Jarosław Sokołowski
2017-09-20 20:08:31 UTC
Powodowany sugestiami, bym choć raz zrobił po dwakroć to samo, przemogłem
się i powtórzyłem wypiek wymyślonego wcześniej piernika. Pomyślałem sobie,
że skoro będę musiał postępować zgodnie z recepturą, choćby nawet przez
siebie stworzoną, to niech to będzie coś prostego i szybkiego, by zbytnio
przy tym się nie nudzić. I tak oto powstał piernik minimalistyczny,
pozbawiony wszelkich nadmiarowych składników.
200 ml oleju (rzepakowy) i pół litra piwa (tyskie) wlałem do gara. Do
tego porcja proszku do pieczenia, taka na pół kilo mąki. Zamiast proszku
mogłaby być sama soda (wodorowęglan sodu, NaHCO3), ale nie miałem.
To z technologicznego punktu widzenia jest najważniejsze -- olej z wodą
się nie miesza. Z piwem też. Ale soda jest emulgatorem dla tych dwóch
substancji -- jeśli się to zmiksuje, powstaje emulsja kropelek tłuszczu
zawieszonych w roztworze wodnym. Coś jak mleko.
Jeszcze osłodziłem wedle uznania. Ilość cukru nie jest krytyczna
dla przepisu. Ja dałem trzy łyżki, takie trochę większe, jak mam w
słoju z cukrem. Ale można więcej. Albo mniej. Jeśli ktoś woli bardziej
tradycyjnie, może cukier zastąpić miodem. Lub zbliżonym do niego
syropem glukozowo-fruktozowym. Ponadto przyprawy. Przyprawy rozdrabniam
w młynku udarowym, a na koniec do młynka dodaję cukru. Cukier ułatwia
ich równomierne rozprowadzenie, nie tworzą się grudki suchego pyłu.
Miksuję ręcznym mikserem. Końcówki te do bicia piany, nie śruby do ciast.
Mleczna emulsja powstaje dość szybko. Nie zaszkodzi pokręcić jeszcze
trochę, by wbić w to powietrze. Dalej mąka -- tyle, by z mleka zrobiła
się śmietana. To tym bardziej należy poubijać, ciasto "zbiszkoptyzować"
-- proszku jest mniej niż zwykle w przepisach. Potem mąka w większej
ilości. Dodawana stopniowo, bo tak łatwiej wyrabiać. Dodawana do tego
momentu, kiedy jeszcze będzie dało się tymi wiatraczkami kręcić. Wchodzi
trochę mniej niż kilogram. I to już jest koniec. Ciasto odchodzi wtedy
dość dobrze od gara czy misy (u mnie: stal nierdzewna).
Da się to wyłożyć do formy (konsystencja trochę bardziej gęsta od ciast
wlewanych), by powstał placek gruby na cal czy dwa. Da się rozpłaszczyć
na stolnicy i wykroić pierniczki (choć jest nieco rzadsze od ciasta,
z którego zwykle wykrawa się pierniczki). Jednego i drugiego próbowałem.
A nawet zapiekłem trochę ciasta ze śliwką w środku w opiekaczu do tostów.
Szybko i sprawnie powstał pierniczek nadziewany śliwką.
Jeszcze zrobiłem wersję z większą ilością oleju. Ciasto ma wtedy wyraźnie
tłustą powierzchnię. Włożone do formy można przed upieczeniem pokroić
-- cięcia nie zabliźniają się do końca. Po upieczeniu da się wzdłuż tych
linii piernik rozłamywać. W jednej i drugiej wersji upieczone ciasto ma
miękkość należną piernikowi.
Teraz przyprawy. Używam dużo cynamonu, sporo kolendry i sporo kminku.
Rzecz jasna imbir. Ponadto goździki, anyż (nie zawsze), czarny pieprz,
kmin rzymski. Jeszcze kardamon i gałka muszkatołowa. Może być też ziele
angielskie.
Jarek
się i powtórzyłem wypiek wymyślonego wcześniej piernika. Pomyślałem sobie,
że skoro będę musiał postępować zgodnie z recepturą, choćby nawet przez
siebie stworzoną, to niech to będzie coś prostego i szybkiego, by zbytnio
przy tym się nie nudzić. I tak oto powstał piernik minimalistyczny,
pozbawiony wszelkich nadmiarowych składników.
200 ml oleju (rzepakowy) i pół litra piwa (tyskie) wlałem do gara. Do
tego porcja proszku do pieczenia, taka na pół kilo mąki. Zamiast proszku
mogłaby być sama soda (wodorowęglan sodu, NaHCO3), ale nie miałem.
To z technologicznego punktu widzenia jest najważniejsze -- olej z wodą
się nie miesza. Z piwem też. Ale soda jest emulgatorem dla tych dwóch
substancji -- jeśli się to zmiksuje, powstaje emulsja kropelek tłuszczu
zawieszonych w roztworze wodnym. Coś jak mleko.
Jeszcze osłodziłem wedle uznania. Ilość cukru nie jest krytyczna
dla przepisu. Ja dałem trzy łyżki, takie trochę większe, jak mam w
słoju z cukrem. Ale można więcej. Albo mniej. Jeśli ktoś woli bardziej
tradycyjnie, może cukier zastąpić miodem. Lub zbliżonym do niego
syropem glukozowo-fruktozowym. Ponadto przyprawy. Przyprawy rozdrabniam
w młynku udarowym, a na koniec do młynka dodaję cukru. Cukier ułatwia
ich równomierne rozprowadzenie, nie tworzą się grudki suchego pyłu.
Miksuję ręcznym mikserem. Końcówki te do bicia piany, nie śruby do ciast.
Mleczna emulsja powstaje dość szybko. Nie zaszkodzi pokręcić jeszcze
trochę, by wbić w to powietrze. Dalej mąka -- tyle, by z mleka zrobiła
się śmietana. To tym bardziej należy poubijać, ciasto "zbiszkoptyzować"
-- proszku jest mniej niż zwykle w przepisach. Potem mąka w większej
ilości. Dodawana stopniowo, bo tak łatwiej wyrabiać. Dodawana do tego
momentu, kiedy jeszcze będzie dało się tymi wiatraczkami kręcić. Wchodzi
trochę mniej niż kilogram. I to już jest koniec. Ciasto odchodzi wtedy
dość dobrze od gara czy misy (u mnie: stal nierdzewna).
Da się to wyłożyć do formy (konsystencja trochę bardziej gęsta od ciast
wlewanych), by powstał placek gruby na cal czy dwa. Da się rozpłaszczyć
na stolnicy i wykroić pierniczki (choć jest nieco rzadsze od ciasta,
z którego zwykle wykrawa się pierniczki). Jednego i drugiego próbowałem.
A nawet zapiekłem trochę ciasta ze śliwką w środku w opiekaczu do tostów.
Szybko i sprawnie powstał pierniczek nadziewany śliwką.
Jeszcze zrobiłem wersję z większą ilością oleju. Ciasto ma wtedy wyraźnie
tłustą powierzchnię. Włożone do formy można przed upieczeniem pokroić
-- cięcia nie zabliźniają się do końca. Po upieczeniu da się wzdłuż tych
linii piernik rozłamywać. W jednej i drugiej wersji upieczone ciasto ma
miękkość należną piernikowi.
Teraz przyprawy. Używam dużo cynamonu, sporo kolendry i sporo kminku.
Rzecz jasna imbir. Ponadto goździki, anyż (nie zawsze), czarny pieprz,
kmin rzymski. Jeszcze kardamon i gałka muszkatołowa. Może być też ziele
angielskie.
Jarek
--
Pieprzno i szafranno, moja mościapanno.
Pieprzno i szafranno, moja mościapanno.