-01-05 13:49:39 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Ja trę byle czym. Przeważnie skrobię nożem. Całkiem dobrze mi to idzie.
Zdecydowanie lepiej niż tarcie tarką.
Można, oczywiście.
Jak się przyprawia coś, co jedzone będzie na surowo, ta ta moja obróbka
skrawaniem zdaje się to być jednym z lepszych rozwiązań. Tych skrawków
gałki potrzeba wtedy bardzo niewiele. Gdy potrzeba więcej, można kupić
gałkę już zmieloną (jakoś nie mam do niej przekonania). Są też rozwiązania
pośrednie. Jeśli robi się dajmy na to piernik, różnych rodzajów korzeni
jest więcej. Wszystkie one trafiają do jednego młynka. Razem z gałką.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Idea wyspecjalizowanego diwajsu do tej jednej czynności słabo do mnie
przemawia.
Pieprzniczek/solniczek/młynków do pierzu i soli też nie używasz?
Mam młynek do pieprzu. Używam do pieprzenia przy stole (wiem, niektórzy
radzą sobie z tym bez młynka).
Post by FEniks
Ten mój diwajs ma wielkość małego młynka. Oprócz możliwości zmielenia,
potrzebne jest też bezpieczne miejsce do przechowania, które diwajs
zapewnia. I czegoś w tym stylu właśnie mi trzeba, ale lepszego.
Hmmm, teraz sobie pomyślałem, że mógłbym wymyślić taki diwajs, co by
skrawał gałkę lepiej od wszystkich tarek i młynków, kosztował ze dwa
centy, a nawet był tej gałki handlowym opakowaniem. Może opchnę
dokumentację jakiemuś Chińczykowi.

Jarek
--
Wujek Leon z punktu ku kuzynkom czterem,
Z odpowiednim żartem zmierza, czy duserem,
Dziadzio je z orderem, kuzyn z profelerem,
Ciocia tartym serem sypie w krąg.
Marcin Debowski
2023-01-05 03:46:15 UTC
Permalink
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową? Z góry uprzedzam, że google przejrzałam, ale żadne
https://www.garneczki.pl/produkt/zassenhaus-mephisto-13-cm---mlynek-do-galki-muszkatolowej-ze-stali-nierdzewnej-reczny,72241
Takim czymś:
https://archiwum.allegro.pl/oferta/szatkownica-kenwood-ch180-300w-350ml-2-predkosci-i7590324031.html
https://www.kenwoodworld.com/en-gb/chopper-ch180/p/CH180B

Jedno z moich ukochanych narzędzi kuchennych. Jeśli nie da się
niczego podobnego kupić, to faktycznie rozważyłbym młynek do
kawy. Problem z młynkiem, że tańsze się zwykle ciężko czyszczą
bo nie mają rozbieralnej komory/noży.
--
Marcin
Jarosław Sokołowski
2023-01-05 10:12:35 UTC
Permalink
Pan Marcin Debowski napisał:

[...szatkownica-kenwood...]
Post by Marcin Debowski
Jedno z moich ukochanych narzędzi kuchennych. Jeśli nie da się
niczego podobnego kupić, to faktycznie rozważyłbym młynek do
kawy. Problem z młynkiem, że tańsze się zwykle ciężko czyszczą
bo nie mają rozbieralnej komory/noży.
I tak przy każdej potrzebie użycia gałki? Ja potrzebę mam często,
lecz ilości stosowane są aptekarskie.

Jarek
--
-- Wszystko zależy od korzeni, od tego, jakie korzenie się bierze i do czego
się bierze, i ile się bierze. Nie wolno nic przepieprzyć, przepaprykować...
Prze... cy... na... mo... no... wać, prze... cy... try... no... wać,
prze... an... giel... sko... zie... lić, prze... musz... kat...
Marcin Debowski
2023-01-05 23:51:13 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
[...szatkownica-kenwood...]
Post by Marcin Debowski
Jedno z moich ukochanych narzędzi kuchennych. Jeśli nie da się
niczego podobnego kupić, to faktycznie rozważyłbym młynek do
kawy. Problem z młynkiem, że tańsze się zwykle ciężko czyszczą
bo nie mają rozbieralnej komory/noży.
I tak przy każdej potrzebie użycia gałki? Ja potrzebę mam często,
lecz ilości stosowane są aptekarskie.
To powinna spokojnie wystarczyć tarka, ale skoro Ewie tarkowanie
przeszkadza to może mieli więcej? W każdym razie, dwie gałki się tym
Knewoodem zmieli (trzeba mieląc trząść jak głupie, ale to małe
urządzenie). Zawsze można nadmiar wpakować w woreczek, wycisnąć precz
powietrze, zamknąć, a jak więcej i na dłużej, a ktoś widzi różnicę, to
zamrażalnik też pewnie pomoże.
--
Marcin
FEniks
2023-01-05 15:15:27 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową? Z góry uprzedzam, że google przejrzałam, ale żadne
https://www.garneczki.pl/produkt/zassenhaus-mephisto-13-cm---mlynek-do-galki-muszkatolowej-ze-stali-nierdzewnej-reczny,72241
https://archiwum.allegro.pl/oferta/szatkownica-kenwood-ch180-300w-350ml-2-predkosci-i7590324031.html
https://www.kenwoodworld.com/en-gb/chopper-ch180/p/CH180B
OMG! Do mielenia gałki mi to proponujesz? LOL
Post by Marcin Debowski
Jedno z moich ukochanych narzędzi kuchennych.
Wierzę. Na pewno przydaje się do wielu innych celów.
Post by Marcin Debowski
Jeśli nie da się
niczego podobnego kupić, to faktycznie rozważyłbym młynek do
kawy. Problem z młynkiem, że tańsze się zwykle ciężko czyszczą
bo nie mają rozbieralnej komory/noży.
Chodzi właśnie o coś niedużego, czego nie trzeba od razu po użyciu myć,
gałkę można w nim przechować itd. Młynek do kawy mam, taki stary
popeerelowski, który używam właśnie do mielenia większej ilości
przypraw, np. kiedy chcę zrobić własną mieszankę typu garam masala,
curry, do piernika itp. Z gałką też pewnie by sobie poradził, ale
jednorazowo gałki używa się naprawdę niewiele, a mielenie na zapas mija
się z celem, bo wtedy lepiej kupić od razu zmieloną.
--
Ewa
Jarosław Sokołowski
2023-01-05 15:38:42 UTC
Permalink
Post by FEniks
Chodzi właśnie o coś niedużego, czego nie trzeba od razu po użyciu myć,
Jeśli nieduże, i ma "nie ścierać pazurów", to takie mi się napatoczyło:

https://allegro.pl/oferta/tarka-do-tarcia-czosnku-orzechow-imbiru-warzyw-12668068753
Post by FEniks
gałkę można w nim przechować itd.
Jak przechować, to już co innego. Wpisałem w gugla, a jakże, "nutmag device",
jest sporo diwajsów podobnnych do tego pokazanego na początku. Ten nie
wygląda na taki, co by miał się zaraz popsuć, ale tani nie jest. No i widać
(na trzecim obrazku) jak ta "temperówka" działa:

https://www.manufactum.com/swiss-nutmeg-mill-made-maple-wood-a86474/

Do wyguglania jest jeszcze inny, też dobrze wyglądający, marki Peugeot
(różnie mówią, ale ich samochody jednak raczej jeżdżą niż stoją).

Jarek
--
Znienawidzi, na śmierć się pokłóci,
Z pazurami do oczu się rzuci.
FEniks
2023-01-05 17:25:25 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Chodzi właśnie o coś niedużego, czego nie trzeba od razu po użyciu myć,
https://allegro.pl/oferta/tarka-do-tarcia-czosnku-orzechow-imbiru-warzyw-12668068753
No chyba w końcu na coś takiego się zdecyduję. Może faktycznie lepiej
kupić 10 razy coś takiego, niż raz wersję droższą:

Fiskars 1014412 Functional Form - Dobra cena, Opinie w Sklepie RTV EURO
AGD
<https://www.euro.com.pl/przybory-kuchenne/fiskars-1014412-functional-form.bhtml?gclid=EAIaIQobChMI8sLM4vew_AIVQeuyCh32_wJqEAQYAyABEgIwS_D_BwE&gclsrc=aw.ds>
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
gałkę można w nim przechować itd.
Jak przechować, to już co innego. Wpisałem w gugla, a jakże, "nutmag device",
jest sporo diwajsów podobnnych do tego pokazanego na początku. Ten nie
wygląda na taki, co by miał się zaraz popsuć, ale tani nie jest. No i widać
https://www.manufactum.com/swiss-nutmeg-mill-made-maple-wood-a86474/
Do wyguglania jest jeszcze inny, też dobrze wyglądający, marki Peugeot
(różnie mówią, ale ich samochody jednak raczej jeżdżą niż stoją).
Ta moja działa na tej samej zasadzie. Też ściera jak temperówka w ten
sam sposób, ma takie kolce, którymi przytrzymuje, a dodatkowo na górze
pojemniczek na zapasową gałkę. Kosztowała podobnie, ale nie jestem
zadowolona.

Poza tym guglać to ja potrafię. Byłam ciekawa, czego inni używają i co
się sprawdza. Rozrzut widzę duży - od najprostszych rozwiązań ręcznych,
poprzez wielką mechanikę, aż do zupełnej rezygnacji z przyprawy. ;)
--
Ewa
Jarosław Sokołowski
2023-01-05 20:07:11 UTC
Permalink
Post by FEniks
Poza tym guglać to ja potrafię. Byłam ciekawa, czego inni używają i co
się sprawdza. Rozrzut widzę duży - od najprostszych rozwiązań ręcznych,
poprzez wielką mechanikę, aż do zupełnej rezygnacji z przyprawy. ;)
Guglanie uświadomiło mi, że Ceremonia Skrobania Gałki ma swoje miejsce
w Europejskiej Tradycji Kuchennej. Znalazłem wiele diwajsów, w tym
stuletnie egzemplarze muzealne. Każdy skonstruowany podobnie, każdy
działa na tej samej zasadzie. Nie jest to zatem, jak mogło się zdawać,
współcześnie wymyślony gadżet mający zapełnić kuchnię nieprzydatnymi
rzeczami, a kieszeń producenta pieniędzmi. Przemyślę raz jeszcze swój
stosunek go tego przedmiotu i może sprawię sobie jakiś porządny młynek
na stół.

Druga rzecz, to wykorzystanie przyprawy. Różne na różnych kontynentach.
W swym miejscu pochodzenia muszkatołowiec postrzegany jest całkiem
inaczej niż na przykład w Europie, inaczej jest wykorzystywany. Jeszcze
inaczej może być w Polsce. We współczesnej kuchni polskiej częściej jest
to przyprawa kucharek, niż biesiadników. Stąd brak młynków w naszej
rzeczywistości. U mnie zawsze była to przyprawa "świeża do świeżego",
koniecznie zestrugana przed chwilą. Degustując potrawy innych, gałkę
najczęściej wyczuwam w pasztetach i temu podobnych mielońcach. Dodaną
przed obróbką cieplną. Takie potrawy wybaczają mielenie w młynku, nawet
przechowanie rozdrobnionego produktu też ujdzie.

Ciekawość innych jest zawsze rzeczą dobrą. O tych, co gałki nie używają
wcale, już wiemy. Ale jakie pozapasztetowe zastosowania są dla kogoś
naturalne? Nie przypominam sobie, by tu na grupie odbyła się kiedyś
pogłębiona analiza tej jakże ciekawej przyprawy.

Jarek
--
Wszyscy więc radźmy. Jeśli potrzeba marszałka,
Głosujmy wszyscy, równa u każdego gałka.
XL
2023-01-05 22:52:06 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym guglać to ja potrafię. Byłam ciekawa, czego inni używają i co
się sprawdza. Rozrzut widzę duży - od najprostszych rozwiązań ręcznych,
poprzez wielką mechanikę, aż do zupełnej rezygnacji z przyprawy. ;)
Guglanie uświadomiło mi, że Ceremonia Skrobania Gałki ma swoje miejsce
w Europejskiej Tradycji Kuchennej. Znalazłem wiele diwajsów, w tym
stuletnie egzemplarze muzealne. Każdy skonstruowany podobnie, każdy
działa na tej samej zasadzie. Nie jest to zatem, jak mogło się zdawać,
współcześnie wymyślony gadżet mający zapełnić kuchnię nieprzydatnymi
rzeczami, a kieszeń producenta pieniędzmi. Przemyślę raz jeszcze swój
stosunek go tego przedmiotu i może sprawię sobie jakiś porządny młynek
na stół.
Druga rzecz, to wykorzystanie przyprawy. Różne na różnych kontynentach.
W swym miejscu pochodzenia muszkatołowiec postrzegany jest całkiem
inaczej niż na przykład w Europie, inaczej jest wykorzystywany. Jeszcze
inaczej może być w Polsce. We współczesnej kuchni polskiej częściej jest
to przyprawa kucharek, niż biesiadników. Stąd brak młynków w naszej
rzeczywistości. U mnie zawsze była to przyprawa "świeża do świeżego",
koniecznie zestrugana przed chwilą
Gałka muszkatołowa ABSOLUTNIE potrzebuje dłuższego kontaktu z całą
objętością potrawy w wysokiej temperaturze, jeszcze w garnku, aby cała
potrawa należycie przeszła jej aromatem. Wsypanie zmielonej gałki do
potrawy na talerzu? Równie dobrze można wrzucić całą - efekt żaden.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
Marcin Debowski
2023-01-06 00:15:44 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Ciekawość innych jest zawsze rzeczą dobrą. O tych, co gałki nie używają
wcale, już wiemy. Ale jakie pozapasztetowe zastosowania są dla kogoś
naturalne? Nie przypominam sobie, by tu na grupie odbyła się kiedyś
pogłębiona analiza tej jakże ciekawej przyprawy.
Z okolic polskiej kuchni to za dużo doświadczenia nie mam, ale gałka
jest jednym ze składników garam masala, a to jak wiadomo idzie do
większości sztandarowych potraw Indii i okolic.
--
Marcin
FEniks
2023-01-06 11:36:18 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Z okolic polskiej kuchni to za dużo doświadczenia nie mam, ale gałka
jest jednym ze składników garam masala, a to jak wiadomo idzie do
większości sztandarowych potraw Indii i okolic.
Ale do tych mieszanek mieli się gałkę w towarzystwie. Jeśli jest więcej
składników, to młynek do kawy, a nawet proponowany przez Ciebie diwajs,
się sprawdzą.
--
Ewa
Marcin Debowski
2023-01-07 04:18:34 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
Z okolic polskiej kuchni to za dużo doświadczenia nie mam, ale gałka
jest jednym ze składników garam masala, a to jak wiadomo idzie do
większości sztandarowych potraw Indii i okolic.
Ale do tych mieszanek mieli się gałkę w towarzystwie. Jeśli jest więcej
Ale tam nadal jest gałka :)
--
Marcin
FEniks
2023-01-06 11:33:10 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Poza tym guglać to ja potrafię. Byłam ciekawa, czego inni używają i co
się sprawdza. Rozrzut widzę duży - od najprostszych rozwiązań ręcznych,
poprzez wielką mechanikę, aż do zupełnej rezygnacji z przyprawy. ;)
Guglanie uświadomiło mi, że Ceremonia Skrobania Gałki ma swoje miejsce
w Europejskiej Tradycji Kuchennej. Znalazłem wiele diwajsów, w tym
stuletnie egzemplarze muzealne. Każdy skonstruowany podobnie, każdy
działa na tej samej zasadzie. Nie jest to zatem, jak mogło się zdawać,
współcześnie wymyślony gadżet mający zapełnić kuchnię nieprzydatnymi
rzeczami, a kieszeń producenta pieniędzmi. Przemyślę raz jeszcze swój
stosunek go tego przedmiotu i może sprawię sobie jakiś porządny młynek
na stół.
Przez lata nie używałeś niczego specjalnego, a teraz - pod wpływem
guglania - poczułeś potrzebę posiadania urządzenia? Oto działanie
dobrego marketingu!
Post by Jarosław Sokołowski
Ciekawość innych jest zawsze rzeczą dobrą. O tych, co gałki nie używają
wcale, już wiemy. Ale jakie pozapasztetowe zastosowania są dla kogoś
naturalne? Nie przypominam sobie, by tu na grupie odbyła się kiedyś
pogłębiona analiza tej jakże ciekawej przyprawy.
Używam gałki do wszelkich potraw z ziemniaków, nawet do zwykłego puree,
do którego dodaję oczywiście już na końcu świeżo startą gałkę. Do potraw
jajecznych np. past albo zapiekanek, które zalewa się rozbełtanym jajem.
Do białych sosów, króluje tu głównie beszamel, ale nawet do
holenderskiego kapkę dosypię. Poza tym do szpinaku w śmietanie. No i
oczywiście, o czym pisałam już wcześniej, jeśli chce mi się robić własną
mieszankę curry, garam masala albo do piernika. Wtedy mielę w starym
młynku do kawy, bo jest tego więcej. Pasztetów raczej nie robię. Smak
gałki muszkatołowej kojarzy mi się także z sosami pieczeniowymi, ale
takimi tradycyjnymi dla zbiorowego żywienia, jakie jeszcze pamiętam ze
stołówki szkolnej/studenckiej. Dawne to czasy...
--
Ewa
Jarosław Sokołowski
2023-01-07 18:58:34 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Guglanie uświadomiło mi, że Ceremonia Skrobania Gałki ma swoje miejsce
w Europejskiej Tradycji Kuchennej. Znalazłem wiele diwajsów, w tym
stuletnie egzemplarze muzealne. Każdy skonstruowany podobnie, każdy
działa na tej samej zasadzie. Nie jest to zatem, jak mogło się zdawać,
współcześnie wymyślony gadżet mający zapełnić kuchnię nieprzydatnymi
rzeczami, a kieszeń producenta pieniędzmi. Przemyślę raz jeszcze swój
stosunek go tego przedmiotu i może sprawię sobie jakiś porządny młynek
na stół.
Przez lata nie używałeś niczego specjalnego, a teraz - pod wpływem
guglania - poczułeś potrzebę posiadania urządzenia? Oto działanie
dobrego marketingu!
Blisko, choć nie do końca tak. Nie powiodło się Wytworzenie Potrzeb, nie
dałem się skusić po obejrzeniu zdjęcia błyszczącego młynka z plastiku.
Zdawałem sobie sprawę, że używam gałki rzadziej, niż bym chciał i mógł.
Z lenistwa, bo nie zawsze mi się chce skrobać nożem. A tu wiedzę,
że problem został rozwiązany sto lat temu. I to inaczej, niż bym się
spodziewał, czyli przez zatrudnienie kucharki. Nastąpiło więc
Uświadomienie Potrzeb.
Post by FEniks
Używam gałki do wszelkich potraw z ziemniaków, nawet do zwykłego
puree, do którego dodaję oczywiście już na końcu świeżo startą gałkę.
To "na końcu" jest kluczowe dla posiadania diwajsu. To tak jak z czarnym
pieprzem -- czasem musi być dopiero co zmielony, musi być grubo zmielony
i aplikowany jako "hot-spoty". A więc młynek. Nawet z solą tak bywa.
Sztuka Solenia Steków polega na użyciu grubo zmielonej soli, która
wywołuje lokalne przesolenia, uśredniające się jednak w całości. Puree
ziemniaczanego z gałką nie znam, ale wyobrażam sobie, że może być dobre.
Z tym że nie robione na zasadzie "wrzucę gałę do gotujących się ziemniaków,
żeby całość przesiąknęła smakiem". Ja używam gałki do świeżych jarzyn.
Zielieniny takiej, co by można powiedzieć, że sałatka grecka, gdyby fety
dodać. Tam również ma to funkcjonować w postaci lokalnych punktów skupenia,
rozmytych nieco przez oliwę, w której gałkowe olejki się rozpuszczają.
No i aromat ma być świeżej gałki, który nieco inny niż gałki po przejściach.
Diwajsem można sobie też pogłczyć przy stole na kanapkę.
Post by FEniks
Poza tym do szpinaku w śmietanie. No i oczywiście, o czym pisałam już
wcześniej, jeśli chce mi się robić własną mieszankę curry, garam masala
albo do piernika.
Z tymi masalami jest tak, że są one pomysłem może bardziej angielskim,
niż hinduskim. Hindus namiesza swoje curry (danie takie) ze świeżego,
co je zawsze ma na miejscu. Aglikowi zasmakowało, więc wykombinował
gotową suszoną mieszankę, co ją można nawet zabrać do Londynu.
Post by FEniks
Wtedy mielę w starym młynku do kawy, bo jest tego więcej.
Robić gotową mieszankę na zapas, to ja jakoś nie. Ale młynek udarowy
wykorzystuję czasem jako kuchenną betoniarkę, do zmielenia i dokłanego
wymieszania jednorazowo skomponowanego zestawu. Może być też z cukrem,
jeśli na przykład do piernika.
Post by FEniks
Pasztetów raczej nie robię. Smak gałki muszkatołowej kojarzy mi się
także z sosami pieczeniowymi, ale takimi tradycyjnymi dla zbiorowego
żywienia, jakie jeszcze pamiętam ze stołówki szkolnej/studenckiej.
Dawne to czasy...
Też mam takie skojarzenia. Czasy dawne, związane z jeszcze dawniejszymi.
Znane nam wszystkim powojenne książki kucharskie tak traktowały gałkę,
jak było to w XIX wieku u różnych Ćwierczakiewiczowych. Wcześniej też
mogło być podobnie, ale źródeł pisanych mniej. Gałka znakomitą przyprawą
jest do miąs drugiej świeżości. Nie chodzi tylko o maskowanie zapachu.
Pamiętajmy, że gałka jest jedną z większych trucizn, jakie mamy w kuchni.
Nam, w stosowanych dawkach niewiele zrobi, ale wszelkie drobnoustrojstwa
wytruć potrafi, zwłaszcza jeśli robi to w podwyższonej temperaturze.
Nie powiem, że to są złe skojarzenia, ten zestaw smaków mi odpowiada.
Ale dzisiaj mamy większą swobodę. Są pasztety bezgałkowe, które można
zjeść bez obawy o własne zdrowie.

Równie silnym skojarzeniem, jak nasze pieczeniowo-pasztetowe, jest
wiązanie gałki z deserami i owocami. Ale nie takimi jak ciężki piernik,
lecz zwiewne lody. Są miejsca na świecie, gdzie lody mogą być na pierwszym
miejscu gałkowych zastosowań.

Jarek
--
Żeby taką rozkosz czuć,
Warto dać się struć!
FEniks
2023-01-07 20:05:17 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Używam gałki do wszelkich potraw z ziemniaków, nawet do zwykłego
puree, do którego dodaję oczywiście już na końcu świeżo startą gałkę.
To "na końcu" jest kluczowe dla posiadania diwajsu. To tak jak z czarnym
pieprzem -- czasem musi być dopiero co zmielony, musi być grubo zmielony
i aplikowany jako "hot-spoty". A więc młynek. Nawet z solą tak bywa.
Sztuka Solenia Steków polega na użyciu grubo zmielonej soli, która
wywołuje lokalne przesolenia, uśredniające się jednak w całości. Puree
ziemniaczanego z gałką nie znam, ale wyobrażam sobie, że może być dobre.
Spróbuj kiedyś, jeżeli jadasz puree. Do tych białych sosów, o których
pisałam, też dodaję na samym końcu.
Post by Jarosław Sokołowski
Z tym że nie robione na zasadzie "wrzucę gałę do gotujących się ziemniaków,
żeby całość przesiąknęła smakiem".
Do gotujących nie, ale do zapiekanych już tak. Chyba zaczęło się u mnie
od tego, że w składzie jakiejś mieszanki do ziemniaków wyczaiłam gałkę i
bardzo mi przypasowała w tym zestawie.
Post by Jarosław Sokołowski
Ja używam gałki do świeżych jarzyn.
Zielieniny takiej, co by można powiedzieć, że sałatka grecka, gdyby fety
dodać. Tam również ma to funkcjonować w postaci lokalnych punktów skupenia,
rozmytych nieco przez oliwę, w której gałkowe olejki się rozpuszczają.
Na to nie wpadłam, ale to chyba dobry pomysł, by np. taki winegret
potraktować gałką.
Post by Jarosław Sokołowski
Z tymi masalami jest tak, że są one pomysłem może bardziej angielskim,
niż hinduskim. Hindus namiesza swoje curry (danie takie) ze świeżego,
co je zawsze ma na miejscu. Aglikowi zasmakowało, więc wykombinował
gotową suszoną mieszankę, co ją można nawet zabrać do Londynu.
Pewnie jest jak piszesz. Niemniej jednak w tej wykombinowanej mieszance
gałka się pojawia i świetnie się komponuje, niezależnie od tego, jak
mieszankę nazwiemy.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Wtedy mielę w starym młynku do kawy, bo jest tego więcej.
Robić gotową mieszankę na zapas, to ja jakoś nie.
Ale młynek udarowy
wykorzystuję czasem jako kuchenną betoniarkę, do zmielenia i dokłanego
wymieszania jednorazowo skomponowanego zestawu. Może być też z cukrem,
jeśli na przykład do piernika.
Też nie robię na zapas, choć zwykle coś tam zostanie na następny raz.
Ilość wynika z wielości składników - jak się weźmie trochę tego, śmiego
i tamtego, to już jest z 6-7 razy więcej niż sama gałka.
Post by Jarosław Sokołowski
Równie silnym skojarzeniem, jak nasze pieczeniowo-pasztetowe, jest
wiązanie gałki z deserami i owocami. Ale nie takimi jak ciężki piernik,
lecz zwiewne lody. Są miejsca na świecie, gdzie lody mogą być na pierwszym
miejscu gałkowych zastosowań.
Racja. Lodów z gałką chyba nie jadłam (a może tak?), ale wyobrażam ją
sobie np. w maladze w Maladze.
--
Ewa
Jarosław Sokołowski
2023-01-07 21:10:13 UTC
Permalink
Post by FEniks
Ja używam gałki do świeżych jarzyn. Zielieniny takiej, co by można
powiedzieć, że sałatka grecka, gdyby fety dodać. Tam również ma to
funkcjonować w postaci lokalnych punktów skupenia, rozmytych nieco
przez oliwę, w której gałkowe olejki się rozpuszczają.
Na to nie wpadłam, ale to chyba dobry pomysł, by np. taki winegret
potraktować gałką.
Może być z winegret, może być bez. W każdym razie oliwa jako rozpuszczlnik
robi dobrze. Podejrzewam, że jak coś jest z masłem, to też tak zadziała.
Ja to wykombinowałem baaardzo dawno temu i stosuję konsekwentnie. Potem
już z zewnętrznych źródeł dowiedziałem się, że linia jarzynowa jest
dopiero pochodną prastarej linii owocowej. O bananach z pieprzem już tu
kiedyś było. No więc z gałką też są.
Post by FEniks
Z tymi masalami jest tak, że są one pomysłem może bardziej angielskim,
niż hinduskim. Hindus namiesza swoje curry (danie takie) ze świeżego,
co je zawsze ma na miejscu. Aglikowi zasmakowało, więc wykombinował
gotową suszoną mieszankę, co ją można nawet zabrać do Londynu.
Pewnie jest jak piszesz. Niemniej jednak w tej wykombinowanej mieszance
gałka się pojawia i świetnie się komponuje, niezależnie od tego, jak
mieszankę nazwiemy.
Świetnie. Z garam masalą po raz pierwszy zetknąłem się jeszcze za komuny,
przywieźli mi znajomi z jednego z krajów nad Zatoką Perską. Przyznam, że
świeżością robiła wrażenie. Nie było podanego składu, długo musiałem --
nomen omen -- rozkminiać, co tam namieszali. Teraz próbuję policzyć,
co za czasów słusznie minionych było z przypraw dostępne. Naliczyłem
siedem pozycji: [1] pieprz (tylko czarny), [2] papryka (ostra i słodka),
[3] goździki, [4] cynamon (tylko w proszku), [5] imbir (też w proszku),
[6] kminek, a w końcu [7] gałka muszkatołowa. Coś pominąłem?
Post by FEniks
Równie silnym skojarzeniem, jak nasze pieczeniowo-pasztetowe, jest
wiązanie gałki z deserami i owocami. Ale nie takimi jak ciężki
piernik, lecz zwiewne lody. Są miejsca na świecie, gdzie lody mogą
być na pierwszym miejscu gałkowych zastosowań.
Racja. Lodów z gałką chyba nie jadłam (a może tak?), ale wyobrażam
ją sobie np. w maladze w Maladze.
Z tego co pamiętam z nieco dawniejszych czasów, świetną malagę dawali
w Moclinejo, takie paleńkie pueblo tuż powyżej Malagi. Lali z beczki,
ale jak kto chciał, to mu też nasiurali do butelki z naklejoną etykietką
drukowaną przy aprobacie jakiejś rady starszych tamtejszej apelacji.
Desery z gałką przywiało nam z drugiego końca lądu euroazjatyckiego.
Tak apropos, chciałem kupić komuś pod choinkę maszynkę do "smażenia"
lodów tajskich. Znajdowałem głownie zabawki chłodzone w zamrażalniku
(też przed świętami wyprzedane, bo się moda zrobiła). Albo maszyny
dla gastronomii wielkości prali i wielokrotnie od niej droższe. A ja
chciałem coś pośredniego, niewielkie, ale samochłodzące. Ktoś coś wie?

Jarek
--
Aż tu widzę napis -- "Lody",
Taki napis, niech ja skonam!
I maszyna wprost z Zachodu,
I kolejka -- tak skręcona.
FEniks
2023-01-07 22:33:38 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
co za czasów słusznie minionych było z przypraw dostępne. Naliczyłem
siedem pozycji: [1] pieprz (tylko czarny), [2] papryka (ostra i słodka),
[3] goździki, [4] cynamon (tylko w proszku), [5] imbir (też w proszku),
[6] kminek, a w końcu [7] gałka muszkatołowa. Coś pominąłem?
W punkcie 6. to raczej kumin niż kminek. Różnica w smaku widoczna
bardzo. Jeśli już mielę, to dodaję jeszcze nasiona kolendry. Ale
uprzedzam, że nie jestem żadną ekspertką i może wcale jej nie ma w
oryginalnym zestawieniu.
Post by Jarosław Sokołowski
Tak apropos, chciałem kupić komuś pod choinkę maszynkę do "smażenia"
lodów tajskich. Znajdowałem głownie zabawki chłodzone w zamrażalniku
(też przed świętami wyprzedane, bo się moda zrobiła). Albo maszyny
dla gastronomii wielkości prali i wielokrotnie od niej droższe. A ja
chciałem coś pośredniego, niewielkie, ale samochłodzące. Ktoś coś wie?
Pojęcie nie mam. Ani też wielką fanką lodów tajskich nie jestem. Ale w
pierwszym trafieniu u mnie, w miejscu gdzie jest niemal wszystko. Tyle,
że nie wiem, czy nie za bardzo zabawkowe:

https://tiny.pl/wjw13
--
Ewa
Jarosław Sokołowski
2023-01-07 23:00:07 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
co za czasów słusznie minionych było z przypraw dostępne. Naliczyłem
siedem pozycji: [1] pieprz (tylko czarny), [2] papryka (ostra i słodka),
[3] goździki, [4] cynamon (tylko w proszku), [5] imbir (też w proszku),
[6] kminek, a w końcu [7] gałka muszkatołowa. Coś pominąłem?
W punkcie 6. to raczej kumin niż kminek. Różnica w smaku widoczna
bardzo. Jeśli już mielę, to dodaję jeszcze nasiona kolendry. Ale
uprzedzam, że nie jestem żadną ekspertką i może wcale jej nie ma w
oryginalnym zestawieniu.
Nie wiem czy się dobrze zrozumieliśmy, to był opis półki z przyprawami
sklepu czasów PRL. Kminek pamiętam od zawsze, towarzyszył barszowi
czerwonemu, niezabielanemu, w filiżankach. Piekło się do tego słone
kruche paluszki, kminkiem posypywane. Lubiłem. Na rzymski trzeba było
czekać do upadku systemu. Pominąłem ziele angielskie -- też było. No i
liść laurowy, zwany również "bobkowym". Majeranek, też w kuchni używany,
to już chyba w Herbapolu się kupowało. Kolendrę może też.
Post by FEniks
Pojęcie nie mam. Ani też wielką fanką lodów tajskich nie jestem. Ale w
pierwszym trafieniu u mnie, w miejscu gdzie jest niemal wszystko. Tyle,
https://tiny.pl/wjw13
Właśnie takie znajdowałem. Trzeba długo mrozić w zamrażalniku, by potem
chwilę używać. Nie wiem, czy zbyt wiele nie wymagam, czy da się zrobić
tak mały agregat chłodniczy, by domowa maszynka miała sens.

Jarek
--
Trzeba było powiedzieć, że majeranek pachnie tak, jak gdy się
wącha buteleczkę atramentu w alei kwitnących akacji. Na pagórku
Bohdalec pod Pragą...
FEniks
2023-01-08 09:19:23 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
co za czasów słusznie minionych było z przypraw dostępne. Naliczyłem
siedem pozycji: [1] pieprz (tylko czarny), [2] papryka (ostra i słodka),
[3] goździki, [4] cynamon (tylko w proszku), [5] imbir (też w proszku),
[6] kminek, a w końcu [7] gałka muszkatołowa. Coś pominąłem?
W punkcie 6. to raczej kumin niż kminek. Różnica w smaku widoczna
bardzo. Jeśli już mielę, to dodaję jeszcze nasiona kolendry. Ale
uprzedzam, że nie jestem żadną ekspertką i może wcale jej nie ma w
oryginalnym zestawieniu.
Nie wiem czy się dobrze zrozumieliśmy, to był opis półki z przyprawami
sklepu czasów PRL.
A, to rzeczywiście się nie zrozumieliśmy.
Post by Jarosław Sokołowski
Kminek pamiętam od zawsze, towarzyszył barszowi
czerwonemu, niezabielanemu, w filiżankach. Piekło się do tego słone
kruche paluszki, kminkiem posypywane. Lubiłem. Na rzymski trzeba było
czekać do upadku systemu. Pominąłem ziele angielskie -- też było. No i
liść laurowy, zwany również "bobkowym". Majeranek, też w kuchni używany,
to już chyba w Herbapolu się kupowało. Kolendrę może też.
Nie wiem, jak głęboki PRL masz na myśli. Ja jakąkolwiek świadomość
kuchenną zaczęłam mieć pewnie gdzieś w połowie lat 80. i majeranek
bardzo dobrze pamiętam, że był obecny "od zawsze". Liść laurowy, ziele
angielskie oczywiście też. Z ziołowych mieszanek jako pierwsze chyba
pojawiły się zioła prowansalskie. No ale na pewno też zawsze obecna była
gorczyca, z tym że pamiętam ją głównie jako składnik słoikowych marynat.
Jeśli chodzi o kolendrę, to poznałam ją całkiem niedawno. Do świeżych
liści kolendry z kolei dopiero niedawno się przekonałam i, o dziwo!
polubiłam bardzo, chociaż nie znosiłam jej. Z daniami wschodnimi
komponuje się doskonale, więc już teraz nie wyobrażam sobie niektórych
smaków bez niej.
Post by Jarosław Sokołowski
Właśnie takie znajdowałem. Trzeba długo mrozić w zamrażalniku, by potem
chwilę używać. Nie wiem, czy zbyt wiele nie wymagam, czy da się zrobić
tak mały agregat chłodniczy, by domowa maszynka miała sens.
Chyba zbyt wiele wymagasz. Moim zdaniem gra nie jest warta świeczki.
Lepiej już sobie iść na te tajskie lody gdzieś na miasto. Chyba że
otworzyć własną lodziarnię, wtedy można by zainwestować w profesjonalny
sprzęt.
--
Ewa
Jarosław Sokołowski
2023-01-08 11:05:32 UTC
Permalink
Post by FEniks
Nie wiem, jak głęboki PRL masz na myśli. Ja jakąkolwiek świadomość
kuchenną zaczęłam mieć pewnie gdzieś w połowie lat 80. i majeranek
bardzo dobrze pamiętam, że był obecny "od zawsze". Liść laurowy, ziele
angielskie oczywiście też. Z ziołowych mieszanek jako pierwsze chyba
pojawiły się zioła prowansalskie. No ale na pewno też zawsze obecna była
gorczyca, z tym że pamiętam ją głównie jako składnik słoikowych marynat.
Jeśli chodzi o kolendrę, to poznałam ją całkiem niedawno. Do świeżych
liści kolendry z kolei dopiero niedawno się przekonałam i, o dziwo!
polubiłam bardzo, chociaż nie znosiłam jej. Z daniami wschodnimi
komponuje się doskonale, więc już teraz nie wyobrażam sobie niektórych
smaków bez niej.
Słoikowe marynaty i to, co już przyprawione dało się kupić w sklepie,
to się nie liczy. Spory słoik kolendry stał u nas w domu od zarania
dziejów. Kolendra dość obficie używana była w wędliniarstwie, mogła
więc pochodzić z jakichś przecieków towarowych. Mieszanki ziołowe
pojawiły się jako produkty firm polonijnych. Najlepiej jeśli miały
światowo brzmiącą nazwę, jak wyżej wymieniona. Ale sam rozmaryn to
najwyżej mógł się rozwijać się u kogoś na parapecie. Profilaktycznie
nie dopuszczano do obrotu tym towarem w handlu uspołecznionym, bo komuś
by mogło skojarzyć się na przykład z Piłsudskim. Dużo różnych różności
dało się nabyć w sklepach Herbapolu. Z tym że takie w pełni zaopatrzone
były w Warszawie dwa. Pod sam koniec komuny to już cuda bywały. W roku
88 albo 89 trafiłem w pustym sklepie na kosze wypełnione po brzegi
niezmieloną korą cynamonową. Chyba ze dwa kilo kupiłem. Ta gorsza
odmiana, grube płaty ciemnej kory, a nie jasna cienka skręcona w rurki.
Post by FEniks
Chyba zbyt wiele wymagasz. Moim zdaniem gra nie jest warta świeczki.
Lepiej już sobie iść na te tajskie lody gdzieś na miasto. Chyba że
otworzyć własną lodziarnię, wtedy można by zainwestować w profesjonalny
sprzęt.
Rzadko mam wymagania, raczej kaprysy i fanaberye. To jest ten przypadek.
Ludzie stoją przy grilu, samosięobsługują, wymieniają uwagi na temat swej
wizji najlepiej doprawionej i optymalnie wypieczonej karkówki. Całkiem
jak w Usenecie. Pomyślałem sobie, że mroźna tajska patelnia ustawiona
latem w ogrodzie też mogłaby stać się takim koncentratorem towarzyskim.

Jarek
--
Uskrzydlony pragnieniem zwiedzenia sklepów cynamonowych, skręciłem w wiadomą
mi ulicę i leciałem więcej, aniżeli szedłem, bacząc, by nie zmylić drogi.
Tak minąłem już trzecią czy czwartą przecznicę, a upragnionej ulicy wciąż
nie było.
cef
2023-01-08 12:49:31 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Nie wiem, jak głęboki PRL masz na myśli. Ja jakąkolwiek świadomość
kuchenną zaczęłam mieć pewnie gdzieś w połowie lat 80. i majeranek
bardzo dobrze pamiętam, że był obecny "od zawsze". Liść laurowy, ziele
angielskie oczywiście też. Z ziołowych mieszanek jako pierwsze chyba
pojawiły się zioła prowansalskie. No ale na pewno też zawsze obecna była
gorczyca, z tym że pamiętam ją głównie jako składnik słoikowych marynat.
Jeśli chodzi o kolendrę, to poznałam ją całkiem niedawno. Do świeżych
liści kolendry z kolei dopiero niedawno się przekonałam i, o dziwo!
polubiłam bardzo, chociaż nie znosiłam jej. Z daniami wschodnimi
komponuje się doskonale, więc już teraz nie wyobrażam sobie niektórych
smaków bez niej.
Słoikowe marynaty i to, co już przyprawione dało się kupić w sklepie,
to się nie liczy.
Wyliczyłeś za pierwszym razem te przyprawy tak jakby
jako składniki garam masali (ja też jak Ewa tak zrozumiałem,
ale, że nie używam, to nie prostowałem tego kminku zamiast kminu)
Natomiast zaintrygowała mnie późniejsza wyliczanka tego co było
w PRL dostępne - to też pamiętam.

Z ciekawości zajrzałem do Kuchni Polskiej wydanie z 1989
i tak robiąc rajd po typowych wymagających przypraw daniach
faktycznie zaskoczyła mnie niewielka ilość tych przypraw.
(pojawiła się jeszcze lebiodka, bazylia i tymianek)
Ale samodzielnie gotować zacząłem gdzieś dopiero właśnie
pod koniec lat osiemdziesiątych, więc pojawiały się stopniowo eksperymenty
i teraz się człowiek trochę dziwi, że 35 lat temu czegoś nie było :-)

Odkryciem dosłownie ostatnich dwóch lat w mojej kuchni jest cząber,
mimo, że dostępny od wielu lat, to go praktycznie nie używałem.
Jarosław Sokołowski
2023-01-08 15:29:52 UTC
Permalink
Wyliczyłeś za pierwszym razem te przyprawy tak jakby jako składniki
garam masali (ja też jak Ewa tak zrozumiałem, ale, że nie używam,
to nie prostowałem tego kminku zamiast kminu)
"Teraz próbuję policzyć, co za czasów słusznie minionych było z przypraw
dostępne. Naliczyłem siedem pozycji: [...]" -- tak napisałem. Czy można
to zrozumieć jako wyliczenie siedmiu składników garam masali? Widać można,
skoro dwie osoby tak zrozumiały. Pretensji nie mam, a jeśli już, to tylko
do siebie.
Natomiast zaintrygowała mnie późniejsza wyliczanka tego co było
w PRL dostępne - to też pamiętam.
"[1] pieprz (tylko czarny), [2] papryka (ostra i słodka), [3] goździki,
[4] cynamon (tylko w proszku), [5] imbir (też w proszku), [6] kminek,
a w końcu [7] gałka muszkatołowa" -- tylko ta jedna wyliczanka miała
miejsce, a odnosiła się do PRL, nie do garam masali.
Z ciekawości zajrzałem do Kuchni Polskiej wydanie z 1989 i tak robiąc
rajd po typowych wymagających przypraw daniach faktycznie zaskoczyła
mnie niewielka ilość tych przypraw. (pojawiła się jeszcze lebiodka,
bazylia i tymianek) Ale samodzielnie gotować zacząłem gdzieś dopiero
właśnie pod koniec lat osiemdziesiątych, więc pojawiały się stopniowo
eksperymenty i teraz się człowiek trochę dziwi, że 35 lat temu czegoś
nie było :-)
Ubogi repertuar swoją drogą, ale charakterystyczne jest też sztywne
podejście do przyprawiania (i wszystkiego w ogóle). Czyli goździki są
do kompotu, szarlotka ma być z cynamonem, a farsz mięsny koniecznie
z gałką muszkatołową. Inaczej się nie da.
Odkryciem dosłownie ostatnich dwóch lat w mojej kuchni jest cząber,
mimo, że dostępny od wielu lat, to go praktycznie nie używałem.
Cząber to też szerokie i ciekawe zagadnienie, jak gałka muszkatołowa.
Cząbry bywają różne, na ten temat była tu kiedyś dyskusja. Na przykład,
czy "cząber" jest tym samym co "czubryca". Nominalnie roślina u nas znana
jako "cząber", po bułgarsku nazywa się "czubrica". Ale tam nazwa ta oznacza
przede wszystkim suchy proszek, w którym jeden z cząbrów jest głównym
składnikiem, choć nie jedymym. Czubryca może być zielona lub czerwona.
Do kuchni bułgarskiej odsyłam na przeszpiegi każdego nowego amatora tej
ingrediencji, gdyż stamtąd zainteresowanie nią pochodzi.

Jarek
--
Chodziliśmy do Bułgarów, patrzeliśmy, jak się kłaniają w świątyni, to jest
w meczecie, stojąc bez pasa; pokłoniwszy się, siądzie Bułgarzyn i patrzy
tędy i owędy, jak opętany; i nie ma wesela w nich, jeno smutek i smród
wielki. Nie jest dobry zakon ich.
cef
2023-01-08 16:42:33 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Wyliczyłeś za pierwszym razem te przyprawy tak jakby jako składniki
garam masali (ja też jak Ewa tak zrozumiałem, ale, że nie używam,
to nie prostowałem tego kminku zamiast kminu)
"Teraz próbuję policzyć, co za czasów słusznie minionych było z przypraw
dostępne. Naliczyłem siedem pozycji: [...]" -- tak napisałem. Czy można
to zrozumieć jako wyliczenie siedmiu składników garam masali? Widać można,
skoro dwie osoby tak zrozumiały. Pretensji nie mam, a jeśli już, to tylko
do siebie.
Gdybyś zacytował kilka wcześniejszych zdań, gdzie piszesz o zetknięciu się
po raz pierwszy z garam masalą i że musiałeś rozwiązać zagadkę składu
tej mieszanki
i potem kluczowe zdanie będące łącznikiem obu tematów:
"Teraz próbuję policzyć, co za czasów słusznie minionych było z przypraw
dostępne."
Co najmniej dwie osoby spośród czytających powiązały wyliczankę
z poprzednim wywodem dotyczącym tajemnicy składu garam masala.
Post by Jarosław Sokołowski
Natomiast zaintrygowała mnie późniejsza wyliczanka tego co było
w PRL dostępne - to też pamiętam.
"[1] pieprz (tylko czarny), [2] papryka (ostra i słodka), [3] goździki,
[4] cynamon (tylko w proszku), [5] imbir (też w proszku), [6] kminek,
a w końcu [7] gałka muszkatołowa" -- tylko ta jedna wyliczanka miała
miejsce, a odnosiła się do PRL, nie do garam masali.
Z ciekawości zajrzałem do Kuchni Polskiej wydanie z 1989 i tak robiąc
rajd po typowych wymagających przypraw daniach faktycznie zaskoczyła
mnie niewielka ilość tych przypraw. (pojawiła się jeszcze lebiodka,
bazylia i tymianek) Ale samodzielnie gotować zacząłem gdzieś dopiero
właśnie pod koniec lat osiemdziesiątych, więc pojawiały się stopniowo
eksperymenty i teraz się człowiek trochę dziwi, że 35 lat temu czegoś
nie było :-)
Ubogi repertuar swoją drogą, ale charakterystyczne jest też sztywne
podejście do przyprawiania (i wszystkiego w ogóle). Czyli goździki są
do kompotu, szarlotka ma być z cynamonem, a farsz mięsny koniecznie
z gałką muszkatołową. Inaczej się nie da.
Tak. Ja mam bardzo sztywne podejście do tego.
Takie zaszufladkowanie smaków.
Dodatkowo jak widzę na jakichś kulinarnych blogach
ilość przypraw, które oni ładują do jednego gara
na kg potrawy, to ja tyle nie zużywam rocznie :-)
Post by Jarosław Sokołowski
Odkryciem dosłownie ostatnich dwóch lat w mojej kuchni jest cząber,
mimo, że dostępny od wielu lat, to go praktycznie nie używałem.
Cząber to też szerokie i ciekawe zagadnienie, jak gałka muszkatołowa.
Cząbry bywają różne, na ten temat była tu kiedyś dyskusja. Na przykład,
czy "cząber" jest tym samym co "czubryca". Nominalnie roślina u nas znana
jako "cząber", po bułgarsku nazywa się "czubrica". Ale tam nazwa ta oznacza
przede wszystkim suchy proszek, w którym jeden z cząbrów jest głównym
składnikiem, choć nie jedymym. Czubryca może być zielona lub czerwona.
Do kuchni bułgarskiej odsyłam na przeszpiegi każdego nowego amatora tej
ingrediencji, gdyż stamtąd zainteresowanie nią pochodzi.
Nie znam kuchni bułgarskiej - kojarzy mi się z papryką nadziewaną farszem
ryżowo-miesnym w dość pikantnym sosie. Nie wiem czy to nie krzywdzący
stereotyp.

Ja używam cząbru do potraw z kapusty
i sosów grzybowych czy farszów co już niekoniecznie jest bułgarskie.
FEniks
2023-01-08 18:24:40 UTC
Permalink
Post by cef
Gdybyś zacytował kilka wcześniejszych zdań, gdzie piszesz o zetknięciu się
po raz pierwszy z garam masalą i że musiałeś rozwiązać zagadkę składu
tej mieszanki
"Teraz próbuję policzyć, co za czasów słusznie minionych było z
przypraw dostępne."
Co najmniej dwie osoby spośród czytających powiązały wyliczankę
z poprzednim wywodem dotyczącym tajemnicy składu garam masala.
E, zwykłe nieporozumienie.
Post by cef
Dodatkowo jak widzę na jakichś kulinarnych blogach
ilość przypraw, które oni ładują do jednego gara
na kg potrawy, to ja tyle nie zużywam rocznie :-)
Zwłaszcza jeśli ogląda się filmiki sponsorowane, tam potrafią sypać całe
opakowania na jedną patelnię.
Post by cef
Ja używam cząbru do potraw z kapusty
i sosów grzybowych czy farszów co już niekoniecznie jest bułgarskie.
Ja zdecydowanie wolę mieszanki z cząbrem. Polecałam już tu kiedyś
mieszankę ziół pod nazwą "czubryca zielona" (koniecznie marki Kotanyi,
inne próbowałam i jej nie dorównują). Swego czasu używałam jej niemal do
wszystkiego, głównie do potraw z warzyw i ryb.  Radzę spróbować.


Ewa
XL
2023-01-08 17:46:56 UTC
Permalink
Post by cef
Odkryciem dosłownie ostatnich dwóch lat w mojej kuchni jest cząber,
mimo, że dostępny od wielu lat, to go praktycznie nie używałem.
A ja owszem, od zawsze. Szczególnie zupa fasolowa czy grochowa, fasolka po
bretońsku, tudzież flaki i wiele innych potraw, bez cząbru (i majeranku
wraz z nim!) nie mają u mnie racji bytu, wręcz są nie do wyobrażenia.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
FEniks
2023-01-08 18:18:47 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
pojawiły się zioła prowansalskie. No ale na pewno też zawsze obecna była
gorczyca, z tym że pamiętam ją głównie jako składnik słoikowych marynat.
Słoikowe marynaty i to, co już przyprawione dało się kupić w sklepie,
to się nie liczy.
Moja ciocia robiła tzw. weki w ilościach hurtowych (mama czasem też, ale
znacznie mniej), królowały wśród nich ogórki, zarówno kiszone, jak i w
occie. A więc gorczyca liczy się jak najbardziej. Zresztą pamiętam, że
jako mała dziewczynka bawiłam się jej żółtymi ziarnkami.
Post by Jarosław Sokołowski
W roku
88 albo 89 trafiłem w pustym sklepie na kosze wypełnione po brzegi
niezmieloną korą cynamonową. Chyba ze dwa kilo kupiłem. Ta gorsza
odmiana, grube płaty ciemnej kory, a nie jasna cienka skręcona w rurki.
Z korą cynamonową taką delikatną, kruchą, spotkałam się po raz pierwszy
(i dodam - ostatni), też w latach 80. w czasie kryzysu. Była w paczce do
babci od jakiejś dalekiej rodziny z Zachodu. Ten cynamon pachniał
nieziemsko. Nigdy później nie udało mi się takiej kory kupić. Nawet w
obecnych czasach, gdy podobno wszystko jest dostępne, sprzedają tylko to
twarde drewno, które nadaje się jedynie do ozdób świątecznych.
Post by Jarosław Sokołowski
Rzadko mam wymagania, raczej kaprysy i fanaberye. To jest ten przypadek.
Ludzie stoją przy grilu, samosięobsługują, wymieniają uwagi na temat swej
wizji najlepiej doprawionej i optymalnie wypieczonej karkówki. Całkiem
jak w Usenecie. Pomyślałem sobie, że mroźna tajska patelnia ustawiona
latem w ogrodzie też mogłaby stać się takim koncentratorem towarzyskim.
A, rozumiem. Ale to tym trudniejsze będzie do zrealizowania, że imprezy
grillowe zazwyczaj odbywają się w ciepłe słoneczne dni. Bez
profesjonalnego sprzętu wielkości pralki nie podchodziłabym do tematu.
--
Ewa
XL
2023-01-08 21:04:13 UTC
Permalink
Post by FEniks
Z korą cynamonową taką delikatną, kruchą, spotkałam się po raz pierwszy
(i dodam - ostatni), też w latach 80. w czasie kryzysu. Była w paczce do
babci od jakiejś dalekiej rodziny z Zachodu. Ten cynamon pachniał
nieziemsko. Nigdy później nie udało mi się takiej kory kupić.
To był ten jedyny prawdziwy cynamon - cynamon cejloński.
Połasiłam się na niego w Allegro, ale to, co otrzymałam, choć wyglądało OK,
było kompletnie pozbawione właściwego aromatu, zero, null - natomiast
jechało stęchlizną na kilometr.
Post by FEniks
Nawet w
obecnych czasach, gdy podobno wszystko jest dostępne, sprzedają tylko to
twarde drewno, które nadaje się jedynie do ozdób świątecznych.
To jest kora kasji, zupełnie innej gatunkowo rośliny - obecnie króluje w
handlu, takie powszechne już, ordynarne oszustwo, bo prawdziwego
cejlońskiego cynamonu w laskach, delikatnych niby ciasto francuskie o
łamiących się pod dotknięciem warstwach, prawie nikt już nie zna. Można
więc ludzi robić w balona ile wlezie. 😡


XL „Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
XL
2023-01-08 21:16:52 UTC
Permalink
Post by XL
Post by FEniks
Z korą cynamonową taką delikatną, kruchą, spotkałam się po raz pierwszy
(i dodam - ostatni), też w latach 80. w czasie kryzysu. Była w paczce do
babci od jakiejś dalekiej rodziny z Zachodu. Ten cynamon pachniał
nieziemsko. Nigdy później nie udało mi się takiej kory kupić.
To był ten jedyny prawdziwy cynamon - cynamon cejloński.
Połasiłam się na niego w Allegro, ale to, co otrzymałam, choć wyglądało OK,
było kompletnie pozbawione właściwego aromatu, zero, null - natomiast
jechało stęchlizną na kilometr.
Post by FEniks
Nawet w
obecnych czasach, gdy podobno wszystko jest dostępne, sprzedają tylko to
twarde drewno, które nadaje się jedynie do ozdób świątecznych.
To jest kora kasji, zupełnie innej gatunkowo rośliny - obecnie króluje w
handlu, takie powszechne już, ordynarne oszustwo, bo prawdziwego
cejlońskiego cynamonu w laskach, delikatnych niby ciasto francuskie o
łamiących się pod dotknięciem warstwach, prawie nikt już nie zna. Można
więc ludzi robić w balona ile wlezie. 😡
Właśnie zobaczyłam cejloński u Skworcu.
Chyba się skuszę, bo kupuję u niego od lat i nigdy się na jego przyprawach
nie zawiodłam. Zobaczę…
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
Jarosław Sokołowski
2023-01-08 23:37:39 UTC
Permalink
Post by FEniks
Moja ciocia robiła tzw. weki w ilościach hurtowych (mama czasem też, ale
znacznie mniej), królowały wśród nich ogórki, zarówno kiszone, jak i w
occie. A więc gorczyca liczy się jak najbardziej. Zresztą pamiętam, że
jako mała dziewczynka bawiłam się jej żółtymi ziarnkami.
U nas też się wekowało, ale gorczyca była zdaje się nieobowiązkowa.
Również pamiętam żółte kuleczki z dzieciństwa. Zapewne była dostępna,
bo z tego robi się musztardę -- żaden specyjał, nawet za PRL. Ponieważ
nawet dzisiaj mało mam pokus użycia gorczycy, mogę dobrze nie pamiętać.
Post by FEniks
Z korą cynamonową taką delikatną, kruchą, spotkałam się po raz pierwszy
(i dodam - ostatni), też w latach 80. w czasie kryzysu. Była w paczce
do babci od jakiejś dalekiej rodziny z Zachodu. Ten cynamon pachniał
nieziemsko. Nigdy później nie udało mi się takiej kory kupić. Nawet w
obecnych czasach, gdy podobno wszystko jest dostępne, sprzedają tylko
to twarde drewno, które nadaje się jedynie do ozdób świątecznych.
Koło mnie w sklepie jest. A przynajmniej bywa, bo na pewno kilka razy
widziałem. Teraz znalazłem taką ciekawosktkę:

https://allegro.pl/oferta/aquamax-cinnamon-nat-cynamon-dla-krewetek-7801733777

"Cynamon dla krewetek" -- najpierw pomyślałem, że to sprzedaje jakiś
Azjata, co u niego jeszcze słabo z polszczyzną. Potem zacząłem sobie
wyobrażać smak krewetek doprawinych cynamonem. A tu niespodzianka:

"to naturalne wysokiej jakości laski cynamonu ze Sri Lankil. Służące
do naturalnej pielęgnacji wody. Oryginalny cejlonski cynamon aquamax
gwarantuje niska zawartością kumaryny, zapewnia naturalną pielęgnację
wody w akwariach, zwiększa witalność i dobre samopoczucie ryb i
skorupiaków".

No proszę, ludzie kupują cynamon, żeby poprawić samopoczucje domowej
krewetki. Człowiek uczy się przez całe życie.

Jarek
--
Kdyby kdyby kdyby kdyby kdyby
mlži plži hlavonožci ryby
Marcin Debowski
2023-01-09 01:35:18 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Z tymi masalami jest tak, że są one pomysłem może bardziej angielskim,
niż hinduskim. Hindus namiesza swoje curry (danie takie) ze świeżego,
co je zawsze ma na miejscu. Aglikowi zasmakowało, więc wykombinował
gotową suszoną mieszankę, co ją można nawet zabrać do Londynu.
Pewnie jest jak piszesz. Niemniej jednak w tej wykombinowanej mieszance
gałka się pojawia i świetnie się komponuje, niezależnie od tego, jak
mieszankę nazwiemy.
Mam trochę watpliwości, czy to wymysł Angielski. Internety też mają.
Jakby to wszystko robić zawsze ze świezych składników to nawet taki
Hindus by się zarżnął. To jest jednak sporo pitolenia.

Inną taka, dużo prostszą mieszanką jest pasta czosnkowo-imbirowa. Nie,
że to jakoś specjalnie skomplikowane, ale potem trzeba też i umyć
utensylia i całą resztę. Raz się wysiliłem a teraz kupuję przeważnie
gotową.

Można tez na to spojrzeć z innej strony: Hindusi są baaaardzo
przywiazani do swojej kuchni, a jednak nie przygotowują za każdym razem
świeżej GM a produkty w stylu ww. pasty bez problemu znajdują nabywców i
poza UK. Ba, są najczęściej produkowane w Indiach. Wniosek z tego wydaje
się taki, że nawet jesli jest różnica, nie jest najpewniej warta
zachodu.
Post by FEniks
Racja. Lodów z gałką chyba nie jadłam (a może tak?), ale wyobrażam ją
sobie np. w maladze w Maladze.
W kuchni Indyjskiej bezpośrednie zastosowanie gałki (nie w mieszankach)
to chyba głównie desery.
--
Marcin
Jarosław Sokołowski
2023-01-09 10:22:28 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Z tymi masalami jest tak, że są one pomysłem może bardziej angielskim,
niż hinduskim. Hindus namiesza swoje curry (danie takie) ze świeżego,
co je zawsze ma na miejscu. Aglikowi zasmakowało, więc wykombinował
gotową suszoną mieszankę, co ją można nawet zabrać do Londynu.
Pewnie jest jak piszesz. Niemniej jednak w tej wykombinowanej mieszance
gałka się pojawia i świetnie się komponuje, niezależnie od tego, jak
mieszankę nazwiemy.
Mam trochę watpliwości, czy to wymysł Angielski. Internety też mają.
Jakby to wszystko robić zawsze ze świezych składników to nawet taki
Hindus by się zarżnął. To jest jednak sporo pitolenia.
To trzeba traktować jako metaforę. Proszek curry nie musi mieć takiej
historii jak woda Sodowa, którą wymyślił Sergiej Piotrowicz Sodow,
akademik z leningradzkiego instytutu. Mieszające się kultury przejmują
od siebie nawzajem różne rzeczy. Anglicy, czy ogólnie my na zachodzie,
przejęliśmy fajną kuchnię z jej smakami. Hindusi zaopatrzyli się przy
wymianie w praktyczne podejście. Internety częściej dają curry jako
przykład zjawiska (są tam miękkie składniki, warzy się to wszysko razem).
Garam masalę jako proszek "wynaleźć" łatwiej. Ale autora znaleźć trudno
-- to musiał być proces, emergentny i samoistny.

Jarek
--
Nie angielskie, nie kreolskie, ale nasze, nasze polskie,
Nie austriackie, nie jakieś inne, ale rodzinne, ale rodzinne...
Marcin Debowski
2023-01-06 00:00:01 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową? Z góry uprzedzam, że google przejrzałam, ale żadne
https://www.garneczki.pl/produkt/zassenhaus-mephisto-13-cm---mlynek-do-galki-muszkatolowej-ze-stali-nierdzewnej-reczny,72241
https://archiwum.allegro.pl/oferta/szatkownica-kenwood-ch180-300w-350ml-2-predkosci-i7590324031.html
https://www.kenwoodworld.com/en-gb/chopper-ch180/p/CH180B
OMG! Do mielenia gałki mi to proponujesz? LOL
No jak już Jarkowi odpowiedziałem, założyłem że ścierasz jednorazowo
parę kulek :)
Post by FEniks
Chodzi właśnie o coś niedużego, czego nie trzeba od razu po użyciu myć,
gałkę można w nim przechować itd. Młynek do kawy mam, taki stary
popeerelowski, który używam właśnie do mielenia większej ilości
przypraw, np. kiedy chcę zrobić własną mieszankę typu garam masala,
curry, do piernika itp. Z gałką też pewnie by sobie poradził, ale
jednorazowo gałki używa się naprawdę niewiele, a mielenie na zapas mija
się z celem, bo wtedy lepiej kupić od razu zmieloną.
A inny pomysł: nie da się tego wycisnąć wyciskarką do czosnku? Nie mam
w tej chwili gałek pod ręką, ale pociąć na małe kostki i pojedyńczo?
Czy za twarda?
--
Marcin
FEniks
2023-01-06 11:34:34 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
A inny pomysł: nie da się tego wycisnąć wyciskarką do czosnku? Nie mam
w tej chwili gałek pod ręką, ale pociąć na małe kostki i pojedyńczo?
Czy za twarda?
Chyba nie miałeś bezpośredniego kontaktu z gałką muszkatołową. ;)

Jest twarda. To tak jakbyś orzech w łupinie chciał przez praskę do
czosnku przecisnąć.
--
Ewa
Marcin Debowski
2023-01-07 04:09:44 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
A inny pomysł: nie da się tego wycisnąć wyciskarką do czosnku? Nie mam
w tej chwili gałek pod ręką, ale pociąć na małe kostki i pojedyńczo?
Czy za twarda?
Chyba nie miałeś bezpośredniego kontaktu z gałką muszkatołową. ;)
Jest twarda. To tak jakbyś orzech w łupinie chciał przez praskę do
czosnku przecisnąć.
Miałem, nawet przed chwilą i chyba muszą być różne rodzaje. Z taką,
którą właśnie zdobyłem nasza dyskusja robi się bezprzedmiotowa:
Skorupka owszem dość twarda, ale po otwarciu co było w środku
roztarłem w palcach na proszek.

Zresztą jak już wcześniej googlałem za aparaturą, to zwróciłem uwagę,
że sporo pokazuje się zwykłych moździeży. Zarzuć po angielsku mortar
nutmeg (w obrazkach).

Pewnie te różne rodzaje to też różny stopień wysuszenia.
--
Marcin
XL
2023-01-07 09:06:24 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Skorupka owszem dość twarda, ale po otwarciu co było w środku
roztarłem w palcach na proszek.
No no, imadło w palcach, albo gałka-fałszywka. 🥴
Ja gałkę muszę traktować młotkiem lub dziadkiem do orzechów. Pozostaje
jeszcze piłka do kości, ale to za duże ryzyko.
Dobra gałka jest twarda jak dębina.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
Marcin Debowski
2023-01-09 01:37:38 UTC
Permalink
Post by XL
Post by Marcin Debowski
Skorupka owszem dość twarda, ale po otwarciu co było w środku
roztarłem w palcach na proszek.
No no, imadło w palcach, albo gałka-fałszywka. 🥴
Ja gałkę muszę traktować młotkiem lub dziadkiem do orzechów. Pozostaje
jeszcze piłka do kości, ale to za duże ryzyko.
Dobra gałka jest twarda jak dębina.
Nie wiem co to było, ale na wszelki wypadek wywaliłem. Muszę zdobyć
jakąś inną do eksperymentów.
--
Marcin
FEniks
2023-01-07 11:55:21 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
A inny pomysł: nie da się tego wycisnąć wyciskarką do czosnku? Nie mam
w tej chwili gałek pod ręką, ale pociąć na małe kostki i pojedyńczo?
Czy za twarda?
Chyba nie miałeś bezpośredniego kontaktu z gałką muszkatołową. ;)
Jest twarda. To tak jakbyś orzech w łupinie chciał przez praskę do
czosnku przecisnąć.
Miałem, nawet przed chwilą i chyba muszą być różne rodzaje. Z taką,
Skorupka owszem dość twarda, ale po otwarciu co było w środku
roztarłem w palcach na proszek.
Nie wiem, gdzie aktualnie mieszkasz, ale w Polsce ze świeżą gałką się
nie spotkałam, taką przed wysuszeniem i jeszcze w łupince. Z nią to może
nie byłoby problemu. W każdym razie nie o taką chodzi i nie takiej używa
się powszechnie u nas.
Post by Marcin Debowski
Zresztą jak już wcześniej googlałem za aparaturą, to zwróciłem uwagę,
że sporo pokazuje się zwykłych moździeży. Zarzuć po angielsku mortar
nutmeg (w obrazkach).
To rozwiązanie w dalszym ciągu nie spełnia wymogu ukruszenia odrobiny
gałki do bieżącego użycia. Gdybym chciała na zapas, kupiłabym od razu
zmieloną.

Na tym filmiku facet pokazuje różne podejścia do gałki. Jako pierwsza
jest metoda Jarka. Pojawia się też młynek, o dziwo! prawie identyczny
jak ten mój to mielenia większej ilości przypraw. I na końcu moździerz.


Post by Marcin Debowski
Pewnie te różne rodzaje to też różny stopień wysuszenia.
Też możliwe. Nie spotkałam się jednak z tak miękką, by przecisnąć ją
przez praskę do czosnku. BTW Pamiętam taką dyskusję tu na grupie sprzed
lat, kiedy ktoś zapytał o praskę do czosnku, która nie rozpadnie się po
kilku razach. Ciekawe, czy też stosował ją do gałki, ale chyba nie było
o tym mowy. W każdym razie praska do czosnku to chyba zły kierunek.
--
Ewa
Marcin Debowski
2023-01-09 01:53:31 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
A inny pomysł: nie da się tego wycisnąć wyciskarką do czosnku? Nie mam
w tej chwili gałek pod ręką, ale pociąć na małe kostki i pojedyńczo?
Czy za twarda?
Chyba nie miałeś bezpośredniego kontaktu z gałką muszkatołową. ;)
Jest twarda. To tak jakbyś orzech w łupinie chciał przez praskę do
czosnku przecisnąć.
Miałem, nawet przed chwilą i chyba muszą być różne rodzaje. Z taką,
Skorupka owszem dość twarda, ale po otwarciu co było w środku
roztarłem w palcach na proszek.
Nie wiem, gdzie aktualnie mieszkasz, ale w Polsce ze świeżą gałką się
nie spotkałam, taką przed wysuszeniem i jeszcze w łupince. Z nią to może
nie byłoby problemu. W każdym razie nie o taką chodzi i nie takiej używa
się powszechnie u nas.
Ona nie powinna być swieża. To to zdaje się suszy aż rdzeń zaczyna
odchodzić od skorupki. Nb. sama skorupka (osobno) też robi za przyprawę,
ale poza tym, że widze w niektórych przepisach i sklepach, to nie bardzo
wiem co i jak.
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
Zresztą jak już wcześniej googlałem za aparaturą, to zwróciłem uwagę,
że sporo pokazuje się zwykłych moździeży. Zarzuć po angielsku mortar
nutmeg (w obrazkach).
To rozwiązanie w dalszym ciągu nie spełnia wymogu ukruszenia odrobiny
gałki do bieżącego użycia. Gdybym chciała na zapas, kupiłabym od razu
zmieloną.
No dobrze. Nie zrozumieliśmy się co do skali wymaganej technologii :)
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło bo zamówiłem sobie
kolejny taki szatkowacz Kenwooda. Obecny ma już z 15 lat a widzę, że
towar robi się deficytowy.
Post by FEniks
Na tym filmiku facet pokazuje różne podejścia do gałki. Jako pierwsza
jest metoda Jarka. Pojawia się też młynek, o dziwo! prawie identyczny
jak ten mój to mielenia większej ilości przypraw. I na końcu moździerz.
http://youtu.be/H0uIn-qtLAw
Tarka wydaje się najrozsądniejsza dla małych ilości.
Post by FEniks
Post by Marcin Debowski
Pewnie te różne rodzaje to też różny stopień wysuszenia.
Też możliwe. Nie spotkałam się jednak z tak miękką, by przecisnąć ją
przez praskę do czosnku. BTW Pamiętam taką dyskusję tu na grupie sprzed
lat, kiedy ktoś zapytał o praskę do czosnku, która nie rozpadnie się po
kilku razach. Ciekawe, czy też stosował ją do gałki, ale chyba nie było
o tym mowy. W każdym razie praska do czosnku to chyba zły kierunek.
Tą swoja ostatnią wywaliłem, bo była jednak podejrzanie miekka.. no, nie
będę się upierał.
--
Marcin
Jarosław Sokołowski
2023-01-09 10:25:43 UTC
Permalink
Post by Marcin Debowski
Post by FEniks
Nie wiem, gdzie aktualnie mieszkasz, ale w Polsce ze świeżą gałką się
nie spotkałam, taką przed wysuszeniem i jeszcze w łupince. Z nią to
może nie byłoby problemu. W każdym razie nie o taką chodzi i nie takiej
używa się powszechnie u nas.
Moglibyśmy wystawić grupową delegację z pieczątką w celu zbadania sprawy
na miejscu. Plantacja muszkatołowca powinna być gdzieś blisko.
Post by Marcin Debowski
Ona nie powinna być swieża. To to zdaje się suszy aż rdzeń zaczyna
odchodzić od skorupki. Nb. sama skorupka (osobno) też robi za przyprawę,
ale poza tym, że widze w niektórych przepisach i sklepach, to nie bardzo
wiem co i jak.
To nie skorupka robi za osobną przyprawę, lecz osnówka. Nie wdając się
w botaniczne szczegóły, różnica jest taka, że skorupka jest twarda, a
osnówka miękka. Skorupka tam też jest, ale bezużyteczna i odłazi jak ze
schnącej pestki awokado.

Jarek
--
Czym skorupka za młodu nasięknie, tym na starość trąci.
Marcin Debowski
2023-01-10 03:29:13 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Marcin Debowski
Ona nie powinna być swieża. To to zdaje się suszy aż rdzeń zaczyna
odchodzić od skorupki. Nb. sama skorupka (osobno) też robi za przyprawę,
ale poza tym, że widze w niektórych przepisach i sklepach, to nie bardzo
wiem co i jak.
To nie skorupka robi za osobną przyprawę, lecz osnówka. Nie wdając się
w botaniczne szczegóły, różnica jest taka, że skorupka jest twarda, a
osnówka miękka. Skorupka tam też jest, ale bezużyteczna i odłazi jak ze
schnącej pestki awokado.
Racja. Po angielsku nutmeg mace, jak ktoś ciekawy. Przypomina taką grubą
woalke.
--
Marcin
cef
2023-01-05 04:38:40 UTC
Permalink
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową?
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Marcin Debowski
2023-01-05 06:54:24 UTC
Permalink
Post by cef
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową?
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
I aż ją to mieli? :)
--
Marcin
XL
2023-01-05 09:23:34 UTC
Permalink
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
cef
2023-01-05 12:38:44 UTC
Permalink
Post by XL
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
Nie jest potrzebna. Każdy ma swoje smaki.
Jak czegoś nie lubisz, to nie używasz.
XL
2023-01-05 14:12:47 UTC
Permalink
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
Nie jest potrzebna. Każdy ma swoje smaki.
Jak czegoś nie lubisz, to nie używasz.
Jednak to właśnie gałka czyni pasztet pasztetem i piernik piernikiem - bez
niej zamiast ww. jest zapieczona masa mięsna i ciasto miodowe. Nie, no nie.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
cef
2023-01-05 16:32:09 UTC
Permalink
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
Nie jest potrzebna. Każdy ma swoje smaki.
Jak czegoś nie lubisz, to nie używasz.
Jednak to właśnie gałka czyni pasztet pasztetem i piernik piernikiem - bez
niej zamiast ww. jest zapieczona masa mięsna i ciasto miodowe. Nie, no nie.
Niezupełnie.
Pierników nie robię i raczej unikam, bo korzenne smaki mi
nie dopowiadają. Natomiast dla mnie gałka muszkatołowa w mięsnej masie
jest przypomnieniem perelowskiej papki stołówkowej czy też
ewentualnie przyprawą mającą na celu zmniejszyć przewagę
podrobów w smakach nadzienia. Nie, no nie - nie psujmy sobie smaku.
Natomiast pasztet mój jest pyszny i bez gałki.
XL
2023-01-05 19:56:00 UTC
Permalink
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
Nie jest potrzebna. Każdy ma swoje smaki.
Jak czegoś nie lubisz, to nie używasz.
Jednak to właśnie gałka czyni pasztet pasztetem i piernik piernikiem - bez
niej zamiast ww. jest zapieczona masa mięsna i ciasto miodowe. Nie, no nie.
Niezupełnie.
Pierników nie robię i raczej unikam, bo korzenne smaki mi
nie dopowiadają. Natomiast dla mnie gałka muszkatołowa w mięsnej masie
jest przypomnieniem perelowskiej papki stołówkowej czy też
ewentualnie przyprawą mającą na celu zmniejszyć przewagę
podrobów w smakach nadzienia. Nie, no nie - nie psujmy sobie smaku.
Natomiast pasztet mój jest pyszny i bez gałki.
Dla mnie abstrakcja. Flaki też robisz bez gałki? Kiedyś w restauracji
podali mi flaki bez gałki - nie byłam w stanie zjeść. Zresztą też bez
imbiru były i bez krzty papryki, takie szare coś, okropność.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
cef
2023-01-05 20:46:04 UTC
Permalink
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
Nie jest potrzebna. Każdy ma swoje smaki.
Jak czegoś nie lubisz, to nie używasz.
Jednak to właśnie gałka czyni pasztet pasztetem i piernik piernikiem - bez
niej zamiast ww. jest zapieczona masa mięsna i ciasto miodowe. Nie, no nie.
Niezupełnie.
Pierników nie robię i raczej unikam, bo korzenne smaki mi
nie dopowiadają. Natomiast dla mnie gałka muszkatołowa w mięsnej masie
jest przypomnieniem perelowskiej papki stołówkowej czy też
ewentualnie przyprawą mającą na celu zmniejszyć przewagę
podrobów w smakach nadzienia. Nie, no nie - nie psujmy sobie smaku.
Natomiast pasztet mój jest pyszny i bez gałki.
Dla mnie abstrakcja. Flaki też robisz bez gałki? Kiedyś w restauracji
podali mi flaki bez gałki - nie byłam w stanie zjeść. Zresztą też bez
imbiru były i bez krzty papryki, takie szare coś, okropność.
Flaków w ogóle nie robię, a w czasach kiedy je spożywałem,
to z reguły były dodatkiem obowiązkowym do kolejnych dwóch piw,
więc nie potrafię opisać walorów smakowych tychże flaków po kilku piwach.
XL
2023-01-05 22:56:25 UTC
Permalink
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
Nie jest potrzebna. Każdy ma swoje smaki.
Jak czegoś nie lubisz, to nie używasz.
Jednak to właśnie gałka czyni pasztet pasztetem i piernik piernikiem - bez
niej zamiast ww. jest zapieczona masa mięsna i ciasto miodowe. Nie, no nie.
Niezupełnie.
Pierników nie robię i raczej unikam, bo korzenne smaki mi
nie dopowiadają. Natomiast dla mnie gałka muszkatołowa w mięsnej masie
jest przypomnieniem perelowskiej papki stołówkowej czy też
ewentualnie przyprawą mającą na celu zmniejszyć przewagę
podrobów w smakach nadzienia. Nie, no nie - nie psujmy sobie smaku.
Natomiast pasztet mój jest pyszny i bez gałki.
Dla mnie abstrakcja. Flaki też robisz bez gałki? Kiedyś w restauracji
podali mi flaki bez gałki - nie byłam w stanie zjeść. Zresztą też bez
imbiru były i bez krzty papryki, takie szare coś, okropność.
Flaków w ogóle nie robię, a w czasach kiedy je spożywałem,
to z reguły były dodatkiem obowiązkowym do kolejnych dwóch piw,
więc nie potrafię opisać walorów smakowych tychże flaków po kilku piwach.
Czyli flaki były bez gałki, skoro musiałeś wypić tyle piw, by je zmóc.
Fakt, lepiej ich smaku nie pamiętać.
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
cef
2023-01-06 12:31:06 UTC
Permalink
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Post by XL
Post by cef
Ja mam rozwiązanie najprostsze.
Nie przepadamy oboje w domu za tą przyprawą
i jej w ogóle nie używamy :-).
Pasztet, flaki, piernik, nadzienie mięsne - bez gałki? Nieakceptowalne.
Nie jest potrzebna. Każdy ma swoje smaki.
Jak czegoś nie lubisz, to nie używasz.
Jednak to właśnie gałka czyni pasztet pasztetem i piernik piernikiem - bez
niej zamiast ww. jest zapieczona masa mięsna i ciasto miodowe. Nie, no nie.
Niezupełnie.
Pierników nie robię i raczej unikam, bo korzenne smaki mi
nie dopowiadają. Natomiast dla mnie gałka muszkatołowa w mięsnej masie
jest przypomnieniem perelowskiej papki stołówkowej czy też
ewentualnie przyprawą mającą na celu zmniejszyć przewagę
podrobów w smakach nadzienia. Nie, no nie - nie psujmy sobie smaku.
Natomiast pasztet mój jest pyszny i bez gałki.
Dla mnie abstrakcja. Flaki też robisz bez gałki? Kiedyś w restauracji
podali mi flaki bez gałki - nie byłam w stanie zjeść. Zresztą też bez
imbiru były i bez krzty papryki, takie szare coś, okropność.
Flaków w ogóle nie robię, a w czasach kiedy je spożywałem,
to z reguły były dodatkiem obowiązkowym do kolejnych dwóch piw,
więc nie potrafię opisać walorów smakowych tychże flaków po kilku piwach.
Czyli flaki były bez gałki, skoro musiałeś wypić tyle piw, by je zmóc.
Fakt, lepiej ich smaku nie pamiętać.
Twoje wnioski są zupełnie nielogiczne.
Akurat związek był zupełnie inny.
Żeby zamówić te piwa trzeba było dodatkowo zamawiać
coś do konsumpcji. Flaki były pewnie najtańsze w ofercie.
Ilość piw nie miała zatem wpływu na obecność gałki a jedynie
na ilość porcji flaków.
Poza tym kiedy komuś smak tej przyprawy nie odpowiada,
to właśnie potrawa z tym posmakiem będzie trudna do spożycia.
Czyli nie dużo piw, żeby spożyć coś bez gałki, tylko dużo piw,
żeby spożyć coś przyprawione gałką.
XL
2023-01-11 11:48:03 UTC
Permalink
Post by FEniks
Skoro zrobił się lekki ruch na grupie, to spytam - czym trzecie gałkę
muszkatołową?
Po co trzeć, lepiej palić 🥴

„Pod względem działania orzech częściowo przypomina marihuanę, częściowo
alkohol, częściowo inne substancje. Charakterystyczne są dziwne myśli i
kłopoty, przyjemnie odbierana jest muzyka, poprawia się zróżnicowanie
uczuć, czas może zwolnić, często chce się zaangażować w twórczą aktywność,
możliwe są różne doznania mistyczne, czasem niekontrolowany śmiech,
gadatliwość lub „zamrożenie” psychonauty. W dużych dawkach możliwe są
halucynacje dotykowe i słuchowe, uczucie latania z zamkniętymi oczami,
zamęt myśli. Pod koniec wycieczki, a zwłaszcza następnego dnia,
charakterystyczna jest senność i letarg.”

Więcej (znacznie więcej) tu:

https://karaoke-k3.ru/pl/pechene/kurenie-muskatnogo-oreha-narkoticheskie-svoistva-muskatnogo-oreha-primenenie.html
--
„Słowo „rozkaz” porusza armie, słowo „wolność” - narody.” Novalis, ze
zbioru Uczniowie z Sais.
Loading...